Forum SSLYTHERIN - DARK SIDE Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
Wspólne opowiadanie wersja nr 2 !
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 12, 13, 14
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SSLYTHERIN - DARK SIDE Strona Główna -> Twórczość fanowska / Wspólne opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Narcissa Malfoy
Administrator
PostWysłany: Sob 2:06, 16 Sie 2014 Powrót do góry


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 983
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!

Rosier usiadła na fotelu naprzeciwko Lucjusza, założyła noga na nogę i skrzyżowała ręce tuż pod swoimi piersiami, wyprostowała się i delikatnie przekrzywiła głowę na prawą stronę.
- Malfoy, to ty… - zaczęła Marietta, ale spojrzawszy na Lucjusza rozmyśliła się i dała mówić mężczyźnie, który gestykulował chcąc, by kobieta pozwoliła mu mówić.
- Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, czym kierowała się moja żona odbierając sobie życie – odrzekł Lucjusz spokojnie, po czym wskazał palcem na kobietę. – Co nie znaczy, że musisz mi o tym przypominać, Rosssier – wysyczał.
Marietta zaśmiała się, chociaż wcale nie chciała tego zrobić. Szybko położyła dłoń na swoich ustach, jakby myślała, że jeszcze ukryje czyn, którego dopuściła się kilka sekund wcześniej. Kobieta drugą ręką powoli przeczesała swoje włosy, a następnie szybko przeniosła wzrok na Lucjusza, który wydawał się rozbawiony całą sytuacją.
- Nie muszę tutaj siedzieć – powiedziała i gwałtownie wstała delikatnie się przy tym zataczając. – Jeszcze dzisiaj opuszczę dwór, a ty… Malfoy, będziesz radził sobie sam – skończyła dobitnie i skierowała się w stronę wyjścia.

ooOOOOOOOoooooooOOoooOoooooOO

Draco kurczowo trzymał Lię w pasie nie chcąc by dziewczyna wyślizgnęła się z jego ramion choćby na milimetr. Powoli do niego dochodziło, że stracił dwie ukochane osoby w przeciągu kilku godzin i nic nie potrafił na to poradzić.
- Lia… Lia… - szeptał Malfoy delikatnie głaszcząc swoją zmarłą narzeczoną po obu policzkach, jakby wierzył, że jego gesty potrafią ożywić dziewczynę. W swojej głowie zaczął układać scenariusze na kolejne sekundy i minuty, tak by przetrwać i nie dać się zwariować.
Młody mężczyzna wpadł na pomysł by dołączyć do Lii. Podszedł ponownie do kociołka i wstrząsnął nim próbując odzyskać chociaż kilka kropel eliksiru, który pomógł by mu zasnąć tak jak Camelii. Kiedy chłopak zorientował się, że naczynie jest puste a w powietrzu nie unoszą się już żadne opary, opadł na kolana i zakrył twarz dłońmi. Po chwili zawył z rozpaczy i z całej siły uderzył pięściami w kamienną posadzkę. Na wielkich kaflach pojawiły się ślady krwi, które powoli wsiąkały w wewnątrz ozdabiając pokój szkarłatem.
Malfoy spojrzał na Lię, po czym odnalazł różdżkę w pokoju i wysłał dwa patronusy niosące przerażającą wiadomość. Jeden był przeznaczony dla ojca, drugi zaś niósł wieść Rosier.


OooooOOoOoOOOooOOoooooooOOOOOOOoooooOOOooo

Marietta odwróciła się ostatni raz by jeszcze raz ujrzeć Lucjusza, ale zamiast mężczyzny zobaczyła przez swoim oczami wielkiego patronusa, który z całą pewnością należał do młodego Malfoya. Kobieta przekręciła głowę i spostrzegła, że w pokoju jest jeszcze jedna kula światła niosąca dokładnie tę samą wiadomość: Lia nie żyje.
- Nieee…. – westchnęła Rosier i zrobiwszy krok do tyłu, osunęła się po ścianie rozbijając wielki wazon stojący na komodzie niedaleko wyjścia.
Lucjusz nagle otrzeźwiał i gwałtownie doskoczył do rannej kobiety. Odsunął z jej twarzy wilgotne od krwi włosy i delikatnie zaczesał je do tyłu. Następnie Malfoy próbował postawić Mariettę na nogi, ale kiedy zorientował się, że kobieta w ogóle nie ma siły utrzymać równowagi, wziął ją na ręce.
Rosier na granicy przytomności przykleiła swoją twarz do szyi Lucjusza.
Mężczyzna starał się utrzymać trzeźwy umysł i myśleć jasno. Pierwsze co przyszło mu na myśl, to zaniesienie Marietty do lecznicy, która znajdowała się dworze. Pomieszczenie zawierało wiele fiolek z eliksirami i księgi, które opisywały najróżniejsze choroby i przypadłości świata.

OOoooooOOoooOOoooOooooOOOOOOOooooooOOoooooo

Chłopak nie przestawał krzyczeć. Powoli kończyła mu się siła, dlatego opadł obok ciała Lii. Chciał ją wziąć w ramiona po raz ostatni, ale kiedy zorientował się, że dziewczyna nie jest sina ani blada, odskoczył od niej jak oparzony. Przyłożył swoją dłoń do jej policzka i otwarł szeroko usta, jakby próbował zrozumieć co się dzieje. Widział jak umiera jego matka i doskonale zdawał sobie sprawę, że człowiek kilkadziesiąt minut po śmierci jest blady, przeraźliwie biały. Lia miała swoją jasną cerę, ale była ona gdzie nie gdzie przekrwiona, jakby w dziewczynie tliło się jeszcze życie.
- Na brodę Merlina! – warknął sam do siebie i zaczął biegać między stolikiem, na którym stał kociołek, a łóżkiem, na którym leżała dziewczyna.
Draco nigdy nie był dobry w eliksirach. Zawsze miał przyzwoite stopnie, ale to tylko sprawka Snape’a, który na każdym kroku starał się przypodobać Malfoyom. Jednak chłopak był na tyle bystry, iż zauważył, że coś tu nie gra.
Draco urwał kawałek pergaminu i delikatnie przetarł dno kociołka. Następnie przysunął papier do swojego nosa i wziął głęboki oddech. Po kilku sekundach powtórzył tę czynność jeszcze parę razy, po czym opadł na podłogę zapadając w sen.
Malfoy jeszcze tego nie wiedział, ale jego nagłe zaśnięcie było spowodowane tym, iż nawdychał się oparów eliksiru snu, który przez pomyłkę uwarzyła Lia.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Chochlik
Przyszła pani Malfoy
PostWysłany: Nie 15:14, 17 Sie 2014 Powrót do góry
Przyszła pani Malfoy


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z sypialni Dracona (cii to tajemnica - jego rodzice o tym nie wiedzą!)

Lucjusz szedł powoli w stronę domowego skrzydła szpitalnego. Kobieta była lżejsza niż myślał. Wydarzenia ostatnich dni musiały sprawić, ze wyraźnie zeszczuplała. Nogą otworzył drzwi i następnie delikatnie ułożył Rosier na białym szpitalnym łóżku u zaczął się krzątać w poszukiwaniu odpowiedniego eliksiru.
- Nigdy nie było tu porządku – mruknął, przestawiając fiolki z odpowiednimi eliksirami z jednej na drugą stronę. Kiedy w końcu znalazł odpowiedni wywar podszedł do kobiety i delikatnie uniósł jej ciało od barek w górę i podsunął pod nos eliksir. Według tego co wiedział w ciągu kilku minut Marietta powinna się ocknąć. Wyczarował pluszowy wałek, który wsunął pod nogi kobiety. Usiadł w fotelu i zamyślił się. Mógł tylko marzyć by wiadomość przekazana im przez Dracona była mylna.
- Lucjuszu – mężczyzna usłyszał cichy szept kobiety.
- Nic nie mów – mruknął – zaraz podam ci wodę.
Marietta nieznacznie skinęła głową. Lucjusz wyczarował poduszki, na których kobieta mogła się wygodniej położyć.
- Lia? - zapytała cicho, biorąc od blondyna szklankę wody.
- Jak tylko poczujesz się lepiej przeteleportujemy się do Dracona. I Lii.


Lia nie wiedziała, że przez przypadek do swojego eliksiru śmierci dodała zbyt mało sproszkowanego skrzydła nietoperza i jedyne co udało jej się uwarzyć to bardzo mocny i niebezpieczny eliksir nasenny. Ciało dziewczyny broniło się przed szkodliwą dawką wywaru i z granic śmierci przeniósł ją w stan bardzo mocnego snu.

Rosier i Malfoy teleportowali się wprost do sypialni w dworze Lii i Dracona. Kobieta od razu podbiegła do swojej siostry. Nie wyglądała na martwą – jej twarz miała naturalny dla dziewczyny kolor. Złapała ją za nadgarstki, puls był bardzo słabo wyczuwalny, ale z pewnością żyła. Jej pierś nieznacznie unosiła się do góry, jakby z trudem mogła złapać powietrze.

Lucjusz widząc, że Marietta zajęła się Lią kucną przy swoim jedynym dziecku. Miał nadzieję, że chłopak nie był na tyle głupi i nie poszedł w ślady swojej ukochanej. Nachylił się nad nim i otworzył szerzej oczy. Draco cicho pochrapywał. Wziął do ręki kawałek pergaminu i przysunął do nosa. Nagle zaniósł się głośnym śmiechem. Marietta spojrzała na niego z pogardą.
- Chyba oddycha – wyszeptała. - Trzeba ją ratować!
- Zobacz – mruknął i zanim podsunał kobiecie kawałek pergaminu ponownie otarł nim ścianki kociołka.
- Lia koncertowo popsuła swoją truciznę – dodał. A Marietta zbladła czując zapach tak dobrze znanego jej eliksiru nasennego.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Narcissa Malfoy
Administrator
PostWysłany: Nie 22:01, 17 Sie 2014 Powrót do góry


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 983
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!

Marietta prychnęła głośno i odrzuciła swoją głowę do tyłu. Czuła się już bardzo dobrze i była wdzięczna Malfoyowi za eliksir, który postawił ją na nogi. Kobieta dawno nie czuła się równie dobrze, dlatego szybkim krokiem podeszła do mężczyzny i zerknęła na dno kociołka. Machnęła teatralnie ręką, po czym spojrzała w kierunku śpiących Lii i Dracona.
- Przypomnij mi, żebym przeprowadziła z nimi poważną rozmowę… – rzuciła Rosier przeglądając porozrzucane przedmioty po pokoju. - … kiedy już będą przytomni.
Lucjusz Malfoy za pomocą czarów oczyścił pokój przywracając mu dawny blask. Pozamykał wszystkie okna w posiadłości, po czym nakazał elfom by zajęły się zakopconymi ścianami. Mężczyzna cały czas obserwował Mariettę kątem oka, starając się nie przegapić żadnego z jej ruchów.
- Wezwijmy personel z Świętego Munga – zaproponowała Rosier, która nigdy nie próbowała bawić się w uzdrowiciela. – Odpowiednio się nimi zajmą nie robiąc przy tym niepotrzebnych szkód – dopowiedziała starając się zrozumieć dlaczego Camelia ubrała się w czarną, żałobną sukienkę.
- Nie – odrzekł mężczyzna przyglądając się swojemu synowi. – Weźmiemy ich do Malfoy Manor, do lecznicy, w której byłaś.
Marietta zmarszczyła noc i delikatnie pokręciła głową na znak, że się nie zgadza. Lecznica była wspaniałym miejscem do zatamowania krwawienia, ale nie nadawała się do przyjęcia dwóch pacjentów z ciężkimi objawami zatrucia.
- Nie pozwolę ci zabrać Camelii do Malfoy Manor – powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- To tylko głęboki sen, nic im nie będzie – dopowiedział pospiesznie Malfoy nie patrząc w stronę Rosier.
Marietta zaśmiała się gardłowo.
- Gdyby wypili eliksir nasenny dawno by mnie tu nie było – warknęła Marietta. – Nie rozumiesz, że chciała się zabić? To co wypiła było śmiertelnym napojem, który w trakcie działania osłabł zmieniając swoje oddziaływanie na organizm. Kiedyś sama przez to przechodziłam – skończyła Rosier i zamknęła oczy ściskając przy tym powieki. W tym momencie kobieta przypomniała sobie jak sama w latach młodości próbowała się zabić. Nauczyła się wtedy pewnej sztuczki, która ocaliła Lii życie. Marietta nigdy nie trzymała w domu odpowiedniej ilości składników do uwarzenia śmiertelnych napojów. Nott o tym nie wiedziała, dlatego sporządziła eliksir myśląc, że wszystko robi tak jak należy.
- Czego mi nie mówisz? – zapytał cicho Malfoy doskonale wiedząc, że kobieta go słyszy.
- Nie mówię ci wielu rzeczy – rzekła szybko Marietta i odwróciła się w stronę Lucjusza. – Im mniej wiesz tym lepiej dla ciebie i… - ciągnęła, po czym deportowała się z domku wraz Lią i Draconem. -… dla nas – westchnęła Marietta, kiedy zorientowała się, że znajduje się w szpitalu.


KILKA MIESIĘCY PÓŹNIEJ
Camelia oblizała swoje wargi i próbowała otworzyć oczy, jednak z każdym kolejnym ruchem przekonywała się, że coś jest nie tak. Wokół siebie słyszała ciche szepty i szmery, jakby chmara owadów przedostających się z jednego do drugiego punktu. Dziewczyna podniosła rękę i próbowała dotknąć swojej twarzy. Pomimo wielkiego wysiłku, Nott dotknęła jedynie brzucha przekonawszy się, że z jej ręki wychodzą różne przedmioty.
Szybkim ruchem Lia otworzyła oczy, oślepił ją blask lamp i świec znajdujących się dookoła jej łóżka.
- Gdzie ja jestem? – zapytała siebie rozglądając się dookoła. Gdyby ściany były białe, byłaby niemalże pewna, że jest w szpitalu, jednak pokój był bardzo podobny do tego, który znajdował się w posiadłości Rosier.
Camelia próbowała sobie przypomnieć co się stało i co robi w tym dziwnym pomieszczeniu całkowicie sama.
Dziewczyna przekręciła się na drugi bok próbując wyciągnąć nogi spod wielkiej narzuty. Kiedy ponownie spróbowała wydostać się z łóżka, do pokoju wpadła przerażona kobieta, która powstrzymała Lię jakimś niewerbalnym zaklęciem.
- Panienka już się obudziła – krzyknęła nieznajoma klaszcząc w dłonie.
- Gdzie ja… - zaczęła Nott.
- W Świętym Mungu, ale to specjalne piętro – wytłumaczyła kobieta w myślach przeliczając pieniądze jakie dostała od Lucjusza Malfoya za opiekę nad dziewczyną.
Camelia starała się zadać jakieś pytanie nieznajomej, ale kobieta była tak podekscytowana faktem, że Nott się ocknęła i nie przestawała mówić.
- Czy ja… Czy mogę… - próbowała wykrztusić Lia, ale czuła w gardle wielką gulę.
- Niech panienka…
- Może pani wyjść – odrzekł donoście Lucjusz Malfoy wkraczając do pokoju. – Sami się wszystkim zajmiemy – dodał wskazując swoją laską w stronę wchodzącego do sali Dracona.
- Czy jest tu Marietta? – zapytała w końcu Lia siląc się na uprzejmy ton. – Czy mogę z nią porozmawiać? Nie chciałabym jej martwić… Czy wszystko u niej w porządku?
Draco wpatrywał się w dziewczynę zahipnotyzowany, Lucjusz widząc postawę syna, sam postanowił ratować sytuację.
- Twoja siostra Camelio… - zaczął Lucjusz. – Nie widziałem jej od trzech miesięcy, dlatego nie potrafię ci odpowiedzieć. Niebawem się tu zjawi – dodał wiedząc, że sam stoi przed ciężkim zadaniem. Pierwszy raz od jakiegoś czasu zobaczy Rosier.
- Siostra? – dziewczyna była zszokowana słowami starszego Malfoya.
Draco doskoczył do Lii i ujął delikatnie jej dłoń. Palcami lewej ręki przejechał od nadgarstka do palców pokazując w ten sposób, że dziewczyna może na niego liczyć.
- Tak, twoja siostra – wyszeptał chłopak ciepło uśmiechając się do swojej narzeczonej.
- Malfoy, dlaczego się do mnie tak szczerzysz? – wysyczała Camelia, która najwidoczniej zapomniała ostatnich kilkunastu miesięcy swojego życia.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Chochlik
Przyszła pani Malfoy
PostWysłany: Śro 21:50, 20 Sie 2014 Powrót do góry
Przyszła pani Malfoy


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z sypialni Dracona (cii to tajemnica - jego rodzice o tym nie wiedzą!)

Draco spojrzał przerażony na swojego ojca. Uzdrowiciele wspominali, że dziewczyna może nie poznać ich twarzy, czy też kojarzyć pewnych faktów ze swojego życia. Nie przypuszczał, że nie będzie pamiętać ostatnich miesięcy, które spędzili razem.
Lia patrzyła to na jednego, to na drugiego Malfoya, nie wiedząc dlaczego to oni dbali o nią.
- Chcę zobaczyć się z moja ciotką – powiedziała mocno akcentując ostatnie słowo. Zanim Lucjusz zdążył odpowiedzieć dziewczynie do sali weszła Marietta. Coś zmieniło się w niej przez te trzy miesiące. Lucjusz przyłapał się na myśli, że Rosier wygląda tak jak wtedy kiedy była młoda, zanim spotkały ją wszystkie rozczarowania.
- Ciociu, tak się cieszę, że cię widzę – wyszeptała Lia, czując ulgę, że już nie musi rozmawiać z Malfoyami. Kobieta podeszła do łóżka dziewczyny i spojrzała na nią.
- Myślę, że będziesz miała nauczkę – powiedziała stanowczo i po chwili coś w niej zmiękło. Pogładziła dziewczynę po głowie.
- Nauczkę? - wyszeptała. Marietta szerzej otworzyła oczy. Lia nie pamiętała co zrobiła.
- Camelio – zaczął Lucjusz ale Marietta uciszyła go ruchem ręki.
- Porozmawiamy o tym w domu – powiedziała uspokajająco. To nie był czas ani miejsce by uświadamiać Lii czego nie pamięta.
- Powiedz mi, co pamiętasz – poprosił Lucjusz, zauważając lekkie roztargnienie Marietty.
- Po bali pan z moją ciotką zadecydował, że mamy się przeprowadzić do Malfoy Manor – powiedziała szybko. Chciała coś jeszcze dodać ale do jej sali wszedł uzdrowiciel i poprosił wszystkich o zostawienie go samego z pacientką.

Draco usiadł na jednym z białych krzeseł i ukrył twarz w dłoniach. Lia nie pamiętała tego co między nimi było. Czuł panikę zbierającą się w jego piersi.
- Długo się nie widzieliśmy – Lucjusz chciał zagadać kobietę, ale ta zbyła go wzruszając ramionami.
- Miałam dużo na głowie – przyznała. Nadal pragnęła Lucjusza, ale wiedziała, że jeśli zbyt szybko rzuci mu się w ramiona, on potraktuje ją jako osobę, która pomoże mu zapomnieć o zmarłej żonie, a nie jako kobietę, w pełnym tego słowa znaczeniu.
- Aż tyle żeby nie odwiedzać swojej siostry? - zawołał hardo mężczyzna.
- Odwiedzałam ją każdego dnia – wysyczała. Może nie była idealnym opiekunem, ale nigdy nie zostawiłaby Lii samej bez odpowiedniej opieki w szpitalu.
- Nikt cię nigdy nie widział – westchnął.
- Nie tobie to oceniać – stwierdziła odchodząc kilka kroków od Lucjusza. Mężczyzna nie potrafił zinterpretować zachowania kobiety. Ostatni raz kiedy się widzieli mógłby przysiąść, że chciała zatracić się w jego ramionach, a potem zniknęła na trzy miesiące, a kiedy w końcu się spotkali ona zgrywała niedostępną.
Podszedł do nich uzdrowiciel przerywając ich pozorną rozmowę.
- Możemy porozmawiać? - zapytał. Do tej pory wszystkie decyzje w sprawie panny Not podejmował Malfoy, ale mężczyzna chciał teraz przedyskutować sytuację ze wszystkimi zebranymi osobami.
- Słuchamy – powiedziała Marietta i złożyła ręce na piersi.
- Panna Not powinna jeszcze odpoczywać. Oczywiście jeszcze obserwujemy jakie szkody wyrządził jej eliksir.
- Nic nie pamięta – rzucił rozgoryczony Draco.
- Tak... - westchnął mężczyzna. - Nie potrafię w tym momencie powiedzieć czy wróci jej pamięć. W jej przypadku należy czekać. Mogą państwo jeszcze na chwilkę wejść do Camelii, ale proszę jej nie martwić.
Draco wyrwał się żeby czym prędzej znaleźć się z ukochaną kobietą, ale Lucjusz zatrzymał go i puścił przodem Mariettę.
- Ciociu – zawołała Lia – gdzie jest Gabriel?
Draco zbladł.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Narcissa Malfoy
Administrator
PostWysłany: Czw 20:02, 21 Sie 2014 Powrót do góry


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 983
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!

Młody Malfoy szybko się wyprostował nie dając po sobie znać, że jest zszokowany pytaniem Lii. Draco doskonale pamiętał dzień, w którym dowiedział się o śmierci Gabriela - ich wspólnego syna. Tamtego dnia nic do niego nie docierało i kiedy wydawało mu się, że już zapomniał o tym wydarzeniu, Camelia przywołała wszystkie bolesne wspomnienia.
Po chwili chłopak zorientował się, że nie jest sam w pomieszczeniu i szybko zerknął na swojego ojca, żeby zobaczyć jego reakcję na słowa Lii. Lucjusz Malfoy stał w drzwiach, niewzruszony słowami Camelii. Mężczyzna zastanawiał się nad postawą Rosier, nie widział jej od trzech miesięcy, dlatego starał się zapamiętać każdy, nawet najdrobniejszy gest kobiety.
- Cicho – odpowiedziała delikatnie Marietta i stanęła nad łóżkiem, w którym leżała młoda dziewczyna. Rosier próbowała zarejestrować słowa Camelii i przyporządkować je do zdarzeń, które miały miejsce podczas ostatniego roku przed „wypadkiem” Nott. Marietta nie potrafiła sobie niczego przypomnieć co miało związek z imieniem Gabriel.

Camelia chciała ponownie zapytać o małego chłopca, ale Rosier widząc, że dziewczyna stara się wydobyć z siebie kolejne zdanie, uciszyła ją gestem ręki. Draco zauważył reakcję kobiety i podziękował jej w myślach, po czym skinął w jej kierunku, dając jej znak poparcia. Młody Malfoy nie przepadał za Rosier, zawsze mu się wydawało, że ta kobieta ukrywa w sobie wiele mrocznych tajemnic.
- Dziękuję – szepnął Draco do Marietty, kiedy zdał sobie sprawę, że kobieta działa na jego korzyść. Chłopak był skory przebaczyć Rosier i zrestartować swoje wspomnienia dotyczące jej osoby.
- Musisz odpoczywać – zauważyła ciemnowłosa i dotknęła dłoni Nott w geście empatii. Marietta nie wiedziała na ile poważna jej demencja dziewczyny. Rosier błagała w myślach, by stan Camelii okazał się krótkotrwały, nie chciała bowiem, by Nott nie pamiętała tak wiele wydarzeń ze swojego życia. Owszem, większość roku była jednym wielkim cierpieniem dla Camelii, ale czarna dziura w umyśle tak młodej osoby mogła być zagrożeniem nie tylko dla niej samej, ale również dla jej otoczenia.

- Lia pamięta niektóre wydarzenia – westchnął Draco trzymając się za głowę. Nie rozumiał dlaczego Camelia nie pamięta całego roku, a właśnie wspomniała o ich dziecku. Malfoy starał się poukładać wszystkie te wskazówki w jedną całość, ale im bliżej był jakiegoś sensownego wyjaśnienia, tym prędzej starał się to wyrzucić z głowy. Każdy kolejny, możliwy scenariusz był bardziej absurdalny.
W tym samym czasie młoda dziewczyna wpatrywała się w całą trójkę. Marietta była jakaś inna. Wydawała się starą Rosier, ale w jej mimice było więcej wrażliwości. Nott nie rozumiała również dlaczego Draco jest tak zatroskany, a pan Malfoy wydaje się naprawdę przejęty całą sytuacją.

Po paru minutach milczenia Camelia ponownie przemówiła, tym razem swoim pytaniem zaskoczyła nie tylko Mariettę, ale również stojącego nieopodal mężczyznę.
- Ciociu, czujesz się już lepiej? – zapytała Lia.
Rosier kiwnęła przecząco głową.
- Cały czas czuję się dobrze – odrzekła doskonale udając. Nadal miała w pamięci wszystko co ją spotkało do tej pory. Jak mogła się czuć dobrze siedząc w szpitalu obok chorej Lii, Dracona i Lucjusza Malfoya.
- Jak dziecko? – szepnęła Nott w stronę swojej siostry.
Rosier rozszerzyła oczy ze zdziwienia, po czym natychmiastowo przeniosła swój wzrok na Lucjusza. Malfoy wziął głęboki oddech, który był słyszalny na drugi końcu pomieszczenia, a Draco prychnął.

Marietta chciała się odezwać, ale tym razem Draco jej przerwał i zaczął opowiadać Lii jakąś nieznaczącą historię, która wydarzyła się za czasów Hogwartu.
Rosier wpatrywała się w okno, jakby próbowała znaleźć w krajobrazie odpowiedź na pytania, które zadawała sobie sama w głowie. Marietta zorientowawszy się, że Nott jest pochłonięta opowieścią Dracona, opuściła salę, by udać się do gabinetu uzdrowiciela. Lucjusz ruszył za kobietą. Musiał się dowiedzieć, dlaczego Lia miesza wszystkie wydarzenia ze swojego życia i łączy je w jedną całość.

OoooOOoooOOooOooOooooooooO

- Lia, opowiedz mi wszystko co pamiętasz – poprosił Draco, wiedząc, że dziewczyna jest zmęczona. Było mu żal dziewczyny, ale chłopak starał się za wszelka cenę dowiedzieć, co się dzieje. Przez wiele tygodni egzystował z dnia na dzień, modląc się by Nott obudziła się i nadal była jego Lią.
Dziewczyna uśmiechnęła się sztucznie do Dracona.
- Nic, co miało by wspólnego z tobą – warknęła ledwo słyszalnie, doskonale pamiętając ich „akcję” na szóstym roku.
- Ale wspomniałaś o Gabrielu – westchnął zmarnowany Malfoy i przysunął się bliżej Camelii.
Dziewczyna przeniosła swój wzrok na przeciwległą ścianę i wywróciła oczyma.
- Malfoy, ty to się nigdy nie zmienisz – walnęła, nie pamiętając już kim jest Gabriel.


OoooOoooOooooooooOoOOOoooo

Marietta szła szybkim krokiem, mijając uzdrowicieli i odwiedzających. Rosier chciała się jak najszybciej znaleźć w gabinecie uzdrowiciela, którego zatrudnił Malfoy do opieki nad Camelią. Kobieta musiała wyjaśnić, dlaczego Nott miesza ze sobą wydarzenia z ostatniego roku.
Nagle Marietta znalazła się na pustym korytarzu, który prowadził wprost do pomieszczenia, w którym urzędował poszukiwany uzdrowiciel.
- Pani Rosier – odrzekł Malfoy, zrównując się krokiem z Mariettą.
- Tylko nie zaczynaj – wycedziła kobieta przez zęby, nie mając ochoty na romansowanie na szpitalnym korytarzu.
- Chciałbym z tobą porozmawiać… - zaczął Lucjusz, zmieniając swój oficjalny ton.
- Nie mamy o czym – odpowiedziała natychmiastowo Rosier.
- Owszem mamy – westchnął Malfoy i wręczył kobiecie dziwnie wyglądający przedmiot.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Narcissa Malfoy dnia Czw 20:05, 21 Sie 2014, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Chochlik
Przyszła pani Malfoy
PostWysłany: Sob 17:39, 30 Sie 2014 Powrót do góry
Przyszła pani Malfoy


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z sypialni Dracona (cii to tajemnica - jego rodzice o tym nie wiedzą!)

Marietta głośno wciągnęła powietrze na widok przedmiotu, który podał jej mężczyzna. Metalowy przedmiot ciążył jej w dłoni. Kobieta najchętniej wyrzuciłaby go za siebie i już nigdy na niego nie spojrzała.
- Skąd to masz? – wyszeptała i nerwowo rozejrzała się po korytarzu szpitala św. Munga. Przedmiot był metalowym sześcianem z wyrytymi na ściankach ornamentami i formułami w staroangielskim. Marietta nie musiała ich czytać, by wiedzieć co było na nim wyryte.
- Ktoś podrzucił mi pod drzwi – gładko skłamał Lucjusz. Przez całe miesiące głowił się jak zdobyć na nowo zainteresowanie Rosier – stało się to niejako jego obsesją jak tylko otrząsnął się po kolejnej stracie Narcyzy. Aż w końcu przypomniał sobie o przedmiocie, który pieczołowicie skrywał przed światem od wielu, wielu lat. Marietta spojrzała na niego krzywo.

OooooOOOooOOooOOooOOooOOOOOoooOOOOoooOOO

Draco liczył się, że dziewczynę może dopaść lekki zanik pamięci, ale to co słyszał i widział przechodziło jego najśmielsze oczekiwania. Nie chciał znowu zachowywać się w stosunku do Lii tak jak wiele tygodni temu – za wiele razem przeszli, ale jej pamięć zatrzymała się na etapie kiedy oboje grali przed sobą, by wypaść na silniejsze.
- Odsuń się ode mnie – warknęła – jeszcze ktoś pomyśli, że jesteśmy razem.
Lia nie zdawała sobie sprawy jak bardzo zraniła tymi słowami Dracona.

OOOoooOOOoooOOOoooOOOoooOOOoooOOOoooOOOooo

Marietta wiedziała jaką odpowiedzialność ściąga na nich niewielkie pudełko, które trzymała w rękach. Do tej pory widziała je raz czy dwa, kiedy była jeszcze młodą panną na wydaniu. Nie rozumiała też dlaczego Lucjusz zachował się tak bezmyślnie i zabrał je ze sobą do szpitala.
- Zdajesz sobie sprawę z tego co tu przyniosłeś - uniosła głos, by szybko zniżyć go do konspiracyjnego szeptu. - Wiesz co się może stać jeśli ktoś je uszkodzi?
Lucjusz prychnął.
- Myślisz, że noszę w kieszeni płaszcza coś tak cennego – zadrwił.
- I niebezpiecznego – warknęła – nawet nie chce myśleć co by się mogło stać.
Była przerażona tym co trzymała w rękach. Lucjusz uśmiechnął się nieznacznie.
- To tylko replika – wyznał w końcu.

OOOoooOOOoooOOOoooOOOoooOOO

- Ale my – wyjąkał chłopak i zaraz potem uderzył się w myślach w twarz. Lekarze nie pozwalali im od razu bombardować jej tysiącem informacji o których nie pamiętała.
- Nie ma nas – westchnęła i wyuczonym ruchem odgarnęła kosmyk włosów z twarzy. - Jaki mamy dzień tygodnia? Długo tu leżę?
- Jest poniedziałek – odpowiedział szybko. - Jesteś tu już dobre kilka miesięcy.
- Czy to dlatego, że stłukłam stolik w gabinecie twojej matki? - zapytała, jakby próbowała skojarzyć ze sobą wszystkie fakty.
Draco spojrzał na nią z zainteresowaniem. Już chciał odpowiedzieć na jej pytanie, ale do sali wpadł uzdrowiciel i poprosił by zostawiono go sam na sam z pacjentką.

OOOoooOOOoooOOOoooOOOoooOOO

- Jak to replika? – warknęła, szybkim ruchem oddając pudełko Lucjuszowi.
- Oryginał mi wykradziono – wyznał. - Odkryłem to ostatnio.
Rosier otworzyła szerzej oczy.
- Chcesz mi powiedzieć, że ktoś ukradł z twoje posiadłości Puszkę Pandory?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Narcissa Malfoy
Administrator
PostWysłany: Sob 22:24, 30 Sie 2014 Powrót do góry


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 983
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!

Po tym jak do sali wszedł uzdrowiciel, Draco rozsiadł się na korytarzu, nie dbając o swój wygląd i wizerunek. Zjechał na krześle i położył swoją głowę o oparcie, nie zastanawiając się, czy przypadkiem nie przeszkadza komuś obok.
Myśli chłopaka krążyły wokół dziewczyny, która wydawała się poważnie chora. Malfoy odwiedził przeróżne zakątki świata podczas trzy miesięcznej „nieobecności” Lii, by poznać opinię wielu specjalistów z dziedziny uzdrawiania i leczenia. Nikt nie potrafił jej pomóc, ale teraz, kiedy Camelia obudziła się ze śpiączki, będzie w stanie zrobić coś więcej, nie tylko dla niej, ale również dla samego siebie.
W tym samym czasie wysoki czarodziej z zawodu uzdrowiciel, próbował dowiedzieć się czegoś więcej o stanie dziewczyny. Camelia wpatrywała się w mężczyznę ze zdziwieniem, bowiem z każdą kolejną minutą dowiadywała się o sobie czegoś więcej.
- Więc jestem całkowicie zdrowa? – zapytała Lia, odrzucając swoje włosy z twarzy.
Uzdrowiciel ku zaskoczeniu dziewczyny pokiwał twierdząco głową i usiadł na łóżku obok pacjentki. Zaskoczona Nott cofnęła lewą nogę, tak by nie dotykać nowo poznanego mężczyznę.
- Czy może mi pan powiedzieć…
- Mów mi Roman – zaczął uzdrowiciel i położył rękę na ciele dziewczyny.
Camelia próbowała krzyknąć, lecz zanim wydała z siebie jakikolwiek dźwięk, mężczyzna wyciągnął różdżkę i rzucił zaklęcie wyciszające. Wtedy był pewien, że będzie mógł przeprowadzić z Lią prywatką rozmowę i dowiedzieć się czegoś więcej o sprawie, którą zajmował się od zniknięcia Voldemorta i Narcyzy.
Nieopodal, Draco próbował się zrelaksować, masując swoje skronie i czoło. Następnie chłopak wstał i zaczął się przechadzać po małej poczekalni, z którą sąsiadowała sala, w której leżała dziewczyna. Malfoy kręcił się w kółko po pomieszczeniu, czekając, aż uzdrowiciel opuści Camelię. Draco chciał zostać jeszcze z dziewczyną sam na sam. Wiedział, że Lia nie pamięta wiele, ale sam fakt, że się obudziła, był dla niego czymś wspaniałym. Chłopak nie był tak szczęśliwy od bardzo dawna.
Malfoy w pewnym momencie stwierdził, że uzdrowiciel zbyt długo przebywa z Lią, tym bardziej, że dziewczyna nie pamiętała ostatnich kilku, bardzo kluczowych miesięcy w swoim życiu, więc nie będzie w stanie racjonalnie i wyczerpująco odpowiadać na pytania.
W końcu Draco nie wytrzymał i podszedł do drzwi. Zapukał kilka razy, ale nie odpowiadał mu żaden głos. Następnie Malfoy przyłożył ucho do drzwi i starł się nasłuchiwać albo przynajmniej uchwycić fragment rozmowy, który pomógł by mu rozjaśnić tą sytuację. Chłopak próbował wejść do środka, ale kiedy drzwi okazały się zamknięte, Draco spróbował uderzyć w nie mocniej, ale te ani drgnęły.
- Spokojnie! – krzyknął mężczyzna, podchodząc do Dracona.
- Uciszaj innych – odpowiedział natychmiastowo Malfoy i wyciągnął swoją różdżkę, próbując wyważyć zaklęciem drzwi.
- Nie tak szybko – powiedział tajemniczy mężczyzna i z kieszeni płaszcza wyciągnął dziwny przedmiot owinięty przezroczystą folią.
- Skąd… Skąd to masz?! – warknął Malfoy, zorientowawszy się, że przedmiot, który wyciągnął mężczyzna, należy do kolekcji jego ojca. A raczej należał.
- To nie ty zadajesz tutaj pytania – rzucił nieznajomy, a następnie znanym sobie zaklęciem otworzył drzwi do sali, w której leżała Lia.
Draco zbladł zobaczywszy związaną Camelię z taśmą na ustach.
Dwaj mężczyźni uśmiechnęli się na swój widok i wymienili kilka zdań w obcym dla Malfoya i Nott języku. Dopiero wtedy Draco zdał sobie sprawę, że nawalił. Owszem wykradł Puszkę Pandory z kolekcji ojca i zastąpił ją bardzo drogą repliką, ale nie chciał by oryginał trafił w niepowołane ręce. Puszka była przeznaczona dla kogoś innego.


Rosier była wściekła, to fakt. Z drugiej jednak strony, próbowała zrozumieć Lucjusza Malfoya. Marietta zacisnęła swoje dłonie na żakiecie i wypuściła głośno powietrze. Następnie przeniosła ciężar ciała z jednej nogi na drugą i skrzyżowała swoje ręce.
- Wykradziono coś z TWOJEJ posiadłości? – żachnęła się i pokiwała głową. – Próbujesz mi powiedzieć, że ktoś obszedł TWOJE zabezpieczenia? – zapytała poważnie.
Lucjusz zgarbił się nieznacznie, by szybko się wyprostować. Uniósł delikatnie brodę do góry i z twarzą pokerzysty odrzekł:
- Byłem pewien, że to TY.
Marietta parsknęła śmiechem i szybko oblizała swoje usta.
W tym momencie Rosier była pewna, że eksploduje. Nie widziała Lucjusza Malfoya od trzech miesięcy. Większość swoich zaoszczędzonych pieniędzy wydała na nową posiadłość, zmianę garderoby i terapeutę, który miał pomóc uporać się ze złymi wspomnieniami. Marietta zmieniła swoje życie, tylko dlatego, że chciała się oddalić od mężczyzny. Pragnęła, nie tyle go zapomnieć, co po prostu zacząć ignorować i przechodzić obok niego beznamiętnie.
Tymczasem pierwsze spotkanie od tygodni, a ona nie potrafi z nim normalnie porozmawiać.
- Jak śmiesz tak mówić… Ba, jak śmiesz tak myśleć – syknęła Marietta i odwróciła się do mężczyzny plecami. Wtedy kobieta przypomniała sobie, po co przyszła do szpitala. Rosier zaczęła powoli podążać w stronę gabinetu uzdrowiciela, z którym musiała pilnie porozmawiać o stanie Camelii.
Malfoy zrobił kilka kroków i wyprzedził kobietę. Szybko złapał ją za ramiona i przyciągnął na ciemną stronę korytarza, tak, by nikt ich nie widział.
Marietta chciała krzyknąć, ale zauważyła, że w ich stronę porusza się kilka ważnych osobistości z Ministerstwa Magii. Rosier przygryzła wargę i starała się kontrolować swój oddech.
- Muszę znaleźć złodzieja – powiedział Lucjusz. – Ukradziono mi coś więcej niż tylko Puszkę.
- Tylko puszkę? – kobieta odpowiedziała pytaniem na pytanie i zaśmiała się nerwowo.
Malfoy zamknął oczy, po czym je otworzył i spojrzał Rosier głęboko w oczy.
Gdyby ktoś widział tę dwójkę z odległości kilku metrów mógłby pomyśleć, że tych dwoje na pewno ma się ku sobie. Napięta atmosfera i nerwowe ruchy ich ciał, zdradzały głęboko skrywane uczucia.
- Skradziono mi… - westchnął Lucjusz. – Skradziono mi dumę – wyszeptał, zwieszając głowę.
Marietta zbladła.
- Och… Kogóż moje oczy widzą! – krzyknął Kingsley Shacklebolt. – Teraz już nie ukryjecie się przez nikim – odrzekł mężczyzna i klasnął w dłonie, zauważając, że Lucjusz Malfoy odskakuje jak oparzony od pani Rosier.
Marietta nienawidziła Kingsleya z całego serca. Shacklebolt był Ministrem Magii, ale bardziej niż magią interesował się mugolami, co skreślało go z listy osób poważanych przez kobietę.
- Ministrze! – Lucjusz grzecznie przywitał się z mężczyzną w nadziei, że ten wybryk nie wpłynie na jego reputację w Departamencie, w którym sprawuje bardzo ważną funkcję.
- Lucjuszu – odrzekł Kingsley i gestem ręki zaprosił Rosier do rozmowy. Kobieta niechętnie zrobiła w jego stronę kilka kroków, po czym uśmiechnęła się promiennie, udając, że nic się nie stało.
- Nie spodziewałam się tutaj samego Ministra Magii – skwitowała Marietta, przenosząc swój wzrok na Lucjusza. – Samo spotkanie z panem Malfoyem było dla mnie zaskoczeniem – wytłumaczyła kobieta, kiwając głową z niedowierzania.
- Nie powie mi pani, że natknęliście się na siebie… przez przypadek – zaśmiał się minister i poklepał Malfoya po plecach. – Proszę uważać – ostrzegł Minister.
Marietta rzuciła pytającym spojrzeniem. Lucjusz chciał sie odezwać, ale Kingley uczynił to pierwszy.
- Kilka minut temu widziałem, jak Rita Skeeter kręci się po piętrze i szuka ofiar kolejnych artykułów – zażartował Minister i pożegnawszy się z towarzyszami odszedł w stronę sal z pacjentami.
Kiedy tylko mężczyzna zniknął im z oczu, Marietta nachyliła się w stronę Lucjusza.
- Pewnego dnia… - zaczęła kobieta, dotykając przelotnie torsu mężczyzny. – Zabiję cię, Malfoy. – powiedziała przyciszonym głosem, po czym została oślepiona.
Marietta przeklęła w myślach kilka razy zanim spojrzała na źródło dochodzącego zewsząd białego światła.
- Proszę, proszę… Co za miła niespodzianka – rzuciła Rita Skeeter, spoglądając raz na swoje magiczne pióro, raz na przyłapaną przez siebie parę. – Jutro wszyscy będą o was mówić. Pani Rosier. Panie Malfoy.





Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Narcissa Malfoy dnia Nie 13:49, 31 Sie 2014, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SSLYTHERIN - DARK SIDE Strona Główna -> Twórczość fanowska / Wspólne opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 12, 13, 14
Strona 14 z 14

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare