Forum SSLYTHERIN - DARK SIDE Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
Wspólne opowiadanie wersja nr 2 !
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 12, 13, 14  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SSLYTHERIN - DARK SIDE Strona Główna -> Twórczość fanowska / Wspólne opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
PannaSnape
Puchon
PostWysłany: Pią 19:58, 30 Wrz 2011 Powrót do góry
Puchon


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 435
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Snape Manor ^^

Lucjusz obrócił się i spojrzał na pusty korytarz, w którym przed chwilą stała Narcyza. Jego ciało miało ochotę rozerwać się na pół. Jedna połowa chciała wrócić do pani Malfoy a druga chciała iść natychmiast do Marietty. Lucjusz po chwili zastanowienia jednak poszedł w głąb domu by znaleźć pokrzywdzoną Rosier. Nie mógł zrozumieć jak Evan mógł tak się zachować. Splamił honor czarodzieja czystej krwi.
- Kobietę powinno się szanować – przemknęło Malfoyowi przez głowę. On nigdy, przenigdy nie potraktował by tak Narcyzy. Szanował ją, ponieważ była kobietą i jego żoną. Mężczyzna zszedł schodami na dół i skierował swe kroki do salonu. W kominku palił się ogień, a na ziemi, wpatrzona w płomienie siedziała Marietta. Było widać, że płacze, ponieważ jej ciało trzęsło się od krótkich szlochów.
Lucjusz nie dał znać, że znajduje się w pomieszczeniu. Cichym krokiem podszedł od tyłu do płaczącej kobiety. Ukląkł przy niej i położył swoją dłoń na jej drgającym ramieniu.
- Marietto…
Rosier obróciła się w jego stronę. Lucjusz nigdy nie widział jej tak załamanej. Miała oczy pełne łez, a jej twarz wyrażała jedno – upokorzenie. Kobieta chwyciła rękę Malfoya.
- Lucjuszu… On… - nie potrafiła nic więcej powiedzieć i zaczęła na nowo płakać.
- Ciiii… Nic nie musisz mówić. – powiedział ocierając jej łzy z policzków. Zupełnie nie przejmował się tym, że za chwilę w salonie może pojawić się Narcyza. A Marietta… Marietta nawet nie czekała na pozwolenie, tylko wtuliła się w pierś Lucjusza, który ku jej zdziwieniu nie odtrącił jej tylko objął ją swoim silnym ramieniem. Pani Rosier spojrzała w jego oczy:
- Zostaniesz tu ze mną?
Mężczyzna spojrzał na nią, kiwnął głową na potwierdzenie i utkwił swój wzrok w płomieniach ognia. Teraz dla tych dwojga nie liczyło się nic, oprócz ich samych.
Zasnęli wtuleni w siebie i rankiem obudził ich jakiś trzask.

Malfoy podszedł do łóżka Lii i usiadł na jego brzegu:
- Lio… Ja… Ja nie mogę tego zrobić. Nie chcę tego zrobić.
Nott nadal leżała tyłem do chłopaka i z trudem powstrzymywała łzy, które napływały jej do oczu. Wyszeptała patrząc się w ścianę:
- Ale nie masz innego wyboru…
- Jest inny wybór! Lia... Ty będziesz żyć jeszcze długi czas i razem, powtarzam, razem doczekamy się potomstwa, rozumiesz?
Camelia gwałtownie obróciła się w stronę chłopka:
- Draco! Czy ty nie rozumiesz? Słuchałeś w ogóle mnie wcześniej? Ludzie chorujący na raka płuc umierają. I zanim umrę chcę mieć pewność, że po mojej śmierci ty będziesz szczęśliwy… Więc proszę… Złożysz tą przysięgę i będzie po wszystkim.
- Po wszystkim? Mówisz o tym tak… Lio… Ja nigdy nie będę potrafił pokochać kogo innego. Ty jesteś tą jedyną i…
- Draco to jeżeli mnie kochasz to wypełnij moją prośbę. Proszę…
Zapadła niezręczna cisza i po chwili do sali wszedł uzdrowiciel. Ponieważ nikt nie zwrócił na niego uwagi odchrząknął:
- Przepraszam… Mógłbym porozmawiać z panną Nott sam na sam.
Draco skinął głową, spojrzał ostatni raz na Camelię i wyszedł na korytarz. Usiadł na krześle i przymknął oczy by chwilę odpocząć. Chwilę póżniej zmorzył go sen.

Draco stał przed białą trumną, która zaraz miała znaleźć się w ziemi. Obok niego stała Rosier, a z nią stał jego ojciec wraz z matką. Marietta gorzko płakała i po chwili chłopakowi udzielił się ten sam na strój. Nie ukrywał swoich uczuć. Przez te lata, które spędził z Lią nauczył się, że nie warto kryć się z uczuciami. Trzeba się określać raz a porządnie. Kochał ją, ale nie uszczęśliwił jej przed śmiercią. Nie złożył Wieczystej Przysięgi. A to dużo nie wymagało. Nie zrobił tego jednak, bo wierzył, że dziewczyna przeżyje… Jednak jego nadzieje… Były złudne. Teraz patrzył jak trumna z jej martwym ciałem powoli opada w wykopany dół. Już nigdy nie zobaczy jej oczu, nie usłyszy jej śmiechu…

Malfoy szybko obudził się i otworzył oczy.

Lily, już ubrana, siedziała i wsłuchiwała się jak Severus zamyka za sobą drzwi od domu. Tak jak Severus kazał zajmie się dzisiaj sobą i swoimi niepoukładanymi myślami. Narzuciła na siebie płaszcz, wzięła w garść trochę proszku Fiuu i już chwilę później wychodziła z kominka w Dziurawym Kotle. Chciała sobie dzisiaj wszystko poukładać i wieczorem się w końcu z Severusem rozmówić. Usiadła przy barze, a po chwili przy niej stał bezzębny i pomarszczony barman Tom.
- Czym mogę pani służyć?
- Poproszę Ognistą z lodem.
- Oczywiście.
Po chwili Lily siedziała w najciemniejszym kącie tego baru i próbowała sobie wszystko jakoś poukładać. Chciała się rozmówić z Severusem, ponieważ… Nie to, że wczoraj się jej nie podobało, ale…ale ona myślała, że jest tam z kim innym… Z Narcyzą… Na myśl o tej kobiecie Greengass ściskało gdzieś tam w środku. Chciała naprawdę poczuć jej dłonie na swym ciele, chciała słyszeć jak…
- Co się z tobą dzieje? – zapytała się sama siebie na głos, ponieważ oprócz niej nikt w tym kącie nie siedział.
Nigdy, aż do tego epizodu z Narcyzą, nigdy nie pociągły ją kobiety… To było dziwne a zarazem przyjemne. A może jest tak jak Severus mówił? Może to się zmieni? Ale Lily tego nie chciała… W sumie sama nie wiedziała czego chce. Może gdyby upewniła się czy Malfoy coś do niej czuje…. Może wtedy te uczucie by upadło. Tyle lat walczyła o Severusa a teraz zjawiła się Narcyza i te nagromadzone uczucia wylała na nią. W sumie obydwie były w trochę podobnej sytuacji. I to je chyba połączyło. Lily na początku tego nie chciała. Ale wszystko się zmieniło.
Co ją zastanawiało…
- Dlaczego Severus nie ma nic przeciwko…? – pomyślała.
Tak. To było już następne pytanie, które chciała zadać Severusowi.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez PannaSnape dnia Sob 9:45, 01 Paź 2011, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Narcissa Malfoy
Administrator
PostWysłany: Sob 20:03, 01 Paź 2011 Powrót do góry


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 983
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!

Lucjusz podniósł głowę i energicznie wstał z ziemi. Marietta próbowała zrozumieć co się stało, ale zanim coś wykrztusiła, po salonie rozniosło się echo kobiecego głosu.
- Lucjuszu - odparła żałośnie Narcyza i zlustrowała go wzrokiem.
Rosier nie wiedziała, czy kobieta jest zdenerwowana, wściekła, czy smutna. Jej mina wyrażała wewnętrzną porażkę i przegraną, a jej głoś drżał, jakby bała się tego co za chwilę nastąpi.
Malfoy oblizał wargi i zwiesił głowę, sytuacja w jakiejś zastała go żona, była ostatnią w jakiej chciał się pokazać. Nie miał zamiaru spędzić nocy z Mariettą, chciał tylko pobyć chwilę bez Narcyzy i jej rozmów na temat obowiązków małżeńskich.
- Poszukam Evana - rzuciła Marietta do małżeństwa.
Lucjusz skinął głową, a blondynka prychnęła. Mężczyzna przez chwilę patrzył na kobietę i nie wiedział co powiedzieć. Nigdy nie widział swojej żony w takim stanie. Od razu, kiedy pomieszczenie opuściła Rosier, po jej policzkach spłynęło kilka wielkich łez. Lucjusz chciał podejść do Narcyzy, ale po wykonaniu kilku kroków, ona natychmiast się cofnęła, jakby potrzebowała kilka metrów dystansu między nimi.
- Odchodzę - skwitowała cicho i zawołała skrzaty. Kobieta założyła płaszcz, owinęła się szalem, włożyła kapelusz z wielkim rondem, a następnie przejęła zmniejszoną walizkę z rąk skrzata.
- Nie wychodź - krzyknął Malfoy za odchodzącą Narcyzą.
Kobieta otarła twarz i zaśmiała się gorzko.
- Nie wychodzę Lucjuszu - powiedziała jedwabiście akcentując wyraźnie swoje słowa. - Ja odchodzę.
Malfoy patrzył na nią w taki sposób, jakby była jedyną rzeczą, która najbardziej go interesuje. Nie wyobrażał sobie bez niej życia, nie mogła odejść, a jednak to zrobiła, przez niego.
Narcyza skinęła głową w stronę Malfoya i ruszyła w stronę drzwi pozostawiając za sobą ciche odgłosy jej wysokich obcasów. Mężczyzna nie mógł jej tak zostawić, podbiegł do niej i złapał ją za rękę. Następnie za pomocą różdżki pozbawił ją walizki.
Przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił oczekując wybaczenia. Ale Narcyza powiedziała coś, czego nigdy w życiu nie spodziewał by się od niej usłyszeć.
- Brzydzę się tobą - załkała. - Nie dotykaj mnie tymi rękoma, którymi dotykałeś tej… Tej… - ale kobieta nie skończyła swoich słów, przytłoczona sytuacją.
- Nie spałem z nią - syknął, ale Narcyza zaśmiałem sie ironicznie.
- Obchodzi mnie tylko to, że nie spędziłeś tej nocy ze mną. Wolałeś jej towarzystwo - wyjaśniła i opuściła mury Malfoy Manor.
Lucjusz biegł za nią żałośnie, ale ona w porą deportowała się do mniejsza, które było mu dobrze znane. I choć nie mogła na niego patrzeć, w głębi serce modliła się, by przybył do ich sanktuarium. To byłby jedyny znak, że zależy mu na niej.

Kiedy Malfoy wrócił do domu, opadł zrezygnowany na fotelu. Wtedy do salonu weszła Rosier, która przyglądała się całej stacji z ukrycia. Mężczyzna wiedział, że to Marietta, ale nie miał ochoty z nią rozmawiać.
- Możemy porozmawiać? - zapytała nagle.
Lucjusz nie odpowiedział kobiecie. Za pomocą magii zmienił ubranie i ruszył w kierunku garderoby.
- Marietto to koniec - odparł poważnie.
- Koniec czego? - zapytała, jakby zastanawiała się co ma na myśli. Miała jeszcze nadzieje, że to koniec ich małżeństwa. Kiedy leżała w nocy w ramionach Lucjusza, zapomniała o wszystkich krzywdach, które spotkały ją wcześniej.
- Mojego małżeństwa, ona mi nie wybaczy… - wyszeptał i wziął głęboki oddech. - To była pomyłka - rzekł w stronę Rosier myśląc o ich „związku”.


Draco otworzył oczy i rozejrzał się po Sali. Uzdrowiciel namiętnie tłumaczył coś dziewczynie, która lekko się uśmiechała. Jej wyraz twarzy nie wyrażał już przygnębienie i zwątpienia, a nadzieję na lepsze jutro.
- Lia? - zapytał Malfoy jakby dalej był w swoim abstrakcyjnym śnie, gdzie osoby były na niewłaściwych miejscach, a czas wyznaczał swoje reguły.
Dziewczyna nie od razu odezwała się do Dracona. Na początku próbowała coś odczytać z jego oczu, które była zaszklone i pełne łez. W końcu jednak medyk podał Camelii ostatnie lekarstwa i wręczył grubą książkę z wieloma zaklęciami i eliksirami.
- Jestem wolna - szepnęła, zaraz po tym jak zostali sami.
Na początku Draco jej nie zrozumiał. Otarł swoje czoło i patrzył się tępo na Nott. Otworzył usta i w głowie miał już przygotowane zdane, ale zanim je wypowiedział, Lia go uprzedziła.
- Mogę wrócić do domu - mruknęła ledwo słyszalnie.
Nienawidziła szpitala, a od kiedy skończyła szesnaście lat, przebyła w nim dość często. Biel kojarzyła jej się z bólem i wewnętrznym załamaniem. Wiele czarodziejów płakało w swoich salach, a ich rodziny na korytarzach próbowały zwalczyć ból, który obejmowała swoim zasięgiem wszystkich w promieniu kilku metrów.
- Pomylili się? - zapytał radośnie blondyn i usiadł na łóżku obok Nott.
Dziewczyna od razu zwiesiła głowę i wtuliła się w jego pierś. Nie chciała mu tłumaczyć, że sprawa nie jest taka radosna, jak się może wydawać. Uzdrowiciele postanowili ją wypuścić tylko z tego względu, że może sobie zapewnić opiekę na podobnym poziomie do warunków szpitalnych.
Lia odetchnęła, a następnie westchnęła do ucha Dracona
- Nie - rzuciła krótko i wyjaśniła całą sytuację dotyczącym zaplecza medycznego w jej domu. Malfoy od razu się oburzył i zagwarantował, że będzie pod opieką najlepszych medyków na świecie.
- Nie zostawię cię - odparł, ale dziewczyna zastawiała się jak powiedzieć o swojej chorobie ciotce i rodzicom Dracona.
- Ciii - powiedziała, kiedy zdała sobie sprawę, że nic się nie zmieniło. Pomimo, iż jej stan zdrowia jest stabilny, to czas przeznaczony dla życia nie wydłużył się. Miała tyle samo czasu na wykorzystanie jak wcześniej, lecz jej serce radowało się z tego powodu, że nie będzie do końca życia zamknięta w Sali na oddziale.
- Ruszajmy - zaczął Malfoy, a Lia cicho się zaśmiała.
Miała dla niego niespodziankę. Kiedy Dracona zmorzył sen, ona rozmawiała z uzdrowicielem na kilka poważnych spraw dotyczących jej życia. I kiedy znaleźli się w domu Dracona, Nott nie potrafiła się powstrzymać przed cichym pisknięciem.
Malfoy ciągnął ją korytarzem, a Lia przyglądała się obrazom na ścianach.
- Wszyscy dziedzice Malfoy`ów - wyjaśnił i zmieszał się, kiedy zrozumiał, że ten fakt boli go i Lię.
- Kochanie? - zapytała po chwili, kiedy zobaczyła swoją blada twarz w lustrze i zrozumiała, że jest poważnie chora.
- Tak?
Ale Camelia zamiast odpowiedzieć pocałowała Dracona i przycisnęła go do ściany.
- Co robisz? - zapytał z wyrzutem martwiąc się o jej stan zdrowia.
- Chcę mieć z tobą dziecko - wytłumaczyła. - Potrzebujesz dziedzica i dam ci go - wyszeptała do jego ucha, a następnie przeciągnęła swoje usta po jego szyi.
- Nie możesz - prychnął smętnie.
- Rozmawiałam z uzdrowicielem - westchnęła i szybko się zmieszała na wspomnienie tej rozmowy. - Nie mamy wiele czasu, bo kiedy nowotwór dosięgnie…
Draco zamiast skomentować jej smutne słowa, wziął ją na ręce i nie zważając na szepty portretów, zaprowadził ją do swojej sypialni.


Lily podparła ciężką głowę ręką i podrapała się po szyi. Nie wiedziała co się z nią dzieje. Pragnęła odpowiedzi, a nikt ich nie udzielał. W jej głowie mnożyły się pytania bez odpowiedzi, a Severus wydawał się być zadowolony z obrotu sprawy.
Kobieta zamknęła oczy i próbowała przenieść się w czasie, do dnia, kiedy wszystko stanęło do góry nogami. Greegrass próbowała zrozumieć sens i przyczynę tego co ją dopadło. Nie chciała tego odwracać, bo doznawała w ten sposób, mnóstwo przyjemności, ale nie mogła w kółku wyobrażać sobie Narcyzy, bez Narcyzy.
- Poproszę whisky - odrzekła kobieta, a Lily od razu podniosła głowę.
Zgarbiła się i szybko wyprostowała widząc Narcyzę wypijając cały kieliszek za jednym razem.
- Jeszcze raz to samo, pani Malfoy? - zapytał barman, ale blondynka zaśmiała się gorzko.
- Tylko przejazdem - mruknęła i szybko opuściła bar.
Lily jeszcze długo śledziła ją wzrokiem, marząc o tym, żeby ją zauważyła. Greegrass zawołała barmana i poprosiła o butelkę Ognistej Whisky. Musiała o tym zapomnieć, a bała się, że kolejne myśli zajmą jej umysł i owładną ciałem.
- Lily, co się z tobą dzieje? - zapytał ktoś i dosiadł się do stolika kobiety.
Ruda zachwiała się pod wpływem alkoholu i nałożyła na siebie płaszcz. Chciała wyjść i wrócić do domu. Potem miała zamiar poczekać na Snape`a i z nim porozmawiać.
Greengrass ledwo stojąc na swoich nogach deportowała się do ich nowego domu. Opadła na kanapę i próbowała znaleźć coś co może zagłuszyć jej ból głowy. Jednak zanim znalazła to czego chciała, wpadła w ramiona Severusa, który od kilku minut dziwnie jej się przyglądał.
- Lily, dlaczego to zrobiłaś? - syknął przytłoczony porażką na pierwszym spotkaniu z własnymi podwładnymi. Miał nadzieję, że czarodzieje będą bardziej ulegli, ale pomylił się. Narcyza miała taką władze nie dlatego, że posiadała moc i miała pozycję. Rządziła wszystkimi, bo była kobietą.
- Chciałam o niej zapomnieć - burknęła pod nosem, a następnie czuła, że Snape ciągnie ją do innego pokoju.
- I jak? Pomogło? - zapytał zaciekawiony, a w międzyczasie segregował dokumenty, które musiał pokazać kolegom. Nie miał pojęcia, że urząd, który przejął po Malfoy, jest tak ciężki i wykańczający psychicznie.
- Dlaczego ci to nie przeszkadza? - zapytała zataczając się koło łóżka.
Snape machnął teatralnie rękoma.
- Widziałam ją w barze, odeszła od niego - wyjaśniła i lekko się zaśmiała. Gdyby była bardziej odważna, podeszłaby do niej, a świat zmienił by się w raj wypełniony przyjemnością i jej dotykiem na skórze Lily.
- Cudownie - odparł sarkastycznie.
- Dlaczego… - zadała to samo pytanie, a Snape unikał odpowiedzi, jakby skrywał przed światem jeszcze mroczniejszą tajemnicę od problemu Lily.
- Lily - szepnął, ale Greegrass mu przerwała.
Wycelowała palcem w jego tors i otworzyła szeroko usta.
- Miałeś taki sam problem jak ja! - oskarżyła go bezpodstawnie, a Snape nie zaprzeczył. - Kim on jest?




Weny Olu! Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Narcissa Malfoy dnia Sob 21:16, 01 Paź 2011, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Chochlik
Przyszła pani Malfoy
PostWysłany: Nie 19:18, 02 Paź 2011 Powrót do góry
Przyszła pani Malfoy


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z sypialni Dracona (cii to tajemnica - jego rodzice o tym nie wiedzą!)

Marietta spojrzała zdezorientowana na Malfoya.
- Co było pomyłką? – zapytała, głośno przełykając ślinę. Nie wiedziała o co chodzi mężczyźnie, patrzył na nią tak jakby był zniesmaczony jej obecnością w tym pomieszczeniu.
Lucjusz zaśmiał się krótko i pokręcił głową.
- To wszystko co było między nami – wyjaśnił, spoglądając na kobietę. Rosier otworzyła usta ze zdziwienia. Po czym szybko zamrugała oczami, zabolały ją słowa mężczyzny.
- Nie mów tak – zawołała słabo, po czym zrobiła krok w jego stronę.
- Marietto, to jest prawda – warknął. – Przestań żyć młodzieńczymi marzeniami!
- Jak… - zaczęła, ale mężczyzna przerwał jej śmiechem. Rosier widziała jak Narcyza gra na emocjach męża i równie dobrze widziała, że on poddaje się temu, robiąc to co zaplanowała sobie jego żona.
- Powinnaś skupić się na swoim małżeństwie – oznajmił chłodno podnosząc się z kanapy. – Nie widziałaś się z Evanem przez dwadzieścia lat, zapewne macie sobie wiele do opowiedzenia.
Kobieta spojrzała na niego zdziwiona, w przeciągu ułamka sekundy znalazła się przed nim i wycelowała palcem w jego klatkę piersiową.
- Jak śmiesz tak mówić! – rzuciła ze wściekłością. – Jak możesz mnie wysyłać do niego! – z każdym kolejnym słowem uderzała silniej mężczyznę. – Mówiłam ci jako on jest! – wychrypiała po chwili.
- To twój mąż – powiedział. Doskonale pamiętał każde słowo kobiety, ale nie mógł jej pomóc, teraz kiedy musiał ratować własne małżeństwo, które rozpadało się z jego winy.
- Nie przypominaj mi o tym – warknęła, podchodząc do okna. Przygryzła wargę i przez chwilę zastanawiała się czy może tu zapalić. Po krótkim zastanowieniu uchyliła okno i z kieszeni sukienki wyciągnęła papierosa i fifkę.
- Tu nie wolno palić – rzucił Lucjusz, ale kobieta jedynie wzruszyła ramionami i strąciła popiół na parapet.
- Idź, zrób to czego od ciebie oczekuje – szepnęła nagle, jakby zaczęła przeszkadzać jej myśl, że przez nią rozpada się małżeństwo Lucjusza.
- Szukałem was! – nagle usłyszeli głos Rosiera wchodzącego do salonu. – Uciekłaś mi w nocy, Marietto – upomniał żonę i skinieniem głowy przywitał się z Malfoyem. Podszedł do żony i ułożył ręce na jej biodrach.
- Wybaczcie, muszę coś załatwić – powiedział Lucjusz, wiedząc, że jego rozmowa z kobietą skończyła się i opuścił pomieszczenie.
- A ty nadal palisz – westchnął Evan wyciągając z rąk kobiety papierosa i zaciągając się nim.


Draco wniósł dziewczynę do swojego pokoju i delikatnie postawił ją na podłodze. Odgarnął włosy z jej twarzy i przyglądał się jej uważnie. Była chorobliwie blada, co uniemożliwiło ukrycie jej choroby przed pozostałymi mieszkańcami. Na twarzy miała niepewny uśmiech, zupełnie inny od tego ironicznego i dumnego, którym obdarzała go tysiące razy. Wyglądała na słabą, a to do niej zupełnie nie pasowało. Przynajmniej nie pasowało to Draconowi, dziewczyna w jego towarzystwie kreowała się na pewną siebie młodą kobietę.
- Jesteś pewna? – wyszeptał, całując ją w skroń. Obawiał się, że utrzymanie przy życiu dwóch osób, będzie dla dziewczyny zgubny.
- Draco – westchnęła – nie chcesz mi obiecać, że ożenisz się po mojej śmierci – przypomniała chłopakowi – a jeśli się nie ożenisz, nie będziesz miał dziedzica, którego potrzebujesz – szeptała, ciesząc się, że na razie oddycha jej się w miarę łatwo. Malfoy spojrzał na nią przenikliwie, jakby szukał przyczyny tych słów.
- Zrozumieją mnie – powiedział mając na myśli swoich rodziców. Lia zaśmiała się krótko.
- Musisz przedłużyć swój ród – powiedziała, układając dłonie na torsie chłopaka. – A ja zamierzam ci w tym pomóc – mruknęła i stanęła na palcach by dosięgnąć do ust chłopaka.
- Lia – zaczął, próbując zebrać własne myśli. – Jeśli stracę i ciebie, i dziecko będzie mi jeszcze ciężej – szepnął, gładząc policzki dziewczyny.
- Ożeń się po mojej śmierci – szepnęła i wzięła jego dłoń i ułożyła na swoim brzuchu, mając nadzieję, że chłopak zrozumie o co jej chodzi.
- Nie mogę – rzucił, patrząc na brzuch dziewczyny. – Lia, ja nie będę mógł – szepnął, czując łzy zbierające się w jego oczach.
- Zrób to dla mnie – poprosiła, kładąc dłoń na jego dłoni.
- Nie wymagaj tego ode mnie – wyszeptał i chciał podnieść rękę z brzucha dziewczyny, ale nie pozwoliła mu na to.
- Obawiam się, że będziesz musiał to zrobić – powiedziała, nie wiedząc jak przekazać chłopakowi pewną wiadomość. Na początku myślała, że będzie to swego rodzaju niespodzianka dla Malfoya, ale teraz z każda chwilą traciła pewność siebie i świadomość, że Draco ucieszy się z tej wiadomości.
- Dlaczego?
Lia wzięła głęboki oddech, wiedziała, że im wcześniej mu powie tym szybciej przekona go do ślubu z inną dziewczyną.
- Nasze dziecko będzie potrzebowało też matki – szepnęła, przyciskając dłoń chłopaka do swojego brzucha. Draco spojrzał na nią zaskoczony, po czym jedynie przytulił ją do siebie, nie wiedząc co może powiedzieć dziewczynie.


Severus nabrał powietrza w usta, by po chwili wypuścić je ze świstem. Zaśmiał się krótko, jakby chciał pokazać, że rozbawiło go stwierdzenie kobiety. Wyszło mu to jednak bardzo nienaturalnie. Kiedy zauważył nietęgą minę kobiety posadził ją na fotelu i kazał przynieść jej mocnej kawy, a sam odwrócił się do niej plecami, jakby chciał w ten sposób ukryć swoją tajemnicę.
- Kim on jest? – zapytała kobieta, parząc język kawą. Severus skrzywił się, po czym zerknął przez ramię na towarzyszkę.
- Jesteś pijana, Lily – powiedział, siląc się na normalny ton.
- Więc dlaczego to ci nie przeszkadza? – powtórzyła po raz kolejny swoje pytanie, w nadziei, że w końcu usłyszy na nie odpowiedź.
- Jestem nauczycielem – warknął odwracając się do Lily. – Uczyłem murzynów, azjatów – wymieniał.
- I tylko dlatego ci to nie przeszkadza? – zaśmiała się, upijając kawę i krzywiąc się przy tym. – Fuj.
Snape wywrócił oczami, chciał jak najszybciej zbyć kobietę, ale nie potrafił tego zrobić.
- Mówiłem już… - zaczął, ale kobieta mu przerwała.
- Ja też wiele rzeczy mówiłam – wzruszyła ramionami – ale interesuje mnie prawda.
Severus dziwił się, że kobieta w tak krótkim czasie zaczęła odzyskiwać względną przytomność umysłu.
- Powiedziałem prawdę – warknął. Nie chciał drążyć tego tematu. Ukrywał ten sekret przez wiele lat w sobie i nie widział powodów, by teraz ujawniać go.
- Nie oszukuj mnie – zaśmiała się gardłowo i wstała z fotela. Chwiejnym krokiem podeszła do mężczyzny i ujęła jego dłonie.
- Znasz mój sekret – szepnęła. – Kim on jest?
Severus odwrócił wzrok i przygryzł wargę.
- Daj spokój, proszę – wyszeptał i chciał odejść od kobiety, ale nie pozwoliła mu na to.
- Powiedz mi – zażądała.
- Lucjusz.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Chochlik dnia Śro 20:13, 05 Paź 2011, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Narcissa Malfoy
Administrator
PostWysłany: Czw 19:04, 06 Paź 2011 Powrót do góry


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 983
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!

Evan oddał papierosa kobiecie i uśmiechnął się do niej. Marietta zamknęła oczy i tym razem to ona zaciągnęła się dymem.
- Wyjedźmy stąd - mruknęła prawie słyszalnie i spojrzała na swojego męża.
Rosier na początku jej nie uwierzył, spojrzał na nią zdezorientowany i prosił o powtórzenie.
- Chcę stąd wyjechać, możemy ich zostawić. Ja również mogę się tobą zająć, a Narcyza… - Marietta zadławiła się ostatnim słowem. Sama nie wiedziała, dlaczego chciała wyjechać z Rosierem, ale w jej umyśle stało się coś niemożliwego. Po rozmowie z Lucjuszem zrozumiała, że w ich świecie, którym żądzą prawidła czystej krwi, nie ma miejsca na uczucia i miłość. Ten kto zaś znalazł w tych szeregach miłość może zwać siebie szczęściarzem. Marietta wiedziała, że Narcyzie się udało i że to ona jest tą osobą do której należy Lucjusz.
Rosier próbowała stłumić szloch, przyciągnęła Evana do siebie pod pretekstem stęsknienia się za nim, przycisnęła głowę do jego klatki piersiowej i zapłakała z powodu utraty miłości swojego życia.
Mężczyzna pogłaskał ją po plecach i szybko pobiegł za Lucjuszem. Wyjaśnił, że opuszczają Malfoy Manor i nie przybędą w najbliższym czasie. Za argument przemawiający za ich wyjazdem, podał chęć odbudowa małżeństwa.

Blondyn ruszył przed siebie chwiejnym krokiem. Wiedział, że to w końcu musi nastąpić, ale nie wiedział, że tak szybko. I pomimo, iż czuł coś do Marietty, to w tej chwili musiał to odrzucić, zostawić za sobą, i skupić się na odnalezieniu swojej żony, która była miłością jego życia. Wiedział również, że nie wybaczył by sobie, gdyby ją teraz stracił.
Zapiął płaszcz, upewniwszy się, że Rosierowie opuścili ich dwór deportował się do jednego z pierwszych miejsc, które przyszło mu na myśl. Wiedział, że Narcyza wybierze miejsce, z którym jest mocno związana. Nie miała ona rodzinnego domu, który po wielu kłótniach i awanturach przeszedł na ostatniego męskiego potomka Blacków.
- Narcyzo? - zapytał Lucjusz kiedy wszedł do wielkiego salonu w ich drugiej posiadłości w Anglii.
Szybkim krokiem przeszedł przez wszystkie pomieszczenia i kiedy zobaczył kilka dokumentów na wielkim stole, zorientował się, że obrał prawidłowy kurs.
Narcyza opuściła dom, nie po to, by uciec, lecz by pokazać Lucjuszowi, że nie jest skoro do akceptacji jego zachowania.
- Dlaczego tu przybyłaś? - zapytał Malfoy, kiedy zobaczył kobietę pochylającą się nad arkuszami, które starannie wypełniała drobnym drukiem.
- Chciałam mieć pewność, że będziesz mnie szukał - odrzekła chłodno i podała Lucjuszowi kilka zapełnionych kartek. Następnie podeszła do niego i wskazał kilka pustych miejsc na końcach kartek.
- Musisz podpisać trzy razy i wszystko zostanie anulowane - skwitowała i umieściła pióro w specjalnej sakwie.
- Anulowane? - zapytał dokładnie czytając treść dokumentów. Nagle jego twarz spoważniała, a on rzucił wszystko na stół. - Co to ma być? - zapytał głosem oczekującym natychmiastowej odpowiedzi.
- Wniosek rozwodowy, spisałam go w noc, kiedy ty i Rosier… Więc odkryłam, że nie jest przedawniony i proszę tylko o trzy podpisy - wyjaśniła. - Wtedy będziesz wolny, a ja… Jeśli mi pozwolisz, pozostanę na jakiś czas w tym miejscu, dopóki nie znajdę czegoś dla siebie - odparła smutno, jakby to co musiała powiedzieć kosztowało ją więcej, niż mogła wytrzymać.
- Czegoś dla siebie? - zaśmiał się ironicznie i szybkim ruchem podpalił dokumenty. Narcyza chciała jeszcze uratować strzępki papieru, ale Lucjusz zagrodził jej drogę popychając na sofę i grożąc palcem.
- Nie chcę mieszkać z Mariettą i tobą pod jednym dachem - syknęła oburzona jego ruchem, lecz mężczyzna się zaśmiał.
- Kochanie, pozwól, że coś ci wyjaśnię - zaczął, by po kilku minutach tłumaczeń skończyć przemówienie na temat odbudowy małżeństwa Rosierów i rozmowy z Mariettą.
Lucjusz uśmiechnął się do niej myśląc, że jest na wygranej pozycji, lecz Narcyza odwróciła twarz i pocałowała policzek Malfoya.
- To nic między nami nie zmienia - dodała dobitnie i pozostawiła Lucjusza w szoku.


Lia próbowała wypełznąć z objęć Malfoya, lecz Draco jej na to nie pozwolił. Ściskał dziewczynę z całych sił i dopiero kiedy zorientował się, że ją dusi, ustąpił i zrobił krok do tyłu. Zaśmiał się cicho i klasnął w dłonie.
- Ale eliksir… - zaczął doskonale pamiętając ich test. Próbka wyraźnie wykazała wynik negatywny, Lia nie była w ciąży, a oni nie wpadli.
- Było za wcześnie na wynik, wtedy jeszcze… Nie doszło do zapłodnienia - wyjaśniła. Po rozmowie z lekarzem, kiedy konsultowała z nim wiele opcji, uzdrowiciel wytłumaczył jej wszystkie aspekty ciąży, działanie eliksiru oraz zagrożenie spowodowane chorobą Nott.
Malfoy stał przez chwilę z otwartymi ustami, ale Camelia szybko je zamknęła. Następnie popatrzyła na niego próbując dowiedzieć się o jakimś planie na przyszłość. Po pierwsze nie mogli ukrywać choroby dziewczyny przed rodziną. A jakby tego było mało, musieli poinformować o zagrożeniu jej życia i o tym, że Camelia prawdopodobnie nie wychowa swojego dziecka. Kolejnym aspektem tej rozmowy miała być ciąża przed ślubem.
- Musimy wziąć ślub - skwitował pośpiesznie Draco. - I to jak najszybciej.
- Ale… - zaczęła Lia. Nie mogła teraz decydować za siebie. Wiedziała, że każdy krok musi z kimś przedyskutować. Na początku musiała porozmawiać z ciotką i wyjaśnić jej wszystko od początku. Następnie wypadałoby porozmawiać z rodzicami Dracona, a na samym końcu czekała ją poważna rozmowa z uzdrowicielami.
- Znasz zasady naszego świata, ojciec nigdy…
- Wiem, co sobie pomyśli twój ojciec. Draco, to jest twoje dziecko! - syknęła cicho Lia. Próbowała zabrzmieć jak kiedyś, ale siły jej na to nie pozwalały. - To jest twoje dziecko, a nie twojego ojca - rzuciła.
Malfoy przewrócił teatralnie oczyma i prychnął. Złapał dłoń Lii i pociągnął ją do miejsca, gdzie dziewczyna mogła usiąść i z nim porozmawiać.
Kiedy dotarli do małego salonu na drugim piętrze, młodzieniec zebrał skrzaty i kazał przygotować kolację wraz z całym zestawem leków dla Nott.
- Świat się zmienił, dziecko przed ślubem nie będzie zbrodnią - szepnęła Camelia, jakby do końca nie wierzyła w swoje słowa. Wychowywano ją inaczej, wpajano zasady dewizy czystej krwi, a Lia na zawołanie chciała złamać wszystko co ją kiedyś nauczono.
- Nie mów tak! - warknął. Draco znał swoją wartość i wiedział o pozycji jego rodziny. Nie mógł tego zniszczyć i zrujnować wizerunku swojego ojca. Choć kochał Lię całym swoim sercem i był świadomy jej choroby, nie mógł pozwolić na kompromitację jego przodków.
- Musimy porozmawiać z twoimi rodzicami - błagała Camelia, jakby miała nadzieję, ze państwo Malfoy wstawią się za nią i przyznają jej rację. Pragnęła by ktoś ją wsparł w tych złych chwilach. Miała oparcie tylko w Draconie, który chwilami wybuchał i dał się ponosić swojemu młodzieńczemu temperamentowi.
- Sama powiedziałaś, że to moje dziecko - wrócił do jej rozważań i wypił całą zawartość filiżanki na jednym wdechu. Czuł, że stres go zżera, a to miał być dopiero początek ich zmagań z wszystkimi przeciwnościami losu.
- Ciszej - mruknęła zasłaniając sobie uszy. Choć Lia czuła się dobrze, to choroba dawała jej się we znaki. Szybko przycisnęła kolana do swojej klatki piersiowej i pogłaskała swój brzuch.
- Czy to będzie tak wyglądać? - zapytał Malfoy nie wiedząc, czego ma się spodziewać w najbliższym czasie. Lia odpowiedziała mu wzrokiem, unikając niepotrzebnych słów i gestów. Objęła rękoma swoje nogi i próbowała sobie wyobrazić przyszłość, w której miało jej już nie być.


Lily prychnęła, po czym zaśmiała się cicho. Nie mogła uwierzyć Severusowi, kiedy sama mu to powiedziała, miała jeszcze nadzieję, że się myli, że wymyśla niestworzone scenariusze. Kiedy Snape przyznał jej się do swoich uczuć Greegrass pozostała bez słowa.
- Lucjusz Malfoy? - zapytała cicho, jakby jedno słowo jej nie wystarczyło. Potrzebowała potwierdzenia, że dobrze usłyszała.
Mężczyzna przełknął głośno ślinę i opadł na kanapę chowając swoją twarz w dłoniach.
- Nie wiem jak to się stało - wyznał pośpiesznie chcąc pokazać Lily, że nigdy tego nie planował, a jego uczucia były spontanicznym wymysłem jego psychiki.
- Zaraz ci powiem - odparła Greegrass, ale Snape zasłonił jej usta dłonią. W jego przypadku było inaczej niż z kobietą. Lily przyznała się, że odkryła tę siłę, dopiero po pocałunku z Narcyzą, więc przypuszczała, że podobnie było ze Snape`em.
- Nie, nie, nie, nie - zaczął Severus i chwycił dłonie Greengrass. Próbował przez chwilę wymyślić coś sensownego, a następnie kiedy chciał jej wszystko opowiedzieć, nie mógł wykrztusić ani słowa.
- Wiem, jak to działa - wyjaśniła Lily. Po części kobieta była zdruzgotana, ale z drugiej strony czuła satysfakcję. Nigdy nie przypuszczała, że fantazją Severusa może być mąż Narcyzy.
- Ale on mnie nigdy nie dotknął! - warknął mężczyzna uciszając Lily. - Bynajmniej tak, jak bym tego chciał… Jakbym tego pragnął - skończył Severus, a Lily uświadomiło sobie problem Severusa.
- Skoro nie zasmakowałeś tego owocu, to jak możesz za nim tęsknić? - zapytała Greengrass nie rozumiejąc podstaw Severusa i jego mani.
- Właśnie w tym tkwi problem, że moje pożądanie jest większe kiedy go widzę. Z każdym razem staje się to coraz większe, boję się, że kiedyś nie wytrzymam i…
- Zamilcz - odrzekła Lily przytłoczona jego haniebnym i żałosnym głosem.
Sama czuła słabość do Narcyzy, ale nie potrafiłaby zwierzyć Snape`owi o tym, że kiedyś rzuci się na panią Malfoy.
- On o tym nie wiem i nie może się dowiedzieć. Traktował mnie zawsze jako swojego przyjaciela, a ja…
- Wiem. Zawsze byłeś jego cieniem, zauważyłam twój stosunek do niego już dawno temu, ale nie rozumiałam wiele rzeczy. Teraz się wszystko wyjaśniło - wykrztusiła zrezygnowana, choć z drugiej strony czuła motyle w brzuchu. Ich ówczesna sytuacja wydawała się być pociągająca. W tym było coś tajemniczego i zarazem erotycznego. Greengrass pragnęła rzucić się na Severusa myśląc o Narcyzie, szepcząc jej imię, a w zamian chciała usłyszeć imię Lucjusza, jako odpowiedź na jego podniecenie.
- Nie chcę o tym rozmawiać - rzekł słabo, jakby obawiał się, że grzęźnie i tak już w mokrym gruncie.
- Ja też nie, ale… popatrz na to z innej perspektywy. Czyż to nie jest dziwne, że upodobaliśmy sobie akurat nich? To musi być jakiś znak - Lily zaczęła swoje wywody. Severus za każdym razem głośno wzdychał, jakby chciał uciszyć kobietę i powiedzieć jej, że musi zamknąć usta, ponieważ bredzi.
Greengrass zamknęła oczy i po raz kolejny tego dnia oddała się fantazji. Przejechała po torsie Snape`a i szepnęła coś nie zrozumiałego.
- Czy to nie jest podniecające? - zapytała, jakby odkryła w sobie całkiem inną osobę. Osobę, która chce eksperymentować i doznawać całkiem nowych wrażeń.
Kiedy w ich pokoju unosiły się tylko jęki imienia Narcyzy i Lucjusza, Snape skomentował to jednym krótkim zdaniem:
- Sypialnia cieni - po tych słowach Severus opadł na łóżku i zachłysnął się całkiem nową wizją życia.





Na końcu chciałam zakomunikować, że to ostatni rozdział kiedy pojawia się Marietta Rosier. Zrezygnowałam z tej postaci na korzyść Narcyzy i Lucjusza, więc teraz to oni tworzą mój wątek i są moimi postaciami. Rosier wróci, ale jeszcze nie wiem kiedy, na razie zapomnijmy o niej i skupmy się na na wątkach, które można przeczytać powyżej Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Narcissa Malfoy dnia Czw 20:09, 06 Paź 2011, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Chochlik
Przyszła pani Malfoy
PostWysłany: Czw 20:19, 06 Paź 2011 Powrót do góry
Przyszła pani Malfoy


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z sypialni Dracona (cii to tajemnica - jego rodzice o tym nie wiedzą!)

Lucjusz patrzył na oddalającą się postać kobiety i przez chwilę nie wiedział, co powinien zrobić. Oczekiwał, że żona przyjmie jego wyjaśnienia i wróci razem z nim do domu.
- Narcyzo – zawołał cicho, a kobieta na chwilę przystanęła, lecz po chwili zniknęła za kolejnymi drzwiami. Mężczyzna zakląć pod nosem i odrzucił swoją laskę i elegancki płaszcz na kanapę. Nie wiedział do czego ma prowadzić zachowanie blondynki, przecież przychodząc tutaj pokazał, ze mu na niej zależy i chce odbudować ich małżeństwo.
Pokręcił głową, po czym ruszył za kobietą, chcąc dowiedzieć się, o co chodzi. Zatrzymał się przed drzwiami prowadzącymi do ich tutejszej sypialni i delikatnie zastukał w nie. Kiedy nie usłyszał odpowiedzi, uchylił je delikatnie i wszedł do środka.
- Kochanie? – zawołał, ale ponownie odpowiedziała mu cisza. Wszedł głębiej do pomieszczenia i rozejrzał się po nim. Kiedy już chciał iść szukać dalej kobiety, usłyszał szmer dochodzący z małego saloniku znajdującego się obok.
Westchnął głośno i wszedł do kolejnego pomieszczenia. Zauważył Narcyzę siedzącą tyłem do niego, a przodem do palącego się kominka. Po cichu podszedł i usiadł obok niej. Chciał wziąć jej rękę w swoją, ale zrobiła elegancki unik i ponownie ułożyła rękę na swoim udzie. Mruknęła coś do siebie, ale nadal nie zaszczyciła go nawet jednym spojrzeniem.
- Co mogę zrobić żebyś mi wybaczyła? – zapytał cicho, nie wiedząc co ma zrobić by ponownie zjednać sobie kobietę. Narcyza zaśmiała się krótko, po czym zerknęła na męża.
- Czy kiedy starałeś się o moją rękę, też pytałeś się mnie co masz zrobić? – odpowiedziała pytaniem, na pytanie. Lucjusz spojrzał na nią zaskoczony.
- Ja… - wyszeptał, nie wiedząc co powiedzieć. – Nie patrzyłem tak na tą sytuację – mruknął, zdając sobie sprawę, że to są beznadziejne słowa.
- Lucjuszu, Lucjuszu – westchnęła i przeczesała palcami swoje włos, krzywiąc się przy tym nieznacznie. – Chciałabym porozmawiać z Draconem – wyszeptała nagle, czując niemiły uścisk w żołądku, to kobieca intuicja zaczynała jej podpowiadać, że dzieje się coś niedobrego. Mężczyzna spojrzał na nią, nie rozumiejąc dlaczego tak szybko porzuciła jeden temat i zajęła się drugim.
- Dobrze, powinien być z Malfoy Manor, z Lią – powiedział, siląc się na miły ton. – Narcyzo, ja… - zaczął ale kobieta położyła mu palec na ustach.
- Pokaż mi, że dalej jestem dla ciebie ważna – szepnęła, czując rozczarowanie, że jej mąż nie domyślił się, o co jej chodzi.


Lia starała się powstrzymać łzy napływające jej do oczu. Chciała wyobrazić sobie Dracona, opiekującego się ich dzieckiem, ślicznym synkiem o blond włosach i jego macochę. Przygryzła mocniej wargę. Musiała być silna i walczyć z chorobą przez najbliższe miesiące, by jej maleństwo mogło przyjść na świat. Czuła nieopisaną radość z tego powodu i chciała żeby Draco też to odczuwał, ale na razie on robił same problemy. Nagle poczuła łzę spływającą po jej policzku.
- Kochanie – westchnął chłopak wiedząc reakcję dziewczyny i otarł łzę spływającą po jej policzku. – Damy sobie radę – powiedział, mając nadzieję, że tak właśnie będzie.
- Musimy – rzuciła cicho, pozwalając by chłopak przytulił ją do siebie. – Ale najpierw musimy porozmawiać z twoimi rodzicami i moją ciotką – dodała, obawiając się reakcji dorosłych na nowiny.
- Porozmawiamy jutro, dzisiaj jest już późno – oznajmił chłopak i podał dziewczynie kanapkę. Wiedział, że od teraz jest odpowiedzialny za dwie osoby. Poza tym miał nadzieję, że jego rodzice poprą jego decyzję o ślubie i wytłumaczą dziewczynie, że jest to konieczność w tej sytuacji.
- Zajmiesz się naszym dzieckiem po mojej śmierci? – zapytała, w momencie, w którym Draco nieśmiało ułożył rękę na jej brzuchu, myśląc, że za kilka miesięcy będzie o wiele większy.
- Razem się nim zajmiemy – powiedział, chcąc wierzyć w swoje słowa. – I będziemy cholernie szczęśliwą rodziną – rzucił po chwili i zaśmiał się cicho.
Lia mruknęła coś i ponownie próbowała zatamować łzy. Chciała wierzyć słowom chłopaka, ale nie mogła. Zbyt dobrze zdawała sobie sprawę ze swojego beznadziejnego położenia i tego ile ryzykuje.
- Damy sobie radę – powtórzył, przekonując się do własnych słów.
- Na razie tak – mruknęła, chcąc wierzyć, że tak właśnie będzie, że jej ostatnie miesiące życia będą najlepszymi jakie przeżyła przez całe swoje życie.
- Później też – powiedział, gładząc dłonią jej brzuch. – Kupimy sobie jakąś willę w Anglii, a na wakacje będziemy się przenosić na wieś, żeby maleństwo mogło przebywać na dworze – mówił, nie wiedząc, że takimi wizjami sprawia ból dziewczynie.



Lily zachichotała, w odpowiedzi na reakcję Snape’a. Wiedziała, że ich sypialnia będzie najprawdopodobniej jedynym miejscem, w którym będę mogli obnażyć przed światem swoje prawdziwe pragnienia. Kobieta przejechała ręką po torsie mężczyzny i delikatnie pocałowała jego policzek.
- Musimy zastanowić się nad naszą przyszłością – oznajmiła nagle, nadal wtulając się w bok Severusa. Mężczyzna zerknął na nią zaskoczony.
- To chyba oczywiste – żachnął się. – Weźmiemy ślub i będziemy żyć w tym pokręconym związku – gdyby mógł najprawdopodobniej wzruszyłby ramionami. Była to dla niego całkowicie realna, a co więcej wiedział, że żadne z nich nie będzie robiło drugiemu wyrzutów i problemów z powodu innej orientacji.
- I myślisz, że będzie to dla nas dobre rozwiązanie? – zapytała cicho, przekręcając się na brzuch, tak by mogła patrzeć w oczy Severusowi.
- Tak – mruknął. – Dzięki temu ludzie nie będą gadać, że żyjemy na kocią łapę – zaśmiał się, myśląc, że ludzie są naprawdę głupi wierząc jedynie w to co widzą, lub słyszą od osób trzecich.
- Czasy się zmieniły – westchnęła kobieta.
- Może wśród ludzi nie pochodzących z rodów czystej krwi – powiedział, zdając sobie sprawę, że w ich otoczeniu takie zachowanie wzbudziłoby całą masę nie potrzebnych plotek i co gorsza sprawiłoby, że przez jakiś czas byliby głównym tematem rozmów.
- Możemy mówić, że pracujemy razem – rzuciła, zdając sobie sprawę, że przez wiele lat tworzyli dobrany duet w laboratorium i mogliby skorzystać z tego wytłumaczenia.
- Lily, takie wytłumaczenie nie zamknie im ust, a chyba wolelibyśmy żeby plotki trzymały się z dala od nas – mówił, bawiąc się rudym kosmykiem włosów kobiety.
- Może masz rację – westchnęła, kiedy spostrzegła, ze mężczyzna ma rację. Im więcej ludzie będą o nich mówili tym bardziej prawdopodobne jest, że wyda się ich słodki sekret


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Chochlik dnia Pią 19:31, 07 Paź 2011, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Narcissa Malfoy
Administrator
PostWysłany: Sob 23:00, 08 Paź 2011 Powrót do góry


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 983
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!

Narcyza zmarszczyła czoło czując się rozczarowana i nieco zawstydzona, że jej mąż po tylu latach małżeństwa nie wiedział o co jej chodzi. Ułożyła swoje usta w cienką linię i przełknęła ślinę. Dotknęła ręką udo Lucjusza, a następnie wstała i udała się do sypialni. Wiedziała, że dzieje się coś niedobrego, jednak postanowiła wrócić do Malfoy Manor zaraz z samego rana.
- Narcyzo? - zapytał za nią mężczyzna, ale kobieta nie tracąc czasu wzięła szybką kąpiel i udała się do łóżka. Wsunęła się pod grubą kołdrę i ułożyła się na końcu łóżka.
Zamknęła oczy i próbowała zasnąć, lecz na marne. Przez jej głowę przebiegało masę różnych myśli, które próbowała odgonić. I kiedy myślała, że zaśnie, obudził ją ciszy szelest.
Narcyza odwróciła się na drugi bok i spojrzała na Lucjusza.
- Wróć do Malfoy Manor - nakazała spokojnie nie chcąc wszczynać kłótni. Udała się do tego domu by zostać sama. Chciała wszystko przemyśleć i potrzebowała czasu.
- Kochanie, zostanę z tobą - zaczął, lecz blondynka prychnęła.
Ignorując swojego męża przesunęła się na skraj łóżka.
Nagle poczuła rękę Malfoya na swoim ramieniu. Chciała ją odtrącić i coś powiedzieć, ale po chwili stwierdziła, że Lucjusz nic złego nie robi. Kiedy mężczyzna zdał sobie sprawę, że jego dotyk nie przeszkadza żonie ponownie położył swoją dłoń na jej ramieniu. Lecz tym razem przejechał ręką do obojczyka Narcyzy, a następnie opuszkami palców kreślił wzroki na jej karku.
- Nie dotykaj mnie - syknęła pani Malfoy i gwałtownie wstała.
Lucjusz otworzył szeroko oczy. Nie wiedział, że jego dotyk może przerazić żonę.
- Myślałem, że… Sama powiedziałaś… - tłumaczył się, lecz Narcyza wyszła z sypialni.
Kobieta owinęła się szlafrokiem i ruszyła przed siebie. Sama nie wiedząc, gdzie kroczy w ciemnościach, doszła do pierwszego lepszego pomieszczenia i usiadła na łóżku.
Wplotła swoje palce w włosy i pociągnęła za nie. Chciała cierpieć i poczuć ból. Miała nadzieję, że fizyczny ból zagłuszy jej zranione serce i duszę. Miała dość ciągłego obrazu, który non stop pojawiał się w jej głowie. Pragnęła odzyskać Lucjusza, takiego jakim był przez bitwą. Marzyła odzyskać JEJ Lucjusza.
- Narcyzo - westchnął zastając kobietę w dziwniej pozycji.
- Nie będę udawać, że nasze małżeństwo istnieje - warknęła przez zęby.
Powoli traciła kontrolę nad sobą i swoimi myślami.
- To przestańmy - wyjaśnił spokojnie lecz z dużą rezerwą.
- Nie możemy - szepnęła beznadziejnie. - Straciłam cię dawno temu. Dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę - odparła żałośnie.
- Ależ nie straciłaś, jestem przy tobie - rzekł próbując zapanować nad sytuacją.
Narcyza prychnęła i ułożyła swoje dłonie na twarzy Lucjusza.
- Straciłam cię - westchnęła. - Nie jesteś MOIM Lucjuszem - wytłumaczyła i zwiesiła swoje ręce wzdłuż tułowia.



Lia wzięła głęboki oddech próbując przerwać rozmyślenia Dracona. Zaczęła kochać jego słowa na temat dziecka i jego przyszłości, ale najbardziej bolało ją to, że jej przyszłość była nie pewna.
Oparła czoło o swoje kolana i próbowała oddychać.
- Co się dzieje? - zapytał spokojnie Malfoy.
Camelia podniosła wzrok, by szybko znaleźć jakiś punkt odniesienia w pokoju i wpatrywać się w niego.
- Twoje opowiadania na temat dziecka i naszego życia - bąknęła oschle tak jak przed kilkoma miesiącami. Znowu chciała być panną Nott, dziewczyną, którą boją się przeciętni mężczyźni. Chciała być pożądaną, piękną i niezależną. A ówczesna sytuacja wydawała jej się beznadziejna, tym bardziej, że Nott czuła się nieatrakcyjna, chora i zależna w stu procentach od Malfoy`ów.
- Nie rozumiem - przyznał, ale po chwili roześmiał się i rzucił w Lię jakąś książką.
- Co to…? - zapytała i próbowała ją otworzyć, ale Draco ją uprzedził i kazał zakończyć jej wcześniejszy wywód.
- Mówisz tak o naszym życiu, jakby wszystko było pewne… Jakbyś wiedział, że wszystko się ułoży, ale mylisz się, Draco - opowiedziała i sięgnął po książkę, lecz Malfoy znowu jej zabronił.
- Nawet nie wiesz, że grubo się mylisz - zachichotał i przewrócił kilka stron książki.
- Co to jest? - zapytała widząc, że na okładce widnieje rok, mówiący o pochodzeniu książki.
- Książka - wzruszył ramionami.
- To widzę - syknęła nie na żarty. Nie miała ochoty na lekkie pogawędki z Draconem. Pragnęła prawdy i miała nadzieję, że kiedy będzie miała okazję porozmawiać z rodzicami Malfoya, a oni okażą jej wsparcie i podzielą się dojrzałością.
- Otwórz na stronie numer dwieście pięćdziesiąt cztery, a nasze życie się zmieni - dodał i klasnął lekko w dłonie. Nie lubił pokazywać emocji. Od małego uczono go, by pozostawiać uczucia dla siebie samego. Sfera wewnętrznych przeżyć była dla Malfoy`ów czymś intymnym, czym nie można się dzielić.
- Co to jest? - zapytała, kiedy zdała sobie sprawę, że książka pisana jest łaciną i starym angielskim. Dziewczyna miała problem z przeczytaniem pojedynczych słów, więc Draco wziął od niej księgę.
- Kiedy byłaś w szpitalu, odwiedziłem twoje mieszkanie. Dokładnie przeszukałem szuflady twojej ciotki i w jednej znalazłem tę książkę. Ciotka zapomniała ci ja dać razem z tymi gadżetami, które raz chciały cię zabić, a potem uratowały życie - zaśmiał się gardłowo i kontynuował - więc wziąłem ją i kiedy spałaś studiowałem. Miałem szczęście, że matka nauczyła mnie starego angielskiego, a ojciec opłacał lekcje łaciny.
- Ale co to ma wspólnego ze mną? - zapytała budując między nimi napięcie.
- To moja kochana - wskazał na książkę, a następnie na jej chore płuca - jest nic innego jak jeden z objawów ciąży. Twoje ciało broni się przed urodzeniem kolejnej potomkini, która będzie silniejsza od matki. - wytłumaczył. - Zorientowałem się, kiedy przypomniała mi się legenda o więzi córek i matek Le Fay. Nigdy nie czytałaś? - zapytał, ale Lia potrafiła tylko wybuchnąć płaczem.


Weny Olu Very Happy



A wiec teraz odezwa do Kasi. Nie wiem, czy wgl wchodzić na forum, czy nie… Bo chyba czytasz rozdziały, ale ostatnio logowałaś się we wtorek. Postanowiłyśmy zawiesić Twój wątek, z powodu braku wiadomości do Ciebie. Nie wiemy co się dzieje, pytamy na Sb, ale odpowiada nam cisza. Nie mamy już ani pomysłów na Twój wątek, ani cierpliwości prowadzić go same. Mam nadzieję, że przeczytasz to szybko i dasz nam odpowiedź! My również mamy masę nauki i innych problemów, ale jedna wiadomość na facebook`u nie zaszkodzi nikomu. Więc mam nadzieję, że rozważysz to i zrozumiesz nasz punkt widzenia. Nie robimy tego z powodu naszych powódek i złości, tylko z powodu braku kontaktu z Tobą.
Liczymy na szybką odpowiedź!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Chochlik
Przyszła pani Malfoy
PostWysłany: Nie 12:16, 09 Paź 2011 Powrót do góry
Przyszła pani Malfoy


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z sypialni Dracona (cii to tajemnica - jego rodzice o tym nie wiedzą!)

Lucjusz nie wiedział, o co chodzi jego żonie. Owszem zmienił się po wojnie, ale zrobili to wszyscy, w którzy brali w niej udział. Każdy z nich był wzywany do Ministerstwa, musiał udowodnić, że on i Draco są nie winni, a poza tym żył w przekonaniu, że jego ukochana umarła.
- Narcyzo, ja – wyszeptał, nie wiedząc do końca jak może jej wytłumaczyć jak wojna wpłynęła na niego. Jak jej strata wpłynęła na jego życie.
- Wróć do Malfoy Manor – powtórzyła i nagle zdała sobie sprawę, z tego jak żałośnie wygląda. Odgarnęła włosy na prawe ramię i zaplotła dłonie na piersi.
- Wróćmy razem – prosił mężczyzna.
- Chciałam być sama – wyszeptała. - Przybędę jutro rano – dodała, odsuwając się od mężczyzny.
- Nie wygłupiaj się – powiedział pośpiesznie, nie wiedząc jak może udowodnić Narcyzie, że wcale go nie straciła, że będzie tylko z nią i nikim więcej.
- Lucjuszu – westchnęła. - Nie wygłupiam się. Straciłam cię, nie jesteś już moim mężem - powiedziała cicho. Ją samą bolały te słowa, jednak męczący ją obraz, nie pozawalał na normalne funkcjonowanie.
- Jestem! - krzyknął. - Obiecaliśmy sobie wierność i miłość aż do śmierci! - zawołał, nie zdając sobie sprawy, że właśnie się pogrąża.
- Właśnie Lucjuszu, wierność – mruknęła, opadając na pobliski fotel.
- Gdybym wiedział, że żyjesz – wyszeptał, padając na kolana przed nią. - Gdybyś dała mi jakiś znak, nigdy bym się do tego nie dopuścił.
- Nie mogłam ci powiedzieć, że żyję! - powiedziała cicho. - Nie mogłam, po tym jak uciekłeś z pola bitwy! Powinnam was zabić za nie wykonywanie powierzonych zadań! - mówiła szybko, jakby chciała wypluć z siebie te słowa.
- Ale nie zrobiłaś tego – powiedział. - Narcyzo, wojna źle wpływa na psychikę człowieka. Każde przesłuchanie, na którym musiałem się stawić. Każda kolejna informacja o tych, którzy umarli i za każdym razem nasze nazwisko, pośród innych, mniej godnych. Draco, który snuł się po domu przez pierwsze kilka miesięcy i nawet nie potrafiłem mu pomóc, bo sam robiłem dokładnie to samo – powiedział, biorąc jej dłonie w swoje. Kobieta patrzyła mu prosto w oczy i przez chwilę chciała ulec mu, tak jak robiła przez wiele lat.
- Nie mogłam zabić mojej rodziny – mruknęła, wzdrygając się na samą myśl o tym czynie.
- Wiem – szepnął, ale kiedy jedną dłonią chciał pogładzić policzek kobiety, ta nie pozwoliła mu na to.
- Ale ja chcę żeby wszystko było tak jak kiedyś, kiedy byłeś moim Lucjuszem, a nie... - wzruszyła ramionami.
- Kochanie – westchnął – Świat się zmienił po wojnie – wytłumaczył, jakby to był jedyny powrót dla którego jego zachowanie uległo zmianie.
- To nie wojna cię tak zmieniła – szepnęła i wyciągnęła swoje ręce z objęć męża.
- Narcyzo – powiedział słabo, wiedząc do czego będzie dążyła rozmowa – ona nic dla mnie nie znaczy.
Kobieta zaśmiała się gorzko.
- Już świta – mruknęła. – Dokończymy tę rozmowę później.
Chwilę później wstała z fotele omijając klęczącego mężczyznę i wyszła z pomieszczenia, by ubrać się i szybko udać się do Malfoy Manor.


Chłopak był zdezorientowany zachowaniem Nott. Był pewien, że kiedy oznajmi jej tę informację będzie się cieszyć, a tym czasem ona siedziała skulona i płakała. Objął ją niezdarnie, uświadamiając sobie, jak bardzo nie wie jak może jej pomóc.
- Ciii – szepnął. Lia w odpowiedzi uderzyła go w klatkę piersiową.
- Wiedziałeś o tym wcześniej i mówisz mi o tym dopiero teraz! – warknęła i odsunęła się od niego. Otarła ręką łzy z policzków i zagryzła wargę.
- Dowiedziałem się kilka godzin temu – wyznał. Lia wstała z kanapy i podeszła do okna. Oparła czoło na szybie i przez chwilę stała w bezruchu.
- Nie mogłeś powiedzieć mi wcześniej? – zapytała słabo i obróciła się w jego stronę. Otuliła się szczelniej swetrem. – Oszczędziłbyś mi tego wszystkiego – machnęła ręką, jakby to miało obrazować wszystkie emocje, które targały nią przez ostatnie godzin.
Chłopak przyjrzał się jej i podszedł do niej. Stanął naprzeciwko Lii i przez chwilę patrzyli sobie tylko w oczy.
- Wybacz byłem zaabsorbowany inną informacją – przyznał i przelotnie dotknął jej brzucha.
- Z tego wynika, że wiedziałeś wcześniej niż ja – mruknęła z wyrzutem i spojrzała na niego wyczekująco.
- Nie – powiedział szybko. – Dopiero kiedy mi powiedziałaś, połączyłem wszystkie wiadomości ze sobą.
Dziewczyna skinęła głową i uśmiechnęła się lekko.
- Nigdy nie czytałam o Le Fay – przyznała. – Ciotka mi nie pozwalała.
Draco zmarszczył się i wyszeptał kilka niezrozumiałych dla Lii słów.
- Teraz rozumiesz dlaczego naciskałem na ślub? – zapytał ostrożnie. Miał nadzieję, ze teraz dziewczyna zrozumie jego intencje. Poza tym w obecnej sytuacji, nie mieli innego wyboru.
- Rozumiem – westchnęła, po czym zerknęła na chłopaka. – Ale najpierw czeka nas rozmowa z twoimi rodzicami.
Przed oczami miała jeszcze ostatnią awanturę, jaką zrobił im Lucjusz Malfoy, kiedy była tak zestresowana, że nie mogła wydobyć z siebie chociażby jednego słowa.
- Tym razem będzie moja matka – powiedział i zaciągnął dziewczynę do stołu żeby coś zjadła. Podał jej kanapkę do ręki.
- Ona nie będzie krzyczeć – rzucił, sięgając po kanapkę dla siebie. – Zapewne nawet się ucieszy.
Lia uśmiechnęła się słabo i ugryzła kęs kanapki.
- Chyba jeszcze nigdy nie oznajmiałeś jej takiej wiadomości – zapytała spoglądając na niego podejrzliwie. Dobry humor zaczął do niej wracać, kiedy okazało się, że nie zostało jej kilka miesięcy życia i będzie mogła wychować swoje dziecko.
Draco uśmiechnął się do niej po czym pocałował jej skroń.
- Oczywiście, że nie – zaprzeczył. Wplótł swoją dłoń w dłoń dziewczyny. – A nie mówiłem, że wszystko będzie dobrze?
- Wiedziałeś więcej niż ja – przypomniała mu. – Będzie dobrze o ile twój ojciec cię nie wydziedziczy.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Chochlik dnia Nie 13:18, 09 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Narcissa Malfoy
Administrator
PostWysłany: Nie 15:29, 09 Paź 2011 Powrót do góry


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 983
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!

Narcyza nie czekając na swojego męża, deportowała się do Malfoy Manor. Zwołała skrzaty i kazała im przyprowadzić syna wraz Lią. Pokierowała pozostałymi, tak by przygotowały śniadanie i zastawiły stół. Kiedy Lucjusz wszedł do salonu za Narcyzą, kobieta wyminęła go i zajęła miejsce po drugiej strony stołu, tak, że dzieliła ich odległość kilku metrów.
Mężczyzna westchnął ze zrezygnowania i usiadł.
Zawsze zasiadali blisko siebie, by mogli szeptać podczas posiłków.
Dorośli nie czekali długo, ponieważ już po kilku minutach w salonie pojawiła się Camelia i Draco. Na początku Nott była zmartwiona nieobecnością Rosier, ale Lucjusz wyjaśnił wszystkim co się stało.
- Państwo Rosier wyjechali z Anglii na jakiś czas. Przypuszczam, że szybko nas nie odwiedzą, więc Camelio możesz zwracać się do nas z każdym problemem - wyjaśnił i zerknął na Narcyzę.
Kobieta była zaskoczona takim obrotem sprawy, nie miała pojęcia, że jej kuzyn i Marietta Rosier opuścili ich dom.
- Kochanie, chciałam z tobą porozmawiać - wyszeptała Narcyza patrząc na swojego syna. Draco skinął głowę i szybko przeniósł wzrok na Lię. Camelia uśmiechnęła się nieśmiało i próbowała dać Draconowi znać, że chyba nie jest przygotowana do tej rozmowy. Za każdym razem kiedy jej wzrok przystawał na ojcu Dracona, czuła dziwne uczucie.
- Matko, my… - zaczął młodzieniec, ale jego ojciec przerwał tę rozmową głośnym chrząknięciem. Narcyza próbowała mu powiedzieć, że ma się nie wtrącać, ale on miał serdecznie dosyć tej sytuacji.
- Chcieliśmy wam powiedzieć, że Narcyza i ja… Mieszkamy w Malfoy Manor i nie mamy nic wspólnego z kontynuacją urzędu Czarnego Pana. Twoja matka - spojrzał na Dracona i kontynuował - zrezygnowała z tej funkcji i przekazała ją Severusowi. Chcieliśmy, żebyś wiedział, że twoja matka i ja…
- Mieszkamy razem, dopóki nie znajdę czegoś dla siebie. Oczywiście możecie mnie odwiedzać, jeśli będziecie mnie potrzebować - wtrąciła Narcyza i nakierowała Dracona na tory jego myślenia.
Pan domu uderzył pięścią o stół po słowach Narcyzy, ale nie skomentował tego ani jednym zdaniem. Pragnął rozmówić się z żoną po śniadaniu.
- Chyba chcieliście nam coś powiedzieć… - dodała blondynka i zerknęła kątem oka na zakłopotaną minę Camelii. Dziewczyna siedziała wyprostowana, ale z jej twarzy nie zniknęło przerażenie i zaskoczenie informacją, którą przekazał jej Draco.
- W zasadzie, to mieliśmy kilka wieści, ale na szczęście okazały się nieprawdziwe, dlatego dostaną one między nami - odpowiedział młody Malfoy, po czym Lia westchnęła głośno. Nie chciała by nowina o jej „przypuszczalnej” śmierci i chorobie rozprzestrzeniła się. Chciała to zachować dla siebie i Dracona. Marzyła jedynie o tym, by to było ich tajemnicą.
- Ale, muszą państwo wiedzieć… - mruknęła Lia, a następnie się poprawiła, by brzmieć doroślej i bardziej wyrafinowanie. Nie mogła po sobie pokazać, że jest słaba i nie pasuje do tej rodziny.
- Ależ kochanie możesz nam mówić po imieniu, prawda Lucjuszu? - odrzekła Narcyza a jej mąż jedynie skinął głową. Był zdruzgotany po słowach żony, które dotyczyły jej wyprowadzki w najbliższym czasie. Przypuszczał, że kobieta mu wybaczyła, a to co się stało, to jedynie chwilowe napięcie między nimi.
- Ojcze pamiętasz ten test w domku w Szwajcarii? - zapytał Draco i uśmiechnął się ironicznie, bowiem wiedział, że mężczyzna domyśli się co się stało.
- Oczywiście, że pamię…
- Więc było za wcześnie. Camelia skonsultowała się z lekarzem i to oficjalna wiadomość - potwierdził, ale jego matka nie miała pojęcia o co im chodzi.
- Nie rozumiem - odparła oschle.
- Jestem w ciąży - powiedziała Nott po kilku minutach ciszy. Wiele kosztowało ją wysiłku wyszeptanie tych kilku słów. Najbardziej bała się reakcji Lucjusza Malfoya, ponieważ doskonale pamiętała jego słowa w domku.
Narcyza otworzyła szeroko usta, ale nie skomentowała słów Camelii. Lucjusz natomiast zwiesił głowę i nie odezwał się słowem. Po pierwsze ta informacja do niego nie dotarła, a po drugie jego głowa była zajęta innym problemem.
Po jakimś czasie starsza kobieta uśmiechnęła się lekko. Nie z powodu wpadki tych dwojga, lecz z powodu faktu, że linia Malfoyów i jej krew skrzyżuje się z siłą i mocą Le Fay.
Lucjusz Malfoy nie zaszczycił zebranych ani jednym słowem. Po kilkunastu minutach ciszy wstał i wyszedł z salonu. Wychodząc poklepał syna po ramieniu. Lię zmartwił ten gest, dlatego szybko mruknęła do chłopaka. Młody Malfoy kazał wybaczyć matce i obiecał, że szybko wróci.
Wziął Lię za rękę i wyszli na dwór, by w ciszy porozmawiać i ustalić kilka zasad, które przedstawią rodzicom Dracona.


Nott wciągnęła powietrze do płuc i położyła głowę na ramieniu Dracona.
- Ta wiadomość im się nie spodobała - wyszeptała nie oczekują zaprzeczenia. Wiedziała, że ciąża była ich winą i nikt nie cofnie czasu.
- Myślę, że oni nas nie zrozumieli. To znaczy ojciec był odległy, a matka zbyt oficjalna - wyjaśnił nie poznając zachowania swoich rodziców.
- Musimy spotkać się z nimi i powiedzieć jakie mamy plany i co chcemy zrobić - odparła naciskając na chłopaka. Wiedziała, że w rozmowie z dorosłymi muszą wykazać się dojrzałością i znajomością zasad jakie kierują ich rodzinami.
- Mamy tylko dwie rzeczy do zrobienia - dodał niewzruszony, jakby ich sytuacja była najzwyklejsza na świecie.
- Ślub i wspólne wychowanie dziedzica, prawda? - zapytała, choć doskonale wiedziała, że to prawidłowa odpowiedź. Malfoy przycisnął ją do siebie i dmuchnął ciepłym powietrze na jej kark, chcąc jej udowodnić, że pomimo wpadki i szybkiego ślubu on będzie ją nadal kochał.


Narcyza długo siedziała sama przy stole. Nie zmieniła swojej pozycji, uważnie obserwowała skrzaty sprzątające jedzenie i czyszczące różne eksponaty w salonie. Nagle oparła głowę o ręce i zmusiła się do westchnięcia. Nie wiedziała co miała zrobić, choć udawała, że jest skora do pomocy, to tak naprawdę wiadomość Dracona i Lii ją zaskoczyła. Nie wiedziała jak zareaguje społeczeństwo, ani jak będzie wyglądało najbliższe kilka miesięcy. A jakby tego było mało nie mogła zapanować nad sobą i zachowaniem Lucjusza. Nie rozumiała swojego męża, który zrzucał cała winę na wojnę, która go zmieniła.
- Dlaczego powiedziałaś im, że chcesz się wyprowadzić? - zapytał Lucjusz wchodząc do salonu. Odsunął krzesło przy żonie i usiadł z impetem.
- Powiedziałam prawdę, potrzebowali tego… Zaufali i w zamian wyznali swoje sekrety - wyszeptała, choć nie miała zamiaru rozmawiać z mężczyzną.
- Czy zdajesz sobie sprawę co się stało? - zapytał lakonicznie.
- Tak, musimy zadbać o ślub i opinię publiczną - odpowiedziała głośno wzdychając.
- I nadal chcesz szukać domu dla siebie?
- Nie bądź głupi! - syknęła. - Wiesz, że reputacja rodziny będzie zmącona przez plotki. Musimy zachować pozory, więc będziemy udawać szczęśliwe małżeństwo - westchnęła niezadowolona z tej sytuacji.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Chochlik
Przyszła pani Malfoy
PostWysłany: Nie 17:45, 09 Paź 2011 Powrót do góry
Przyszła pani Malfoy


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z sypialni Dracona (cii to tajemnica - jego rodzice o tym nie wiedzą!)

Lucjusz uśmiechnął się nieznacznie. Zaistniała sytuacja choć nie była trudna i wymagała wiele dyskrecji, sprawiała, że mógł pokazać Narcyzie, że nadal jest jej mężem.
- Chcę własną sypialnię – oznajmiła spokojnie i kazała przynieść sobie kawę. Malfoy zerknął na nią zaskoczony. – Ty możesz zostać w naszej sypialni.
Blondyn przez chwilę nie wiedział jak ma zareagować.
- Nie, nie… Jeśli nie chcesz dzielić ze mną sypialni, wyniosę się do sąsiedniej – wyszeptał i upił łyk ze swojej szklanki.
- Dobrze. Zrobisz to do wieczora? – zapytała spokojnie, choć w głębi siebie cały czas zastanawiała się jak będą wyglądały następnie miesiące w Malfoy Manor. Będzie musiała wspierać Lię w ciężkim dla niej okresie, kiedy będzie musiała ukrywać ciążę. Wiedziała, ze z pomocą pieniędzy będą mogli wybrać dogodny termin ceremonii i strój taki by nie zwracał uwagi na brzuch dziewczyny. Wiedziała, ze zorganizowanie uroczystości na miarę Rosierów i Malfoyów to nie jest kwestia dwóch wieczorów. Będzie musiała zmusić do współpracy Lię.
Lucjusz obserwował swoją żonę, zastanawiając się, kiedy w końcu mu wybaczy i zrozumie, że to sytuacja w jakiej musiał funkcjonować sprawiła, ze się zmienił. Narcyza nie musiała chodzić i się tłumaczyć, tak jak robił to on. Poza tym powoli zaczęło do niego docierać, to co oznajmili im młodzi. Przeklinał w myślach Rosier, jest kobietą więc zapewne wiedziała, że jest za wcześnie żeby ocenić, czy dziewczyna jest w ciąży, czy też nie. A teraz kiedy ona wyjechała z mężem, ten cały bałagan został na ich głowie. Nie wspominając o obecności Camelii na ich dworze, już sam ten fakt był idealnym powodem do plotek. Poza tym zastanawiał się czy jego syn zrozumiał powagę sytuacji w jakiej się znalazł. W przeciągu najbliższych miesięcy będzie musiał się ożenić, a później wziąć odpowiedzialność za dziewczynę i noworodka.
- Na brodę Merlina, w co on się wpakował – westchnął nagle Lucjusz, całkowicie rozumiejąc ich beznadziejne położenie, kiedy każde z nich będzie musiało grać. Narcyza i on będą udawać szczęśliwe małżeństwo. Lia będzie udawać, że nie jest w ciąży, a Draco będzie aktorem każdej z tych sztuk.
- Dadzą sobie radę – oznajmiła oficjalnie kobieta. – Kiedy tylko plotki się uspokoją, zacznę szukać nowego domu.
Lucjusz niechętnie skinął głową, wiedział, że teraz nie wybije Narcyzie z głowy tego pomysłu, ale zanim ucichną plotki minie jeszcze wiele czasu.
- Ale czy my damy sobie radę – zastanawiał się, chcąc zając żonę rozmową, aż do powrotu Dracona i Lii. Kobieta prychnęła.
- Może Rosier by nie dała rady, bo jak widać wolała wyjechać niż zainteresować się dziewczyną, ale ja z pewnością sobie poradzę – powiedziała, uśmiechając się złośliwe.




Lia mruknęła coś w odpowiedzi na ten gest Dracona, czując, że to jeden z niewielu momentów, w których chłopak ukazywał swoje uczucia.
- Prawda – odpowiedział na pytanie dziewczyny, po czym mocniej ją objął. Zdawał sobie sprawę, że teraz powinien poprosić ja o rękę, ale chciał nad tym spokojnie pomyśleć, tak by całość zapadała na długo w ich pamięci. Chciał stworzyć pozory, że to nie sytuacja zmusiła ich do takich decyzji.
- Nigdy nie myślałam, że tak szybko zostanę matką – mruknęła, zdając sobie sprawę, że te trzydzieści kilka tygodniu minie niesamowicie szybko i stanie się odpowiedzialna, za osobę, która początkowo będzie od niej całkowicie zależna.
- Moja matka ci pomoże – powiedział spokojnie, jakby już to z nią ustalił.
- A ty? – zapytała miękko, uśmiechając się delikatnie do chłopaka. Draco wziął jej rękę w swoją i pociągną w stronę ogrodu. Chciał zabrać dziewczynę na krótki spacerek, gdyż zaraz powinni wrócić do jego matki i dokończyć rozmowę.
Draco zwlekał z odpowiedzeniem na to pytanie.
- Draco! – pisnęła dziewczyna, kiedy po dłuższej chwili nie otrzymała odpowiedzi.
- Ja zapewne też – powiedział w końcu, zastanawiając się czy jego ojciec uczestniczył w opiece nad nim, kiedy był dzieckiem. Zanotował sobie w myślach, że będzie się musiał o to zapytać, kiedy już pierwsze emocje opadną.
- Twój ojciec – zaczęła Lia, ale chłopak jej przerwał.
- Zostaw go mnie – zapewnił dziewczynę, wiedząc, że Lucjusz wywołuje u dziewczyny co najmniej strach. Widział, jak przy śniadaniu struchlała w jego obecności.
- Dobrze – szepnęła i otuliła się szczelniej płaszczem. Lia nadal nie mogła uwierzyć, że objawy, które lekarze zakwalifikowali jako nowotwór, było objawem ciąży. Poza tym myśl, że nosi pod sercem maleństwo na razie napawała ją swego rodzaju lękiem. Przerażało ją wszystko co miało związek z małymi dziećmi, ponieważ nigdy nie miała z żadnym kontaktu. Ponadto dochodził fakt ich ślubu i najbliższych miesięcy, kiedy będzie musiała udawać, ze nie jest w ciąży. Póki co będzie mogła mówić, ze jest chora, ale kiedyś te objawy będą musiały ustąpić. Poza tym później jej brzuch zacznie się robić widoczniejszy.
- Będzie ciężko – szepnęła nagle kiedy zaczęli wracać w stronę domu.
- Co nas nie zabije, nas wzmocni – powiedział przypominając sobie powiedzenie, które kiedyś powiedziała mu matka.
- Twój ojciec… - zaczęła, ale chłopak przerwał jej.
- Nie przejmuj się nim, błagam – powiedział. – To nasze dziecko i nasze sprawy.
Lia rzuciła mu zaskoczone spojrzenie, jeszcze kilka godzin temu sama mu to mówiła.
- Wracajmy – mruknął chłopak. Wolnym krokiem weszli do domu, a następnie udali się do jadalni, gdzie po raz ostatni widzieli matkę Dracona.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Chochlik dnia Nie 18:35, 09 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Narcissa Malfoy
Administrator
PostWysłany: Nie 18:55, 09 Paź 2011 Powrót do góry


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 983
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!

Lucjusz przewrócił oczyma, ale nie było mu do śmiechu. Nie rozumiał Narcyzy i nie miał pojęcia co nią kieruje. Zdawał sobie sprawę, że wina leży po jego stronie, ale nie mógł tego załagodzić.
- Kochanie, nie rozmawiajmy o niej - powiedział szybko Lucjusz. Próbował przytrzymać swoją żonę przy stole. Kiedy ona siedziała prosto i popijała kawę tak jak damie przystoi, Lucjusz garbił się i nachylał nad blondynką byle by pokazać jej, że mu na niej zależy.
- Nie mów tak do mnie - syknęła cicho rozglądając się czy przypadkiem nie ma Dracona w pobliżu. - Ją tak nazywałeś - wyjaśniła i splotła swoje dłonie.
Mężczyzna odsunął się od żony i zacisnął powieki. Nie wiedział co może zrobić i powiedzieć, ponieważ za każdym razem pogrążał się w chaosie słów i gestów.
- Narcyzo, ja naprawdę… - starał się coś wyjaśnić, ale zanim skończył jego zapał spełzł na niczym.
- Posłuchaj mnie, a wszystko będzie jasne - odrzekła i wzięła głęboki wdech. - To, że będę tu mieszkać i jeść z tobą posiłki, nie oznacza, że jesteśmy razem, czy kiedykolwiek będziemy. Zależy mi na reputacji naszego nazwiska i syna, która i tak jest już stargana przez jego młodzieńcze instynkty. Więc… Niech będzie jasne, że nie rozwiodę się z tobą z powodu opinii publicznej, ale to nie znaczy, że masz udawać miłego, przytulać mnie i całować kiedy tego chcę - wytłumaczyła i próbowała się zrelaksować.
- A chcesz tego? - zapytał nagle.
- „Tego”? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. Przez ostatnie kilka godzin czuła się jak w szkole, kiedy Lucjusz nie potrafił powiedzieć słowa. Czasami po prostu siedział naprzeciwko niej i patrzył, jakby była dziełem sztuki.
- Chcesz żebym cię pocałował? - zapytał, analizując ostatnie słowa Narcyzy.
Kobieta zaśmiała się delikatnie wiedząc, że Lucjusz jej nie słuchał. Wyłapał tylko kilka pojedynczych zwrotów.
- Lucjuszu ile razy mam ci powtarzać… - odparła, ale w połowie zdania mężczyzna zakrył jej usta swoimi wargami.
Narcyza próbowała złapać powietrze, ale zamiast tego odpowiedziała mu pocałunkiem, który był dłuższy i głębszy niż wcześniejszy. Lucjusz zachęcony gestem swojej żony, ułożył swoje dłonie na jej talii, lecz kiedy to zrobił Narcyza odskoczyła od niego i odeszła kilka metrów od stołu. Patrzyła na Lucjusza z otwartymi ustami i próbowała coś powiedzieć.
- To był ostatni raz - warknęła i poprawiła swoje włosy.
Mężczyzna skinął głową, sam nie wiedząc co ma zrobić. Ten gest nie tylko zaskoczył jego, ale i samą Narcyzę.
- Urządźmy bal na naszą cześć. Niech wszyscy wiedzą, że znowu jesteśmy razem, a nasza rodzina przygotowuje się do ślubu - zaproponowała Narcyza, wiedząc, że informacja o ślubie musi poprzedzać plotkę o ciąży. Lucjusz westchnął wiedząc, że czeka go największa farsa w jego życiu.


Lia pomimo wielu zapewnień Dracona nie potrafiła ot tak, przestać się bać Lucjusza Malfoya. Od lat, kiedy tylko widywała go w towarzystwie Dracona, powodował, że ręce jej się trzęsły. Czasami zastanawiała się jakim cudem znalazł żonę i ma syna!
- O czym tak zawzięcie myślisz? - zapytał Malfoy obchodząc krzak róży. Kochał ogrody przy posiadłości, ale od kilku miesięcy nikt o nie nie dbał, ponieważ jego matka nie mieszkała w Malfoy Manor.
- O twoim ojcu - powiedziała z grubej rury.
- Gdybym cię nie znał… To zabrzmiałoby dziwnie - wyjaśnił i ścisnął jej dłoń. Czuł ulgę, że tę najgorszą część rozmowy z dorosłymi mają już za sobą. Teraz wystarczył porozmawiać o ukryciu ciąży i zorganizowaniu ślubu.
- Ja mówię poważnie - rzuciła. - Nie wiem co mogę przy nim powiedzieć. Twojej matki nie znam, ale przeraziła mnie kiedy była… rządziła mrocznym światem… A moja ciotka wyjechała - skwitowała cicho, próbując powiedzieć Draconowi, że czuje się samotna i nie ma wielu osób, którym mogłaby zaufać.
- Masz mnie - Malfoy dobrze ją zrozumiał, lecz ta informacja ją nie pocieszyła.
- Wiem, kochanie. Ale brakuje mi kogoś komu mogłabym się bezgranicznie zwierzyć, kogoś kto jest kobietą - wyjaśniła. Pragnęła porozmawiać z kimś o ciąży i o jej objawach. Lia nie wiedziała czego ma się spodziewać i do czego to wszystko dąży.
- Masz moją matkę - wyszeptał, ale te słowa nie bardzo przekonywały Nott.
Po pierwsze nie znała matki Dracona, a patrząc na Lucjusza Malfoya, obawiała się, że ma podobny charakter. Po drugie nie potrafiłby się zwierzyć własnej teściowej, która urodziła tylko jedne dziecko i nie widzi świata poza nim. Po trzecie bała się, że Narcyza będzie dla niej nie miła, z tego powodu, że Lia odbierze jej syna, którego wychowywała przez całe życie.
- Ale ona… - marudziła.
Draco przewrócił oczami i zatrzymał Camelię. Przysunął ją do siebie i spojrzał w oczy.
- Przykro mi z powodu twojej ciotki - siostry, ale chcę dla ciebie jak najlepiej, a moja matka - zaśmiał się cicho i kontynuował - naprawdę zna się na rzeczy. Sama pamiętasz ten eliksir.
Dziewczyna przygryzła wargi. Całym sercem i duszą chciała wierzyć w jego słowa, ale poranne zachowanie Malfoyów wskazywało na coś innego. Lia bała się, że nie będą potrafili jej zaakceptować w rodzinie i będzie traktowała jako ta gorsza.
- Nie martw się o to. Jakoś dam sobie radę - pocieszyła Dracona, ale zanim dodała coś więcej znaleźli się w salonie.
Camelia słabo uśmiechnęła się do Narcyzy, ale kobieta nie odwzajemniła tego gestu, ponieważ była zaabsorbowana czymś ze swoim mężem. Wyglądała tak, jakby odkryła coś, co będzie miało znaczenie w przyszłości.
- Matko, ojcze - odrzekł Malfoy próbując zaznaczyć ich obecność w salonie.
- Twój ojciec - powiedziała Narcyza nie patrząc na męża. - Chce urządzić bal na moją część. Społeczeństwo musi wiedzieć, że znowu jesteśmy rodziną - wyjaśniła.
Lia uśmiechnęła się wiedząc, że szykuje się farsa. Draco spojrzał podejrzliwie na ojca, zaś Lucjusz nie wiedział dlaczego żona zrzuciła pomysł balu na niego. Najwidoczniej był w tym większy sens, który miał się ujawnić już podczas ich kolejnej rozmowy.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Narcissa Malfoy dnia Nie 19:17, 09 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Chochlik
Przyszła pani Malfoy
PostWysłany: Pon 20:15, 10 Paź 2011 Powrót do góry
Przyszła pani Malfoy


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z sypialni Dracona (cii to tajemnica - jego rodzice o tym nie wiedzą!)

Narcyza kazała usiąść synowi i swojej przyszłej synowej na kanapie. Dziewczyna usiadła na niej nieśmiało, pamiętając o stosownej odległości między nią i Draconem. Chłopak uśmiechnął się ciepło do Lii, a następnie do swojej matki.
- Wydamy bal za dwa tygodnie – oznajmiłam Narcyza, wiedząc, że nikt nie będzie podważał jej decyzji. – Liczę, że pomożesz mi w organizacji, Camelio. Musimy się lepiej poznać.
- Oczywiście – odparła cicho brunetka, czując wyraźny dystans między nią i panią Malfoy. Draco uśmiechnął się delikatnie, chociaż czuł, że Narcyza nadal ma bardzo oficjalny stosunek do nowej sytuacji.
- Ustalmy zasady działania – wtrącił się Lucjusz każąc przynieść skrzatom wino, a po chwili zastanowienia poprosił jeszcze o sok dla Nott.
- Po pierwsze nikt nie może dowiedzieć się o ciąży – powiedziała szybko Narcyza, spoglądając surowo na swojego syna i Lię.
Narcyza patrzyła jak dziewczyna spuszcza głowę i pomyślała, że Nott jest zupełnie zagubiona w nowej sytuacji. Powoli zdawała sobie sprawę, że oparcie Dracona może jej nie wystarczyć, teraz kiedy ciotka zostawiła ją samą sobie.
- To jest jasne, matko – powiedział spokojnie Draco i upił łyk wina. Lucjusz uśmiechnął się nieznacznie, wiedzą, że jego syn zrozumiał swoją część w farsie.
- Dobrze – westchnęła Malfoy i przez chwilę zastanawiała się, co jeszcze powinni ustalić wspólnie. – Powiadomimy wszystkich gości, że przez ostatnie miesiące ciężko chorowałam i dlatego nie bywałam w towarzystwie – Lucjusz skinął głową, a w ślady za nim poszedł Draco. – Ogłosimy też wasze zaręczyny i fakt, że nasza rodzina przygotowuje się do ślubu.
Lia przygryzła wargę, nagle zdając sobie sprawę, że ślub jest jedną z tych rzeczy, która czeka ją w przeciągu kilku najbliższych miesięcy.
- Pierścionek Draco – przypomniał chłopakowi ojciec, a ten rzucił mu tylko szybkie spojrzenie. Wiedział, że jego ślub z Lią jest czymś pewnym, ale chciał by zaręczyny były miłym wspomnieniem dla nich.
- Musimy wybrać termin ślubu, ale myślę, że to już ustalę z panną Nott – ciągnęła dalej Narcyza. – Poza tym wolałabym, żeby nie okazało się, że panna Nott mieszka w naszym domu. To by zwróciło niepotrzebne plotki w stronę rodziny.
- Oczywiście – potaknęła Lia, czując, że na żadną dłuższą wypowiedź się nie zdobędzie. Czuła się niesamowicie skrępowana w towarzystwie rodziców chłopaka.
- Oczywiście musimy wymyślić powód tak szybkiego ślubu. Plotki o ciąży zapewne się pojawią, ale nie możemy ich potwierdzać. – Narcyza ciągnęła swój wywód, ciesząc się, że nikt jej nie przeszkadza.
- O tym możemy pomyśleć później – westchnął chłopak.
- Tak, tak oczywiście – mruknął z roztargnieniem Lucjusz. Mężczyzna rozumiał powagę sytuacji w jakiej się znaleźli, wiedział, że każde z nich będzie musiało odegrać swoją rolę w jak najlepszy sposób, żeby całość zadziałała.
- Lucjuszu, Draconie, zostawicie mnie z Camelią? – zapytała uprzejmie kobieta, a dziewczyna rzuciła spanikowane spojrzenie w stronę Dracona. Chłopak delikatnie uścisnął jej dłoń, chcąc dodać jej otuchy.
- Doskonale się składa. Chciałem porozmawiać z Draconem – rzucił szybko blondyn i podniósł się z kanapy. – Pójdziemy na spacer, w wy zostańcie w salonie.
Narcyza skinęła głową, nie patrząc się w stronę swojego męża.

Kilkanaście minut później blondyn szedł spokojnym krokiem wzdłuż głównej alejki ogrodu i zastanawiał się o czym chciał rozmawiać z nim ojciec.
- W Szwajcarii rozmawialiśmy o tym i myślałem, że wypowiedziałem się jasne – rzucił groźnie, ale chłopak spojrzał tylko przelotnie na niego, nie przejmując się zbytnio tym co mówi.
- Pokłóciliśmy się w Szwajcarii, krótko po tym incydencie – powiedział spokojnie, chcąc dać Lucjuszowi do zrozumienia, że nic więcej nie zaszło między nim i Lią wciągu ostatnich dni. Starszy Malfoy skinął powoli głową.
- Nigdy nie myślałem, że mój syn wpakuje się w takie bagno – westchnął i zamilkł na chwilę.

Lia siedziała sztywno naprzeciwko Narcyzy i w dłoniach obracała naczynko z sokiem dyniowym. Nie znała matki Dracona i nie wiedziała, czego może się po niej spodziewać. Blondynka usiadła obok niej i wzięła jej ręce w swoje. Przez chwilę siedziały w ciszy.
- Zapewne masz wiele pytań – westchnęła Narcyza i uśmiechnęła się do dziewczyny. – Pozwól, że porozmawiamy o tym później – dodała po chwili, a Lia odniosła wrażenie, że myśli kobiety są skupione na czymś zupełnie innym.
- Dziękuję – szepnęła dziewczyna. I choć marzyła o rozmowie z kimś, kto powie jej czego może się spodziewać, nie wiedziała, czy chce żeby to była Narcyza.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Narcissa Malfoy
Administrator
PostWysłany: Wto 8:35, 11 Paź 2011 Powrót do góry


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 983
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!

Kiedy Lucjusz milczał, Draco chciał mu oznajmić, że da sobie z wszystkim radę. Nie chciał obarczać swojego ojca obowiązkiem nowego członka rodziny. Wiedział, że to był jego błąd i musi za niego teraz płacić. Z drugiej zaś strony wiedział, że coś jest nie tak. Od powrotu jego matki na dwór minęły już prawie dwa miesiące, a ona, ani jej ojciec nie spędzili ani jednej nocy w tym samym skrzydle Malfoy Manor.
- Ojcze, ten bal… - zaczął młody Malfoy, ale Lucjusz kiwnął przecząco głową.
- Żadnych zbędnych słów i gestów. Wasz ślub jest skutkiem rychłej wyprowadzki ciotki Camelii, myślę, że ten scenariusz powinien przypaść do gustu społeczeństwu - odrzekł ojciec Dracona, a następnie rozejrzał się dookoła.
- Tak jest, ojcze.
- I pierścionek, mam nadzieję, że postarasz się o to przed balem. Nie mam ochoty tłumaczyć się przed ludźmi dlaczego panna Nott nie nosi naszego rodzinnego skarbu. I wiedz, że to bal na cześć twojej matki, więc… Nie zepsujcie tego - skwitował pospiesznie Lucjusz.
- Czy matka i ty… Zauważyłem, że mieszkasz w lewym skrzydle, kiedy ona zajmuje prawą część - oparł młodzieniec, czym zatrzymał swojego ojca.
- Draco, mam teraz wiele na głowie, a jedną z takich spraw jest twoje nienarodzone dziecko. Więc bądź tak uprzejmy i zajmij się swoimi problemami - syknął Malfoy i opuścił pomieszczenie.


Kiedy Lucjusz rozmawiał ze swoim synem, Narcyza siedziała obok Nott i nie odzywała się słowem do dziewczyny. Jej myśli krążyły wokół skandalu jaki mógłby wybuchnąć, kiedy okazałoby się, że jeden z Malfoyów, żeni się ze względu na dziecko. Kolejne obrazy, które przemykały przez jej umysł dotyczyły Lucjusza. Choć mu wybaczyła, bo go kochała, to nadal nie mogła go do siebie dopuścić. Twierdziła, że mężczyzna musi poczuć się odpowiedzialny za to co zrobił, lecz z drugiej strony nie potrafiła patrzeć na niego, kiedy z dnia na dzień bardziej się załamywał.
Lia uważnie obserwowała Narcyzę, która zmieniała swój wyraz tworzy co kilka sekund.
- Proszę pani… - powiedziała cicho Nott odkładając naczynie na stół.
Pani Malfoy skrzywiła się i szybko wróciła do rzeczywistości.
- Camelio, powiedziałam, że nie musisz tak do nas mówić - żachnęła się i kontynuowała - poza tym, nie lubię się powtarzać.
Po tych słowach Lia zamarła. Wiedziała już, że rozmowy z Narcyzą będą należały do ciężkich chwil w jej życiu. Dziewczyna spuściła głowę i próbowała nie wyglądać na rozczarowaną, lecz właśnie tak się czuła. Nie miała już ani przyjaciół, ani ciotki, która zawsze potrafiła jej doradzić.
- Chciałam tylko podziękować - szepnęła panując nad sobą.
Narcyza otworzyła szeroko oczy, kiedy zauważyła minę Nott. Wiedziała już, że zrobiła złe wrażenie i za wszelką cenę musiała pokazać się z innej strony.
- Camelio, mam problemy z ojcem Dracona, więc nie jestem teraz sobą. Wiedz, że możesz do mnie przychodzić kiedy tylko chcesz i z czym chcesz - wyjaśniła, a Lia odetchnęła z ulgą.
I choć zdziwiła ją nagła zmiana Narcyzy i jej wyznanie, to Nott musiała się jeszcze nauczyć jak zaufać swojej przyszłej teściowej.


Żadne z nich się nie zorientowało, kiedy minęły dwa tygodnie, które upłynęły w ciągłym pośpiechu i zamieszaniu spowodowanym nadchodzącym balem.

- Draco, zachowuje się naturalnie! - ostrzegł pan domu syna i poprawił jego ubranie, jakby było niestarannie zapięte. - Każde potknięcie naszej rodziny będzie triumfem dla prasy i społeczeństwa. - wytłumaczył i sam zakończył swoje przygotowania do balu.
Obaj mężczyźni nie spodziewali się, że ten dzień nadejdzie tak szybko. Draco nie obawiał się niczego, prócz faktu, że będzie musiał obserwować młode dziewczyny zszokowane jego decyzją.
- Ojcze, co mamy mówić ciekawskim? - zapytał Malfoy. W takich sprawach wolał radzić się ojca, niż podejmować samodzielnie decyzje.
- Pastwo Rosier opuścili salony i Anglię. Przy okazji sprzedali dom, a że wy dwoje i tak mieliście plany pobrać się za niedługo, postanowiliśmy przyśpieszyć to wydarzenie i sprowadzić pannę Nott do naszego domu - wyjaśnił oficjalną wersję.
- Czyli możemy zapewniać, że nasza decyzja dostała podjęta już po osiągnięciu pełnoletniości przez Camelię?
- Oczywiście, że tak. Myślę, że powinniśmy już zejść. Goście się schodzą, a musimy jeszcze znaleźć twoją matkę z Lią - odrzekł straszy Malfoy.
- Przedstawienie ogłaszam za otwarte - wyszeptał sam do siebie Draco, lecz jego ojciec zaśmiał się na podsumowanie tej farsy.


Lia siedziała w swoim pokoju. Dostała kilka sukienek z pośród których musiała wybrać tą, która leży najlepiej. Camelia chciała wybrać suknię w kolorze czarnym, bała się, że będzie widać jej lekko zaokrąglony brzuch. Tak naprawdę, nadal była chuda i nie było widać żadnego śladu ciąży, lecz jej psychika dawała się we znaki.
Dziewczyna stanęła przed lustrem i próbowała wybrać pomiędzy dwoma kreacjami. Jedna była w kolorze jasnej wiśni, a następna w ciemnej zieleni. Nott była skłonna wybrać zieleń, lecz kiedy rozległo się pukanie do drzwi, Camelię ogarnęła pustka.
- Proszę - odrzekła i zanim się odwróciła zobaczyła matkę Dracona w czerwonej sukni stojącą w pokoju.
- Żadnych zieleni i wyrazistych kolorów - skwitowała Narcyza, a następnie się rozchmurzyła. - Musimy pokazać twoją niewinność.
Lia skinęła głową i za pomocą różdżki ubrała na siebie jaśniejszą suknię. Wiedziała, że gdyby nie była w ciąży, a jej ciotka-siostra nadal doradzałby jej w ubiorach, Camelia wystroiła by się w czerwoną sukienkę z głębokim dekoltem. Niestety tym razem, kolor ten był zarezerwowany przez gospodynię balu i panią domu.
Narcyza pomogła dopasować Lii dodatki, opowiedziała jej o oficjalnej wersji wydarzeń, podkreśliła jak ma się zachowywać, po czym lekko ją przytuliła i życzyła udanej zabawy.
- Na nas już pora - rzuciła przyjaźnie i wyprowadziła Camelię z pokoju. Obie panie kierowały się na główny hol, gdzie miały spotkać się z mężczyznami.


Holl na pierwszym piętrze świecił pustkami. Nie było na nim nikogo prócz wystrojonych gospodarzy i kilku portretów. Bal odbywał się na parterze i było to jedyne miejsce, gdzie goście mogli się swobodnie bawić i tańczyć.
- Camelia wie wszystko co ustaliliśmy zeszłej nocy - wyjaśniła Narcyza patrząc przelotnie na Lucjusza. Mężczyzna skinął głową, po czym Draco potwierdził zgodność swojej wersji z wersją Lii.
- Nie każmy czekać gościom - odrzekł uroczyście Lucjusz Malfoy i wziął swoją niezadowoloną małżonkę pod ramię.
Młodzieniec chwycił Camelię i tak oto cała czwórka wkroczyła na bal. Nie dało się nie zauważyć zachwytu społeczeństwa podczas przybycia Malfoy`ów. Jedni zachwycali się wyglądem Narcyzy, ponieważ wielu wierzyło, że pani Malfoy umarła na bitwie. Jeszcze inny byli zaabsorbowani nową postacią, która dumnie kroczyła obok sylwetki Dracona. I kiedy wszyscy myśleli, że będzie to jeden ze zwykłych balów, Lucjusz Malfoy przemówił ogłaszając zaręczyny swojego syna z panną Nott.
Po Sali przemknęło się echo szeptów i pisków zranionych dziewcząt, które o każdej porze dnia marzyły o ślubie z Draconem.
Malfoy`owie wiedzieli, że ta farsa będzie dla nich nie lada wyzwaniem.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Chochlik
Przyszła pani Malfoy
PostWysłany: Wto 20:24, 11 Paź 2011 Powrót do góry
Przyszła pani Malfoy


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z sypialni Dracona (cii to tajemnica - jego rodzice o tym nie wiedzą!)

Po oficjalnym rozpoczęciu balu i po ogłoszeniu emocjonujących wiadomości gospodarze i młodzi rozdzielili się, by móc porozmawiać w spokoju z zaproszonymi gośćmi. Lucjusz i Narcyza wtopili się w tłum licząc, że Draco i Lia dadzą sobie radę sami. Dziewczyna również miała taką nadzieję i choć zdenerwowanie dławiło ją, starała się pokazywać jaka jest zadowolona z takiego obrotu spraw. Draco wyszeptał jej kilka słów dodających otuchy, a następnie podał kieliszek z sokiem, wyglądającym jak wino. Ustalili, że fakt picia napoju wyglądającego jak alkohol, odsunie plotki o jej ciąży.
- Lia – usłyszeli nagle pisk, dochodzący zza nich. Chwilę później uświadomili sobie, że jest to głos Pansy Parkinson. Odwrócili się przodem do wołającej ich dziewczyny, a Camelia wiedziała, że teraz przedstawienie zaczyna się naprawdę.
- Draco – westchnęła ciemnowłosa dziewczyna i uśmiechnęła się zalotnie do chłopaka, Nott skrzywiła się nieznacznie i stanęła bliżej Malfoya, by zaznaczyć, że on jest jej.
- Witaj Pansy – powiedzieli niemalże równocześnie, a po chwili kiedy dotarły do nich panny Greengras, z nimi również się przywitali.
- Wydawało mi się, że nie przepadaliście za sobą w szkole – rzuciła odważnie Astoria, a Lia przeklinała w myślach jej głęboko wydekoltowaną sukienkę, z której niemalże wylewał się jej biust.
- Pozory mylą – westchnął Draco i uśmiechnął się miło, wiedząc, że ich szkolne koleżanki będą komentować tę rozmowę przez najbliższe tygodnie.
- Nic mi nie mówiłaś, Lia – powiedziała z wyrzutem Pansy, zerkając na pannę Nott. Dziewczyna nie wiedziała dlaczego w Nott zaszła taka zmiana, jeszcze kilka miesięcy temu nie chciała nawet rozmawiać o Malfoy, a teraz ma zostać jego żoną.
Astoria Greengras natomiast kipiała z zazdrości. Dwa lata temu usłyszała rozmowę swoich rodziców i Malfoyów, o połączeniu ich rodzin. I teraz kiedy była o krok od uzyskania pełnoletniości, była pewna, że tak też się stanie. Wiedziała, już teraz, że najchętniej uprzykrzyłaby życie Lii i tak nigdy jej nie lubiła.
- Wybaczcie mi – powiedział nagla Draco, kiedy dziewczyny zajęły się dość płytką rozmową. Chłopak obiecał swojej narzeczonej, że postara się wrócić do niej jak najszybciej. Musnął delikatnie jej policzek i odszedł od nich szybkim krokiem.
- Czyż on nie jest cudowny? – rzuciła Dafne, by pochwali uświadomić sobie, że to było nie na miejscu. – Przepraszam – poprawiła się szybko i uśmiechnęła się do Lii. Pansy gwałtownie ujęła prawą dłoń Nott, by zobaczyć sławny pierścionek zaręczynowy Malfoyów, o którym tyle słyszała.
- XV- wieczny – odpowiedziała szybko Lia, wiedząc, że padnie takie pytanie. Był to jej oficjalny pierścionek zaręczynowy, który miała dumnie nosić na każdej oficjalnej uroczystości. Drugi, który otrzymała od Dracona kilka dni temu, był skromniejszy i w towarzystwie tego pierwszego był niemalże nie zauważalny.
- Nigdy nie myślałam, że zostaniesz żoną Dracona – powiedział Pancy, nie kryjąc się ze swoją zazdrością.
- Do mojej ciotki wrócił mąż i przez ostatnie miesiące często przybywaliśmy do Malfoy Manor – skłamała lekko i upiła łyk soku ze swojego kieliszka, zastanawiając się gdzie zniknął Draco i jak długo będzie zmuszona ciągnąć tę niewygodną rozmowę.


Narcyza kątem oka obserwowała swojego syna i Lią, kiedy ci rozmawiali ze znajomymi ze szkoły. Odetchnęła kiedy zauważyła, że zachowują się dość naturalnie. Kobieta denerwowała się z faktu iż jest uczepiona do ramienia Lucjusza, ale powtarzała sobie, że tak musi się zachowywać by nie wzbudzić podejrzeń. Uśmiechała się i w niemalże każdej rozmowie wspominała, że ciężko chorowała, a jej życie wisiało na włosku, oraz o tym jaka jest niezwykle szczęśliwa z powodu ślubu swojego jedynego syna.
- Na kiedy planujecie uroczystość? – zapytała ich pani More, uśmiechając się ciepło do Narcyzy i Lucjusza. Ich rodziny miały dość bliskie stosunki.
- Najpóźniej za trzy miesiące – odparła szybko kobieta, licząc, że jeszcze wtedy brzuch Nott nie będzie zbyt widoczny.
- Bardzo szybko – odezwała się kobieta dołączająca się do rozmowy. – Czy aby to nie za szybko? Może Nott nie będzie odpowiednią osobą, by wżenić się do waszej rodziny.
Narcyza wiedziała, że każda z tych kobiet liczyła, że to jej córka zostanie żoną Dracona.
- Uważamy, że jest idealną partią dla Dracona – powiedział spokojnie pan Malfoy.
- Ale czy jest wam potrzeby taki pośpiech? – zapytała kolejna osoba dołączająca się do rozmowy. Narcyza uśmiechnęła się nieznacznie, oczekiwała takich pytań.
- Ta decyzja zapadła już dawno temu – wyjaśniła i poprawiła rękę, opartą na ramieniu Lucjusza. Kiedy tylko byli sami, nie szczędziła mu ostrych odpowiedzi, na każdą z propozycji naprawienia tego co działo się między nimi.
- Narcyzo – zaczął po raz kolejny, ale uciął czując mocniejszy uścisk na swojej ręce.
- Jesteś nie poważny? – zapytała tylko, dając mu do zrozumienia, że to nie jest miejsce na prowadzenie takich rozmów. Odgrywali swoją rolę, a ona mówiła, że muszą udawać szczęśliwe małżeństwo, oczekujące na ślub swojego jedynaka.
- Lucjuszu, Narcyzo! – podszedł do współpracownik mężczyzny i przez chwilę rozmawiali na jakieś błahe tematy, by później na kilka minut zacząć dyskutować o polityce.
- Ludzie mówią, że zależy wam na czasie ponieważ panna Nott jest w ciąży – powiedział z pewnym wahaniem, oczekując na reakcje gospodarzy. Narcyza jednak tylko roześmiała się, a Lucjusz rzucił coś o ludzikiej głupocie.
- Czego to ludzie nie wymyśla z zazdrości – powiedziała kobieta, uśmiechając się uroczo do znajomego.
- Chyba nie posądzasz naszego syna o tak haniebne postępowanie – powiedział spokojnie Lucjusz, czując, że dobrze wszedł w swoją rolę.
- Ależ nie, oczywiście, że nie – zaprzeczył szybko, czując, że zrobił źle zaczynając ten temat.
- Nasz syn jest dobrze wychowanym młodym mężczyzną – powiedziała spokojnie Narcyza, zerkając na męża. – Uroczystość miała odbyć się później, lecz państwo Rosier sprzedali swoją posiadłość i wyjechali z kraju, więc postanowiliśmy wziąć pannę Nott pod swoją opiekę i przyśpieszyć przygotowania – mówiła spokojnie, uśmiechając się uprzejmie.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Chochlik dnia Wto 21:07, 11 Paź 2011, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Narcissa Malfoy
Administrator
PostWysłany: Śro 17:35, 12 Paź 2011 Powrót do góry


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 983
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!

Lia przez jakiś czas prowadziła płytką i bezsensowną rozmowę na temat swojego przyszłego męża. Już od kilku minut zauważyła, że Astoria i jej siostra Dafne przyglądają się jej sylwetce, szczególną uwagę zwracając na brzuch.
Nott zmarszczyła delikatnie czoło i rozejrzała się po Sali w poszukiwaniu Dracona. Zauważyła tylko Malfoy`ów stojących niedaleko niej. Narcyza widząc jej zakłopotanie przywitała się z rodzicami dziewcząt. Młode kobiety widząc, że ich rodzinami zainteresowali się Malfoy`, postanowiły dołączyć do rodziców. W ten sposób Camelia została uwolniona przez wścibskie komentarze i spojrzenia.
Dziewczyna ochłonęła i ponownie poprosiła skrzata o wino. Kiedy nikt nie patrzył Nott użyła różdżki i zmieniła wino w sok. Musiała wzbudzać dobre wrażenie, nie tylko sobą i swoją postawą, ale również tym co piła i jadła. Wszystkie oczy młodych dziewcząt były skupione na jej każdym ruchu, jakby pragnęły najmniejsze wpadki Lii.
Zdeterminowana brunetka ani myślała dać powód tym młodym damom do śmiechu. Wiedziała, że to ona wygrała tę rundę i to ona będzie nosiła nazwisko Malfoy.
- Camelio! - zawołał ktoś, ale Nott zignorowała ten krzyk i udała się na poszukiwania Dracona.
Kręciła się pośród wirujących par i dziewczyn, które nadal miały nadzieję, że dzisiejsze ogłoszenie zaręczyn Dracona to tylko pomyłka.
Kiedy Lia była pewna, że na Sali nie ma chłopaka, postanowiła pokręcić się po dworze i poszukać go. Najpierw nakazała skrzatom znaleźć Dracona, ale zagubione stworzenia nie wiedziały czy mogą jej słuchać, ponieważ Malfoy zabronił im mówić, gdzie się podział.
Dziewczyna zaniepokojona zniknięciem Malfoya wpadła w szał. Nie dość, ze umówili się z jego rodzicami, że mają grać i pokazywać się wszędzie razem. To on postanowił sobie pójść nikomu nic nie mówiąc.
- Draco, zabiję cię! - warknęła Lia, kiedy upewniła się, że znajduje się na dworze, gdzie zabronione jest wejście gości.
Nie dostając żadnej odpowiedzi, Camelia ściągnęła białe rękawiczki i położyła je ma małym stoliku. Przetarła oczy widząc, że wchodzi do części domu, w której nigdy nie była. Obawiała się, że odkryje coś, co nie jest przeznaczone dla jej oczu.
- Draco! - krzyknęła. Miała nadzieję, że szybko znajdzie chłopaka i wróci z nim na bal odkrywając tę farsę.
Kiedy dziewczyna chciała już zrezygnować Malfoy wyszedł z jednego pomieszczenia i skierował się w jej stronę. Na jego twarzy był widać wyraźną maskę. Lia pragnęła go wypytywać o szczegóły jego zniknięcia, lecz zanim się zorientowała była już w centralnej części Sali i wirowała z Draconem na parkiecie.
- Gdzie byłeś? - syknęła mu do ucha i przelotnie się uśmiechnęłą do ich obserwatorów.
Malfoy przewrócił teatralnie oczyma i pocałował Lie w policzek, jakby chciał pokazać społeczeństwu, że bardzo się kochają.
- Porozmawiamy o tym po balu - szepnął ledwo słyszalnie.
Kiedy obydwoje poczuli, że ludzie wokół nich dołączyli na parkiet, rozluźnili się i nie musieli uśmiechać się jak do sera.
- Zostawiłeś mnie na prawie godzinę - warknęła cicho i westchnęła.
- Cóż ma godzina, do wspólnej przyszłości - zaśmiał się gardłowo, ale Lia syknęła coś, że nie daruje mu, jak ta farsa się skończy.
- Wiesz jak inni na mnie patrzeli! - była zdenerwowana, bo każda jaj wpadka była trumfem na sióstr Greengrass.
- Wynagrodzę ci wszystko po balu. Zresztą to był pomysł ojca i powinien ci się podobać - szepnął i zostawił Lię w szoku. Nott kompletnie nie wiedziała czego może się spodziewać, ponieważ Lucjusza Malfoya znała tylko z jednej strony. Jeśli ta „niespodzianka” miała być jego pomysłem, to Camelia wolała się zapaść pod ziemię.


Narcyza uścisnęła ramię Lucjusza, kiedy znudziła jej się rozmowa z podwładnym męża. Mężczyzna widząc, że zanudza małżeństwo, sam się szybko pożegnał zostawiając ich samych.
- Chyba podporządkowaliśmy większość na tej Sali - szepnął cicho Malfoy.
Narcyza spojrzała na niego i zaśmiała się głośno, tak, że połowa Sali popatrzała w jej stronę.
- Lucjuszu - mówiła dalej głośno. - To nie żadne nowiny - mruknęła, jako, że to zdanie było zarezerwowana tylko i wyłącznie dla jej męża.
- Wszyscy są oczarowani - przyznał Lucjusz myśląc, że w ten sposób nabije sobie punktów u Narcyzy.
- Oczarowani? - zapytała ironicznie nie wiedząc o co chodzi mężczyźnie.
- Tobą, kochanie - wytłumaczył pośpiesznie.
Kobieta machnęła teatralnie ręką.
- Kobiety patrzą na ciebie, ale to nie nowość… Więc dziwi mnie fakt, że ktoś jest mną oczarowany - powiedziała sarkastycznie i odeszła od Lucjusza.
Oczywiście Malfoy`owie rozstali się w uśmiechach, ponieważ przedstawienie się nie skończyło.
Blondyn nie chcąc robić scen uścisnął kilka przypadkowych dłoni i wymienił kilka błahych uwag, by zatuszować rozłąkę z żoną. Następnie jakby nigdy nic dołączył do małżonki.
- Dzisiaj mi nie uciekniesz - syknął sięgając po kieliszek z szampanem.
- Skoro robiłam to przez dwa miesiące i dzisiaj mi się uda - zaśmiała się i pomachała do swojej znajomej ze szkolnych lat.
Lucjusz chciał coś dodać, lecz zanim otworzył usta, Narcyza dotknęła przelotnie jego ręki.
- Twoja przyjaciółka idzie w naszą stronę. Nie będę wam przeszkadzała - żachnęła się i uśmiechając się radośnie do kobiety, którą mijała, opuściła mury Malfoy Manor.
Narcyza odetchnęła głęboko i ruszyła w kierunku ogrodów, które zawsze kochała. Od kilku miesięcy był zaniedbane, ale kobieta miała już plany na ich odbudowę. Pragnęła przywrócić im dawną świetność.
Pani Malfoy przelotnie musnęła płatki róż swoimi opuszkami palców, a następnie powędrowała w stronę fontanny, którą oświetlał delikatny blask świec.
Usiadła na małej ławeczce i patrzyła w dal, jakby chciał zobaczyć coś, co podpowie jej jak żyć i co zrobić w najbliższym czasie. Choć goście mogli powiedzieć, że dawno nie widzieli tak radosnej i szczęśliwej osoby jak ona, Narcyza czuła się samotna i skołowana wydarzeniami, które zawładnęły jej życiem.
Kobieta zgarbiła się lekko, jakby wiedziała, że teraz jest w swoim świecie i nikt z gości jej nie zastanie w takim stanie. Zresztą była niemalże pewna, że nikt ją nie zauważy w tym gąszczu krzewów i drzew, które gęsto zarosły od jej „śmierci”.
- Narcyzo - za kobietą rozległ się cichy głos, jakby ktoś nie pytał o jej obecność, a był pewny, że jest w tym miejscu. Malfoy zacisnęła powieki wiedząc, że będzie musiała zmierzyć się z rzeczywistością. Na szczęście w tym miejscu nie musieli grać i pokazywać się z innej strony.
- Chcę zostać sama - ogłosiła nie chcąc widzieć Lucjusza, lecz ten nie dał za wygraną. Przedarł się przez gąszcz roślin.
- Kiedy przychodziłaś tu na balach, nie chciałaś być sama - zaznaczył. - Czekałaś na mnie - odrzekł. Narcyza prychnęła.
- To było przed naszym ślubem! - odparła ironicznie, jakby te wydarzenia nie miały większego znaczenia.
- Kochanie, daj mi szansę - szepnął gorączkowo ściskając jej drobne dłonie.
- Wracajmy na dwór, na pewno goście zauważyli naszą nieobecność - rzuciła Narcyza.
- Wynagrodzę ci wszystko po balu, jak Draco i Camelia wyjadą z Wiltshire - szepnął jej do ucha, jakby oczekiwał, że ich problemy znikną od jednego pstryknięcia palcami.
- Coś ty wymyślił? - rzuciła ostro wiedząc, że nie da się porwać w jego gierki.
- Cierpliwości - rzekł gardłowo ściskając swoją małżonkę w pasie.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Narcissa Malfoy dnia Śro 18:14, 12 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Chochlik
Przyszła pani Malfoy
PostWysłany: Czw 19:05, 13 Paź 2011 Powrót do góry
Przyszła pani Malfoy


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z sypialni Dracona (cii to tajemnica - jego rodzice o tym nie wiedzą!)

Lia przygryzła wargi by nie powiedzieć czegoś złośliwego. Draco znał jej stosunek do Lucjusza i powinien wiedzieć, że nie chciałaby, żeby plątał się w to co dzieje się między nimi. Tańczyli dalej i przelotnie uśmiechali się do mijanych par.
- O nic się nie martw – szepnął jej chłopak, czując, że jest z czegoś niezadowolona.
- Ależ właśnie to zamierzam zrobić – rzuciła cicho, ściskając mocniej ramię Malfoya. Draco chciał coś jeszcze powiedzieć, ale podszedł do nich Blaise i panowie zamienili się partnerkami. Kiedy Nott tańczyła z Zabinim, jej narzeczony wirował z Astorią Greengras.
- Hej mała – szepnął murzyn, który miał w zwyczaju tak nazywać dziewczynę.
- Cześć duży – zaśmiała się, starając się cały czas zerkać na Darcona.
- Strasznie go pilnujesz – zauważył chłopak, kiedy dziewczyna przestała reagować na jego słowa.
- Blaise – westchnęła, choć był najbliższym przyjacielem blondyna i dla niej był dość bliskim znajomym – wiesz, że pilnuję jej, nie jego.
Chłopak zaśmiał się w odpowiedzi, ale w myślach przyznał rację Lii. Tak jak i ona miał świadomość, że Astoria będzie dążyła do wyznaczonego sobie celu. A niestety tym celem było małżeństwo z Draconem.
Tańczyli jeszcze przez kilka minut, lecz kiedy blondyn zniknął Nott z pola widzenia, poprosiła Blaise by przespacerował się z nią wzdłuż sali, w których mogli bawić się goście. Znowu robiła się nerwowa, plan był innych, a teraz chłopak ponownie zniknął nic nikomu nie mówiąc. Nieświadomie zacisnęła mocnej rękę na ramieniu murzyna.
- Lia, błagam – westchnął cicho. Dziewczyna szybko przeprosiła i rozluźniła uścisk.
- Przyrzekam, że zrobię mu krzywdę, kiedy tylko bal się skończy – warknęła. Spacerowali jeszcze przez chwilę, komentując stroje zaproszonych gości kiedy stanęli przed nimi Malfoyowie.
- Dzień dobry – powiedział szybko Zabini, skłaniając się delikatnie przed gospodarzami, a Lia uśmiechnęła się tylko do nich.
- Gdzie jest Draco? – zapytała Narcyza, zastanawiając się gdzie jest jej syn. Lia milczała przez chwilę zastanawiając się, co może powiedzieć swoim przyszłym teściom.
- Tańczył z Astorią, a później zniknął mi z oczu – wytłumaczyła powoli.
- Ach… panna Greengras – westchnął Lucjusz, przypominając sobie, że to właśnie Greengrasowie, najgłośniej komentowali ślub ich syna z Nott.
- Dobrze – rzuciła Narcyza mając nadzieję, że Draco nie zrobił czegoś złego, co sprowadziło by na ich rodzinę niepotrzebne spojrzenia i plotki.
- Wybaczcie nam – Lucjusz przeprosił młodych ludzi i razem z żoną oddalili się. Wcześniej jedynie zapewnili, ze zaraz znajdą Dracona.
- Dlaczego musiał zniknąć akurat z nią – rzuciła Lia, kiedy wyszła z chłopakiem na taras. Wczuła już, że teraz miarka się przebrała. Mieli pokazywać jacy są szczęśliwi i zakochani w sobie, a tym czasem on znikał, narażając ją na stres i coraz mniej przychylne spojrzenia społeczeństwa.

Narcyza elegancko wysunęła się z objęć Lucjusza i stanęła naprzeciwko niego.
Zmarszczyła czoło, zastanawiając się co wymyślił jej mąż.
- Cierpliwości? – zaśmiała się, widząc poważną minę mężczyzny.
- Wszystko powiem ci po balu, pod warunkiem, że mi nie uciekniesz – powiedział spokojnie, patrząc w oczy kobiecie. Narcyza wzruszyła tylko ramionami i zaczęła iść w stronę domu.
- Wracajmy na dwór – rzuciła tylko przez ramię, w myślach obawiając się tego pomysłu.
- Narcyzo – zawołał jeszcze, chcąc ją zatrzymać, ale kiedy kobieta tego nie zrobiła podbiegł do niej i ofiarował swoje ramię. Blondynka prychnęła cicho, ale po chwili przyjęła jego pomoc i wróciła do swojej roli. Uśmiechnęła się łagodnie do gości siedzących na ogromnym tarasie i wciągnęła męża do środka. Przez chwile rozmawiali z członkami jednego z rodów, połączonego z Malfoyami, a następnie zaczęli spacerować wzdłuż parteru, by zobaczyć jak bawią się ich goście. Wiele par wirowało na parkiecie, młode damy, którym zaręczyny ich syna zniszczyły marzenia stały w swoim gronie i pocieszały się, albo rozmawiały z wolnymi kawalerami. Narcyza cieszyła się, że ona w ich wieku już wiedziała, jak będzie wyglądało jej życie.
- Co wymyśliłeś? – zapytała cicho i przelotnie uśmiechnęła się do swojej szkolnej koleżanki.
- Powiedziałem, że dowiesz się po balu – przypomniał i po chwili rozmawiali już z ważnym pracownikiem ministerstwa.
Kiedy zakończyli tę rozmowę, natknęli się na Lię spacerującą z Blaisem Zabinim.

- Musimy go znaleźć – rzuciła Narcyza, kiedy zostawili już parę i szli dalej wzdłuż sali. – Znał plan! – mówiła cicho, gdyż były to słowa przeznaczone tylko dla Lucjusza.
- Może coś się stało – powiedział mężczyzna próbując bronić swojego syna. Przez ostatnie dwa tygodnie bardzo się do siebie zbliżyli. Draco zadawał mu wiele pytań dotyczących rodzicielstwa i choć się nie przyznawał, Lucjusz wiedział, że ta sytuacja go zaczyna przerastać. I on, i Lia musieli dorosnąć w ciągu kilu miesięcy i stworzyć rodzinę i kochający dom dla dziecka.
- Co mogło stać się na balu? – powiedziała Narcyza i razem z mężem weszli na pierwsze piętro, myśląc, że tam mógł się ukryć ich syn. Kiedy wchodzili po schodach, minęli Asturię Greengras, która wyglądała tak, jakby właśnie wygrała coś bardzo wartościowego.
- Draco! – zawołała pani Malfoym zaczynając niepokoić się obecnością dziewczyny w tym miejscu. Chłopak stał na korytarzu, z rozpiętą koszulą. Wyglądał tak, jakby właśnie stało się coś, czego będzie żałował jeszcze przez długi okres czasu.
- Dlaczego tu siedzisz? – rzuciła Narcyza. – I co tu robiła panna Greengras?
Chłopak otworzył kila razy usta, jakby chciał coś powiedzieć, jednak po chwili znowu je zamknął i ukrył twarz w dłoniach.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Chochlik dnia Czw 20:31, 13 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SSLYTHERIN - DARK SIDE Strona Główna -> Twórczość fanowska / Wspólne opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 12, 13, 14  Następny
Strona 8 z 14

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare