Forum SSLYTHERIN - DARK SIDE Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
Wspolne opowiadanie forumowe vol 2.0 (ZMIERZCH)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SSLYTHERIN - DARK SIDE Strona Główna -> Twórczość fanów
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Narcissa Malfoy
Administrator
PostWysłany: Nie 20:39, 19 Cze 2011 Powrót do góry


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 983
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!

Na początku chciałam powiedzieć, że rozdział powstał ekspresowo i nie jest jakiś mega. A i chciałam wtrącić trochę humoru, więc za wątek HP mnie nie zabijać!

- Dobre wieści panie, dobre… - odrzekł ktoś wchodząc do wielkiego pomieszczenia.
- Raport - powiedział z nonszalancją i rzucił jakimiś materiałami w stronę sługi.
- Wygrana pod Delhi i na Syberii. Obszar Azji został przejęty przez Volturi - powiedziała chłodno rzucając zimne spojrzenie na swojego brata.
- Jane, wybornie - zaśmiał się histerycznie i usiadł na tronie.
Następnie zaklaskał i kazał przynieść ludzi.
Jane odwróciła się i dała znak sekretarce, że czas, by wprowadzono turystów do środka. Kiedy wielkie widmo kilkudziesięciu cieniów przetoczyło się przez korytarze siedziby Volturi, trzej mecenasi szepnęli do siebie kilka niezrozumiałych słów. To miała być zwycięska uczta, uczta wielkości. Od teraz wiedzieli, że został im tylko jeden kontynent do opanowania - Afryka, reszta była już ich.
Ludzie rozeszli się po sali, obserwując malowane freski, kiedy to Aro wskazał palcem na młoda dziewczynę w wieku około dwudziestu lat.
- Ile masz lat? - zapytał spokojnie i delikatnie się uśmiechnął odrzucając swoje włosy do tyłu.
- Dwadzieścia dwa - powiedziała.
- Wyborny rocznik - zaśmiał się. - Dimitri, Feliks - krzyknął, następnie dwaj słudzy pojawili się u boku dziewczyny.
Jeden chwycił dziewczynę na ramię, natomiast drugi upatrzył sobie rękę. Aro zszedł powoli po schodach i stanął przez kobietą. Najpierw przejechał po jej policzku dłonią, by następnie dotknąć szyi i wsłuchać się w puls.
Nachylił się i jednym, gwałtownych ruchem wbił się w tętnicę szyjną. Kiedy jego wnętrze było wypełnione młodą krwią, a tłum turystów zniknął z powierzchni ziemi, Aro nawiedziła wizja.
- Jane, Alec… wyruszamy!
- Dokąd, panie?
- Dowiecie się w swoim czasie… Czas zobaczyć jak spisuje się Cullen!


Grupa ludzi tępo patrzyła na rodzinę wampirów, którzy jeszcze jakiś czas temu wydawali się normalną, ale troszkę zakręconą grupą.
- Wegetarianami? - pisnęła Taylor chwytając kogoś za bluzę.
Emmett spojrzał na Polkę podejrzanie i odsunął jej rękę, która spoczęła na jego ramieniu. Dziewczyna oblała się potem, kiedy zdała sobie sprawę, że dotknęła wampira.
- Nie zrobimy wam krzywdy - odrzekła ze spokojem Esme i usiadła koło Carlisle`a na sofie.
Maria zaobserwowała, że jej ręce zaczynają powoli drżeć. Próbowała to opanować, ale na marne. Co chwile zerkała na rudego chłopaka, który wpatrywał się z nią z dziwnym uśmiechem na twarzy.
- Nie jestem rudy - odrzekł do niej. - To rdzawy kolor - wyjaśnił wskazując swoje włosy.
Tarner otworzyła szeroko usta z niedowierzania.
- Nie powiedziałam tego - oznajmiła w szoku.
- O co chodzi? - pytał Anders, ponieważ ludzie zaczęli prowadzić dialogi w jedna stronę.
- O nic, nie wtrącaj się - warknął Edward, ponieważ doskonale słyszał myśli Szweda.
- Edwardzie - Carlisle zwrócił mu uwagę. - Muszą poznać całą prawdę.
- Jaką prawdę, cały czas mówicie o prawdzie, a nikt nam nic nie mówi - zaczęła Ana trzymając się na usta, z których nadal sączyła się krew.
- Będzie lepiej jeśli przestaniesz mówić, nadal czujemy krew - powiedziała dziewczyna przypominająca chochlika.
Ana popatrzyła zdenerwowana na Cullenów i przytknęła dłoń do swoich ust.
Dafne otworzyła szerzej oczy i kontynuowała rozmowę.
- Jesteście wampirami? - zapytała. - W sumie nie robi wrażenia, nakręcono tyle filmów, napisano tyle książek o was, że można się było spodziewać, że to prawda - dziewczyna była odważna wygłaszając takie zdanie.
- To brednie - odrzekł Emmett wskazując na pokaźną kolekcję DVD dotyczących wampirów.
- Nic nie mów! - krzyknęła Alice do Any. - Ta krew…
- Słucham? Nie chciałam nic powiedzieć - tłumaczyła się dziewczyna.
- Ale zastanawiałaś się, czy ten wegetarianizm nie jest naciągany i chciałaś zapytać czy to prawda - odrzekł Edward.
- Kto mi powie co tu się dzieje? Wyglądacie jak rodzina czarodziejów, a wmawiacie nam, że jesteście wampirami - zripostował Szwed.
- Czarodziejów? - zaśmiała się Esme patrząc na męża.
- Nie czytaliście Harrego Pottera? Oklumencja, czytanie w myślach, czary mary…
- Hokus pokus… - dokończyła Alice w podskokach za Szwedem.
- Nie, nie czytaliśmy - zaczął Carlisle.
- Ale jeśli wampiry istnieją, to może czarodzieje... i Hogwart! - krzyknęła Dafne, którą nigdy nie ponosi i która przez wiele lat starała się ukryć miłość do serii Harrego Pottera.
- A jeśli różdżki można kupić, to zamawiam jedną - oznajmiła Maria, która także dała się ponieść fali uwielbienia dla przygodowych książek.
- I Lucjusz - szepnęła Ana, którą było jedynie stać na szelest powietrza z ust, ponieważ nadal nie mogła się odzywać.
- Stop! - krzyknął Edward. - O czym wy w ogóle mówicie? Jesteście w niebezpieczeństwie, a interesują was jakieś czary… blee - potrząsał głowę, żeby pozbyć się myśli, które napłynęły do jego umysłu w ciągu kilku ostatnich minut.
- Czas przejść do sedna - wtrąciła Esme patrząc to na Carlisle`a, to na ludzi.
- Moje pytanie brzmi, czy któraś z was kiedyś miała ochotę na krew? - zapytał doktor jakby oczekiwał jakiegoś cudu.
Cała piątka machnęła przecząco głowami.
- Eksperyment! - rzuciła Alice radoście przy tym klaskając. Zniknęła na kilka sekund po czym wręczyła każdemu do ręki, mały pojemniczek z krwią.
- Ludzka? - zapytała Dafne przyglądając się pojemnikowi z daleka.
- Oczywiście - zaśmiał się Emmett.
Anders powąchał i rzucił pojemnikiem, Maria patrzyła i odłożyła plastik. Włoszka powiedział cos do siebie i położyła pojemniczek na stole, w jej ślady poszła Ana. Taylor natomiast oddała plastik z krwią Alice, która szybko wyrzuciła pojemniki za drzwi.
- Tak będzie lepiej - wytłumaczyła się patrząc na swoich rodziców, którzy wydawali się być w wieku swoich dzieci.
- Myślałem, że krew będzie was pociągać - odrzekł zrezygnowany Carlisle. Domyślał się, że to może oznaczać jedno.
Wstręt do krwi był czymś, co trzeba było odebrać jako środek przeciwko wampirom. A oni przecież obawiali się, że wilki będą chciały ich dla siebie.
- Musimy je zachować - szepnęła Esme, która dobrze rozszyfrowała minę męża.
- Nauczymy je posłuszności - dodał Edward i już w głowie snuł pewien plan.
- Jeśli będą chciały… - zaczął Emmett, ale nie skończył, ponieważ Alice zastygnęła, a Jasper coś do niej szeptał.
- Alice - odrzekł Carlisle, który wiedział, że teraz każda jej wizja jest bardzo ważna.
- Volturi… Aro przybędzie. Myśli, że one są już gotowe - powiedział zdyszana dziewczyna.
- Volturi? - zapytała Maria.
- Aro? -zaśmiała się Dafne.
- Gotowe na co? - odezwał się Anders.
- Gotowe na próbę ognia, rzecz jasna - wtrącił miedzianowłosy.
- Próbę ognia? - Taylor nie wiedziała o co chodzi.
- To łagodnie określenie przemiany w wampira - dodał tajemniczo Emmett, a reszta wydała z siebie westchnięcie, które nie wróżyło nic dobrego.




Weny następnej!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Narcissa Malfoy dnia Nie 20:39, 19 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Chochlik
Przyszła pani Malfoy
PostWysłany: Pon 9:54, 20 Cze 2011 Powrót do góry
Przyszła pani Malfoy


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z sypialni Dracona (cii to tajemnica - jego rodzice o tym nie wiedzą!)

Carlisle zerknął na swoja córkę.
- Ile mamy czasu Alice? – Zapytał cicho, zastanawiając się co ma teraz zrobić.
- Najwyżej kilka godzin. Zależy jak szybko uda im się złapać samolot do Stanów – odpowiedziała szybko. – Nie zdążymy ich przygotować!
- Kim jest ten cały Volturi? – Zawołała Dafne. Nie podobało jej się to całe zamieszanie. Nie wiedziała, dlaczego ich życie jest w niebezpieczeństwie, a poza tym miała cała masę zobowiązań związanych z pracą.
Cullenowie spojrzeli po sobie, a następnie na swoich ludzkich gości.
- Volturi można nazwać naszą rodziną królewską – Ana wyraźnie zainteresowała się historią opowiadaną przez mężczyznę. – Stanowią prawo i dbają o porządek na świecie.
- Czy robicie właśnie coś wbrew zasadom? – zapytała cicho Taylor. Cullen zerknął na swojego miedzianowłosego syna, a później na żonę.
- Poniekąd tak, ale oni o tym wiedzą. Można powiedzieć, że robimy to wspólnym interesie – wtrącił się Edward.
- Dlaczego obawiacie się jego przybycia skoro działacie razem? – zapytała Ana, czując, że krew przestaje sączyć się z ranki.
- Staraj się nie mówić – jęknęła Alice.
Mendoza kiwnęła głową.
- Aro jest dość specyficzną personą – powiedział ostrożnie Carlisle, a reszta rodziny potaknęła mu. – Myśleliśmy, że będziemy mieć więcej czasu zanim do nas przybędzie.
- Musimy się zastanowić co z nimi zrobić – rzucił Jasper, który stał najbliżej otwartego okna.
- Jasper ma racje – odezwała się Rosalie - nie mogą zostać tu z nami.
Dziewczyny wiedziały, że nie zyskały sympatii pięknej blondynki. Anders natomiast wzruszył ramionami, chciał żeby tylko wszystko się wyjaśniło.
- Właśnie. Wybaczcie, ale muszę znaleźć jakiś motel. Jutro mam zagrać koncert – oznajmiła Taylor, a zaraz w jej ślady poszła Dafne.
- Mam ważną sesję i muszę dokończyć kilka prac – mruknęła. – A Ana pewnie chce dopisać coś do swojej książki.
Brunetka energicznie pokiwała głową. Siedzenie w tym domu, nie sprawi, że szybciej ukończy pracę. Anders wzruszył ramionami, on nie miał nic ciekawego do roboty.
- Niedługo mam egzamin z fortepianu – rzuciła Maria.
- Nie mogą nagle przestać pojawiać się na swoich zajęciach – szepnęła Esme – to byłoby podejrzane. Nie chcę się przeprowadzać!
- Masz rację – mruknął Edward. – Ale mogą zamieszkać z nami…
- Nie ma mowy! – Warknęła blondyna. – Nie zamierzam mieszkać z bandą dzieciaków!
- Rose, od nich zależy nasze bezpieczeństwo – powiedział Emmett próbując dotknąć ramienia dziewczyny. Blondyna prychnęła.
- Rosalie zachowuj się – Esme upomniała córkę.
- Może powinniście spytać się nas o zdanie – zaproponował Anders, czując się niezręcznie z faktem, że ktoś ingeruje w jego najbliższą przyszłość.
- Chłopak ma rację – odezwał się Edward. – Jednak musicie wziąć pod uwagę fakt, że tutaj zapewnimy wam bezpieczeństwo, a póki co będziemy was zawozić do szkół i tam gdzie będziecie musieli się pojawić – mówił cicho spoglądając po kolei na swoją rodzinę.
- Na mnie nie licz – warknęła Rosalie i wyszła z domu.
- Nie przejmujcie się nią, nie długo jej przejdzie – zawołała Alice. Chwilę później jej oczy zamgliły się. – Aro już jest w samolocie, a razem z nim Kajusz, Jane i Alec – szepnęła. – Złapali najszybsze połączenie.
Carlisle spojrzał na zegarek. Mieli niewiele czasu.


Dziewczyny i Anders zostali niejako zmuszeni do zamieszkania razem z Cullenami. I kiedy już przewieźli do domu wampirów najpotrzebniejsze rzeczy (Maria trochę zasmuciła się faktem, że musi zostawić swoje pianino, ale możliwość grania na fortepianie trochę poprawiła jej humor), usiedli razem w jadalni.
- Musimy ustalić co powiemy, kiedy przybędzie Aro, a przy okazji ustalić gdzie na pewno musicie się pojawić – zaczął Carlisle.
- Musimy powiedzieć prawdę i tak będzie chciał to sprawdzić – trafnie zauważył Edward.
- Oni i tak muszą wiedzieć co chcemy powiedzieć.
- W takim razie opowiedz im legendę – poprosiła Esme.
- Aro zrobi to lepiej, ma w Volterze więcej źródeł niż my tutaj – odpowiedział blondyn. – Zresztą to nawet lepiej, że nie będę nic wcześniej wiedzieć.
- Będziemy musieli zapewnić go, że nie są jeszcze gotowi – wtrącił się Edward.
- Będą tu najwyżej za piętnaście minut – szepnęła Alice. Dziewczyny spojrzały po sobie, a Anders zerknął na zaniepokojoną wampirzycę.
- Już nic nie zrobimy – szepnął Edward. Siedzieli w ciszy przez kilkanaście kolejnych minut.
- Starajcie się uspokoić, wasze podwyższone tętno nam nie pomoże – poprosił Carlisle. I wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Otworzę – odezwała się Esme i wstała od stołu. Dafne zerknęła na Anę, a później na siedzące naprzeciwko Marię i Taylor, do Andersa delikatnie uśmiechnęła się. Jakoś będą musieli dać sobie radę.
- Carlisle, witaj mój przyjacielu! – zawołał wampir wchodzący do jadalni.
- Dobrze cię widzieć Aro – powiedział. Przez dłuższa chwilę wampiry witały się ze sobą, zupełnie nie zwracając uwagi na ludzi.
- A więc znaleźliście ich – szepnął ciemnowłosy mężczyzna, z silnym włoskim akcentem.
- Czekaliśmy na ciebie, żebyś opowiedział im legendę – odezwał się Edward.
- Nie są jeszcze gotowi? – Zagrzmiał mężczyzna, a puls ludzkich gości gwałtownie przyśpieszył.
- Dopiero udało nam się ich znaleźć – szepnął Carlisle i wyciągnął rękę w stronę Włocha. Ciemnowłosy wampir ochoczo uścisnął dłoń mężczyzny i przez chwilę wszyscy stali w ciszy.
- Ach… Musimy szybko nadrobić zaległości! – zaśmiał się histerycznie mężczyzna. Zerknął w stronę ludzi.
- Więc tak wyglądają famme fatale – zamruczał cicho. Przez dłuższa chwilę lustrował dokładnie dziewczyny jakby chciał doszukać się w ich wyglądzie czegoś niezwykłego.
- Aro Volturi, wybaczcie mi, że od razu się nie przedstawiłem – powiedział uprzejmie.
- Poznaj Anę de Mendoza, Dafne Marcuzzi, Marię Tarner, Taylor Brown i Andersa Manssona – powiedział szybko Edward. Mężczyzna skinął głową po czym uśmiechną się w sposób odpowiedni dla osoby z zaburzeniami psychicznymi.
- Opowiesz im legendę? – zapytał Carlisle. Volturi skinął głową.
- Legenda powstała wiele wieków temu i znana jest jedynie nielicznym – mówił powoli, uważnie dobierając każde słowo, a widoczne przed chwilą szaleństwo znikło. – W czasach kiedy równowaga na świecie zostanie zaburzona, na Ziemi mają pojawić się cztery famme fatal i ich wierny pomocnik. W żyłach jednej z was płynie królewska krew – Dafne automatycznie zerknęła na swoją przyjaciółkę. – Drugiej ciało będzie wzbudzało zachwyt, a tylko jej prace będą to przewyższać. Trzecia uzdolniona wszechstronnie, sztuka i muzyka. Czwarta oprócz pięknego głosu będzie posiadać niezwykle silną wolę. Pomocnik natomiast ma służyć radą, a jego głos może być decydujący, choć to nie on będzie liderem tej grupy. Mają one zaprowadzić porządek na świecie i wprowadzić ponowną równowagę. Życie wszelkich istot będzie zależeć od nich – dokończył.


Teraz już na prawdę weny Aniu! Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Narcissa Malfoy
Administrator
PostWysłany: Pon 13:52, 20 Cze 2011 Powrót do góry


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 983
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!

Aaaa, cudownie, końcówka najbardziej przypadła mi do gustu! Aro! Smile

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
PannaSnape
Puchon
PostWysłany: Pon 15:28, 20 Cze 2011 Powrót do góry
Puchon


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 435
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Snape Manor ^^

Cudowne rozdziały! Obydwa! Weny Aniu Smile !

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Bellatrix
Oczekujący na list
PostWysłany: Pon 18:29, 20 Cze 2011 Powrót do góry


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Azkaban z Rudolfem:D

Jejku Ola cudowny rozdział! Kurde mam teraz ciężki orzech do zgryzienia nie chcę zepsuć postaram się dodać dzisiaj, najwyżej jutro bo nie chcę tego zepsuć.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Bellatrix
Oczekujący na list
PostWysłany: Wto 6:24, 21 Cze 2011 Powrót do góry


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Azkaban z Rudolfem:D

No więc wstawiam pierwszą częśc potem dodam kolejną. Mam nadzieję, że się wam spodoba.

- Ale czy na pewno chodzi o nas?- Ana zaczęła mieć wątpliwości. Kiedy się odezwała Aro wyczuł krew i jego oczy zaświeciły złowrogo.
- Oczywiście! Ja się nie mylę. Ale możemy to łatwo sprawdzić. Carlisle przygotuj ich wrócę za parę tygodni i sprawdzę czy to na pewno oni.- powiedziawszy to Volturi pośpiesznie wyszli.
- Miałaś się nie odżywać! Aro ledwo się pohamował od skoczenia ci do gardła.- powiedział ze złością Edward.
- Spokojnie synu. Teraz mamy ważniejsze rzeczy, nie możemy zawracać sobie głowy błahostkami. Idźcie spać rano wypiszemy miejsca w których będziecie musieli być.- powiedziawszy to cała rodzina wyszła z jadalni.
- Wybaczcie mi ale ja jakoś nie wierze, że chodzi o nas.- powiedziała Maria a Ana zgodziła się z nią skinieniem głowy.- Nie chcę zostawać w tym domu!- wstała i wyszła z jadalni w kierunku drzwi wejściowych.
- Zaczekaj na mnie.- Anders pobiegł za koleżanką. Otworzył przed nią drzwi jak prawdziwy dżentelmen. Nie oglądając się za siebie pobiegli w stronę lasu. Trzy pozostałe dziewczyny wiedziały, że prędzej czy później wampirki sprowadzą ich powrotem. Nie było sensu uciekać.


Maria i Anders zatrzymali się dopiero na wielkiej polanie. Byli wykończeni długa ucieczką.
- Mam wrażenie jakby ktoś nas obserwował.- powiedział cicho Mansson. Zobaczył przerażony wzrok dziewczyny, która patrzyła za niego. Odwrócił się szybko i na skraju polany zobaczył ogromnego wilka. Odruchowo zasłonił Marię przed nim. Jednak wilk wrócił w stronę lasu. Para była przerażona. Dziewczyna była bliska zemdlenia( zawsze tak się działo jak była przerażona). Po chwili usłyszeli warknięcie i huk. Anders spojrzał na Marię. Chciał jej powiedzieć, że muszą uciekać. Kiedy się odwrócił na polanie stał młody chłopak. Możliwe, że w ich wieku. Zaczął się do nich zbliżać.
- Nie bójcie się. Nazywam się Jacob Black.- powiedział z przyjaznym uśmiechem wyciągając dłoń w stronę Szweda. Ten delikatnie ją uścisnął. – Więc tak wygląda jedna z famme fatal i ich pomocnik.- uśmiechnął się do dziewczyny.
- Jestem Maria.- wybełkotała dziewczyna zauroczona nowo przybyłym.
- Pewnie znacie już waszą historie więc wiecie, że będziecie musieli wybrać pomiędzy wampirami a wilkołakami.
- Co? Jaki wybór. Dowiedzieliśmy się , że mamy uratować wampiry przed zgubą. – obruszył się Anders.
- Typowe dla wampirów. Mówią tylko to co jest dla nich korzystne. Tak więc możecie wybrać po której stronie stanąć i kogo ochronić. Ja jestem przedstawicielem wilkołaków i zlecono mi odnalezienie was i wytłumaczenie dlaczego powinniście być po naszej stronie.
- Ja nie chcę niczego słuchać! Chcę wrócić do domu!- nie wytrzymała Maria. Czuła, że jest bliska omdlenia dla niej było tego już za dużo jak na jeden dzień. Nie chciała ukazywać jednak słabości. – Poza tym już chyba nas szukają tak więc może umówimy się jutro o 12 w tym miejscu i nam wszystko opowiesz?- wystraszona dziewczyny zaczęła się wycofywać. Potknęła się i myślała, że upadnie kiedy złapał ją ktoś o silnym, ale zimnym uścisku…



W tym samym czasie w domu Cullenów:
- Co mamy im powiedzieć jak tu przyjdą o nich zapytać? Nie możemy im powiedzieć prawdy.- chciała wiedzieć Ana.
- No raczej, najlepiej nic im nie mówmy taki cichy protest widziałam to w filmach. Zawsze działa.- zażartowała Dafne. Usłyszały jak ktoś krzyczy na piętrze. Wstały i ruszyły w tamtą stronę.
- To niemożliwe. Wiedziałem że oni znają legendę.- krzyczał któryś z Cullenów
- Edward spokojnie musimy się dowiedzieć gdzie są . Alice miałaś wizję?
- Nie, nie wiedzę ich. To może przez te psy?
- Możliwe. – powiedział doktor- Edwardzie biegnij przez las może usłyszysz ich myśli. Znajdź ich i przyprowadź do domu nim namieszają im w głowach.
Dziewczyny szły po schodach kiedy obok nich bezszelestnie przebiegł miedzianowłosy chłopak. Zobaczyły tylko jak zamykają się za nim drzwi.
- Trzeba czekać na Edwarda. Na razie nic nie zrobimy ale musimy lepiej pilnować pozostałą trójkę.- powiedział Carlisle.
Kiedy doktor usłyszał, że ktoś idzie po schodach szybko zakończył rozmowę i razem z rodziną ( oczywiście bez blondynki) zszedł na dół. Oczywiście dziewczyny które nie chciały aby wiedzieli, że podsłuchiwały pobiegły szybko w stronę kanapy i usiadły na nią i udawały, że cały czas rozmawiały o zakupach.
- Dziewczyny jak wam się podoba dom?- zapytał Emmett.
- Jest bardzo ładny.- odpowiedziała Dafne- Ale brak w nim kolorów. Umiem malować i z chęcią pomalowałabym wasze ściany w jakieś wzory oczywiście jeśli się zgodzicie.- dodała czym prędzej. Wszystkie trzy udawały wyśmienicie, że nie słyszały tej rozmowy.
- To już zależy od Esme. Mogę ją potem zapytać.- dziewczyna odpowiedziała skinieniem.
- A ty w czym jesteś niezwykła.- zwrócił się do Taylor. Dziewczyna oblała się rumieńcem, ponieważ cały czas przyglądała się mężczyźnie. Coś w nim było takiego co ją pociągało.
- Słucham?- zapytała oblewając się jeszcze większym rumieńcem. Chłopak uśmiechną się i powtórzył pytanie.- Ja śpiewam. Przyjechałam tutaj dać koncert. Na który zresztą muszę jutro iść.
- Ktoś będzie musiał cię pilnować. Cóż chyba zgłoszę się na ochotnika. Chcę usłyszeć jak śpiewasz.- uśmiechnął się jeszcze szerzej i puścił do dziewczyny perskie oko. Ta tylko spuściła wzrok i zaczesała włosy bardziej na twarz aby jej koleżanki nie widziały rumieńców, które w tym momencie były już chyba koloru purpury. Zapadła niezręczna cisza. Nagle do pokoju wszedł Carlisle.
- Ana mogę cię prosić do swojego gabinetu? Czas zmienić opatrunek.- zapytał z zapraszającym gestem i delikatnym uśmiechem od którego dziewczynie zakręciło się w głowie.
- Eee, jasne.- tylko tyle zdołała powiedzieć. Wstała i poszła w stronę doktora…





W tym czasie na polanie:
- Ja umarłam? Jesteś aniołem?- spytała na rudego chłopaka który trzymał ją w ramionach. Uśmiechnął się po tym co powiedziała.
- Możliwe. Ale obcięli mi skrzydła. – uśmiechnął się jeszcze szerzej. Dziewczynie aż zaparło dech. Przedtem nie przyglądała się żadnemu z wampirów. Kiedy jednak popatrzyła na niego z bliska przypominał jej greckiego boga, którego tak niedawno malowała. Edward odstawił ją na ziemię powoli i przekazał Andersowi. Sam ruszył w stronę Jacoba.
- Czego tu chcesz Balck. O Ile wiem to my znaleźliśmy ich pierwsi wiec gdzie się pchasz z łapami. Nie potrzebnie zajmujesz nam czas. Mamy dużo do roboty.- powiedziawszy to odwrócił się i szedł już w stronę uciekinierów. Kiedy usłyszał huk. Przerażona dziewczyna krzyknęła tak głośno, że chyba wszyscy w promieniu stu mil ją słyszeli. Edward odwrócił się i lustrował wilka wzrokiem.
- Źle robisz łamiąc pakt wilczku. Myślisz że się biję?- odpowiedziało mu tylko warczenie jego przeciwnika. Chłopak przygotowywał się już do ataku. Przypomniał sobie, że na polanie są oni. Nie mogli tego widzieć. Ale kiedy wilk zawarczał jeszcze raz zapomniał o nich i znów przybrał pozycję do ataku. Przeciwnicy powoli stąpali zbliżając się do siebie. Już mieli skoczyć gdy usłyszeli krzyk Andersa. Oboje popatrzyli w tamtą stronę.
- Znowu?- narzekał Edward. Szwed trzymał w rękach nieprzytomną dziewczynę.- Trzeba zanieść ją do Carlisle. Co za dziewczyna kiedy zaczyna się zabawa ona mdleje i ją przerywa. Black musimy to odłożyć na później. Szkoda miałem ochotę ci dokopać.- ruszył w stronę ludzi.
- Tchórzysz? Przecież on może się nią chwilkę zając a my się zmierzymy.- na miejscu wilka znów stał chłopak z kpiącym uśmieszkiem. Edward odwrócił się powili nie lubił kiedy mu ktoś wyrzucał tchórzostwo.
- Może i masz rację.- odwrócił się do przeciwnika, który z powrotem był wilkiem.
Ruszyli na siebie z ogromną szybkością….


No to jest już całość.
Weny Kasiu!!!!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Bellatrix dnia Czw 6:31, 23 Cze 2011, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Narcissa Malfoy
Administrator
PostWysłany: Pią 20:26, 24 Cze 2011 Powrót do góry


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 983
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!

Kilkoro zakapturzonych postaci przemierzało las, by w dotrzeć do swojej kwatery.
- Po co tu przybyliśmy? - zapytał ktoś, a mężczyzna nie wytrzymał. Zatrzymał się, obnażył swoje białe zęby i zaklaskał.
- Jane… Przecież wiesz, że ja zawsze mam plan - odrzekł donośny głos, a kilkoro Volturi spojrzało na swojego pana.2
- Panie, mieliśmy zostać z Cullenami. Co jeśli wykorzystają moc famme fatale, by zniszczyć… nas! - głos dziewczyny zadrżał na myśl, o tym, że rodzina wegetarianów, mogłaby ich pozabijać.
Na polanie, gdzieś w środku lasu oddalonego o kilkadziesiąt mil od Forks, zabrzmiał histeryczny, a raczej ironiczny śmiech Aro.
- Śmiesz podważać moje słowa… moje czyny? - zapytał, podchodząc do dziewczyny i przyglądając jej się badawczo.
- Ja…
- Myślę, że moja siostra chciała się tylko dowiedzieć, co nas skłoniło by wracać - powiedział Alec stając w obronie siostry.
- Ona nie potrzebuje adwokata - wtrącił się Kajusz patrząc na Jane, która ciskała wściekłym spojrzeniem na bliźniaka.
- To takie… ludzkie - wyszeptał Marek z odrazą i zwrócił się do Aro. - A więc co dalej?
- Znasz legendę - powiedział łagodnie i obszedł swojego kompana dookoła. - Chyba, że się boisz… lub co gorsza, wątpisz w moje postanowienia, w mój plan?
Aro nie chciał stracić swoich kompanów, ale ich słowa i domysły, były niczym, w porównaniu do prawdy.
Wtedy, kiedy Volturi dotarli do domu Cullenów, Aro uściskał Carlisle`a i wiedział już wszystko… Każda myśl Cullena, wszystkie wspomnienia o tych dziewczynach, szczególnie jednej…
Włoszka, wiedział to… Coś w jej krwi wołało, mówiło, że jest z tamtych ziem. Wyczuł to, co nie dawało mu spokoju. Słyszał jej puls, choć był daleko od niej, tak jak człowiek, który ma swoja ulubioną piosenkę w pamięci i nie potrafi przestać nucić.
Mecenas starał się w swojej głowie odtworzyć jej wygląd, ale jej zapach był mocniejszy… Przeklął w myśli, że pamięta tylko zapach jej zapach, a jej twarz pozostaje dla niego zagadką.
- Gdzie zmierzamy? - zapytał ktoś w końcu wyrywając mecenasa z zadumy.
- Na polowanie - zaśmiał się Aro. - Za dużo ludzi w tym ciasnym pomieszczeniu… a że, przyrzekliśmy Carlisle`owi, że nie będziemy polować w okolicach Forks, musimy zapolować daleko stamtąd - odrzekł Aro, zdradzając tym samym nie tyle swoją słabość, co okoliczności nagłego opuszczenia domu Cullenów.


W tym samym czasie, na polanie, lecz na przeciwnym biegunie Forks, dwaj, wielcy wrogowie ruszyli na siebie.
- Jacob, nie bądź głupi - zawołał ktoś z lasu, lecz dla ludzi brzmiało to raczej jak wycie wilka. - Nie wiemy ile w tej legendzie to prawda…
- Zamknij się, Seth - warknął Black i zanim się obejrzał Cullen skoczył na niego.
Edward nie chciał zadawać bólu wilkołakowi, ani go ranić, pragnął jedynie przemówić mu do rozsądku.
- Słuchaj Setha - warknął Cullen usłyszawszy myśli Jacoba.
- Nie twoja sprawa - odezwał się wilkołak, a Cullen odskoczył i odszedł od młodego Blacka.
- Odejdź stąd, albo nigdy więcej nie ujrzysz swoich przyjaciół - powiedział wampir.
- Wiesz co was czeka kiedy złamiecie pakt - zaśmiał się Indianin, a człowiek który obserwował to podskoczył do góry.
Wtedy ocknęła się Maria.
- Nie musisz mi przypominać - warknął Edward i odwrócił się, kiedy usłyszał, że tętno Marii wraca do normy. Obok niej stał Anders, który nie wyglądał na wystraszonego, lecz na śmiertelnie przerażonego.
Szwed chciał coś powiedzieć, ale był wpatrzony w widok chłopaka, który na jego oczach zmienia się w wilka i znika z widoku.
- Co - co to było? - wyszeptała Maria widząc to samo co Mansson.
- Myślę, że powinniśmy wrócić do domu, a póki co… nie zadajcie mi żadnych pytań - powiedział tonem rozkazującym i wyręczył Anders, który próbował unieść Tarner.
- My nie wracamy do was… mamy swoje domy - przerwał chłopak, ale Edward zamruczał coś kilka razy pod nosem o tym, jakie to bezpieczeństwo Marii i jego jest ważne, wiec chcąc nie chcąc Szwed przystał na słowa Cullena.
- Opowiesz nam kim oni byli? - zapytała Maria, kiedy zauważyła, że są już blisko domu. Nie miała ochoty na sprzeciw, słyszała Edwarda i jego wywód na temat ochrony ludzi.
- Nie teraz, za dużo rewelacji jak na jeden dzień - powiedział chłopak. - Ja na twoim miejscu dostałbym ataku serca, gdybym je tylko miał… - zaśmiał się miedzianowłosy, a Anders stanął jak słup soli i przyglądał się Cullenowi.
- Je miał? - wyszeptał Szwed. - Nie masz serca? - wydukał i spostrzegł, że zaczęły drżeć mu ręce.
- Mam serce… chociaż nie mam, ale Carlisle uważa, że w głębi siebie posiadam coś na kształt ludzkiego serca - wytłumaczył, a Anders się nieco rozluzował.
Maria natomiast co chwila zamykała oczy, nie tyle, że chciała spać, ale jej stan psychiczny domagał się jednego - odpoczynku. Dziewczyna potrzebowała snu, bowiem jak na taką małą osóbkę to przeżyła za dużo, jak na jeden dzień.

Kiedy Edward starał się podczas drogi tłumaczyć kim są i czym różni się ich życie od pozostałych wampirów, w domu Cullenów panowało nie małe zamieszanie.
- Ano, mogę cię prosić do siebie? - powtórzył doktor, a Ana spojrzała na swoją przyjaciółkę, która skinęła głową.
- Do-dobrze - wyszeptała Angielka i machnęła ręką do Dafne.
Włoszka wstała z kanapy i postanowiła się rozejrzeć po wnętrzu domu. Na chwilę odwróciła się do Taylor i wielkiego mężczyzny, który stał przy kominku i opowiadał jakąś śmieszną historię.

Jednak Dafne nie interesowały jego słowa. Dziewczyna zaczęła przyglądać się fotografiom i starym obrazom na ścianach w domu. Marcuzzi zachwyciła się barwami jednego dzieła, które było ulokowane w takim miejscu, by przeciętna osoba, nie mogła dojrzeć szczegółów na obrazie. Nie była to żadna przeszkoda dla Dafne. Młoda kobieta sięgnęła, po jakąś lampkę, która była umiejscowiona koło miejsca, w którym się znajdowała, po czym przyłożyła do starego płótna. Jej oczom ukazała się dziwna scena. Kilkoro ludzi, a raczej wampirów przyglądających się sobie. Dafne dostrzegła doktora i jego żonę na uboczu, potem zauważyła niewysoką, bladą blondynkę, koło, nie tyle wielkiego, co dobrze zbudowanego, bladego, wampira, którego poznała kilka godzin temu.
Dziewczyna zmrużyła oczy próbując w ten sposób przypomnieć sobie jego imię. Niestety na marne, był tutaj dosłownie kilka minut po czym z kilkoma swoimi towarzyszami szybko opuścił to miejsce. Dafne na samą myśl, delikatnie się uśmiechnęła.

Kiedy Dafne przyglądała się obrazom, Emmett starał się rozładować nieprzyjemną atmosferę.
- Więc kim jesteś? - zapytał Brown, po serii głupich historyjek o Draculi.
- Sama wiesz… ostre ząbki, krew… i pisk przerażonych kobiet - zaśmiał się na swoje słowa po czym pomachał do pięknej blondynki, która przyglądała się tej scenie.
- A czy to prawda o tym co mówią? - Taylor była zafascynowana wampirami.
- Zależy co masz na myśli - uprzedził misiowaty.
- Myślę, że pytanie i spostrzeżenia Taylor są bezsensowne. Nie rozumiem po co z nią rozmawiasz - odezwała się dziewczyna.
- Rose, przecież to nasi goście - powiedział, a blondyna skrzywiła się na samą myśl.
- Gdyby byli gośćmi, to już by sobie poszli… Rozpieszczamy ich, jak jakiś bachorów - warknęła Rosalie, po czym udała się do kuchni w poszukiwaniu samotności.
- Nie przejmuj się nią, czasami jej odbija - zaśmiał się Emmett patrząc na odchodzącą Rose.
- Kim ona jest? - zapytała Taylor , kiedy zauważyła wzrok Emmetta.
- Moją… dziewczyną, żoną… - zawahał się, po czym naprostował - towarzyszką życia i śmierci, bo my już nie żyjemy - na jego słowa Brown dostała gęsiej skórki.

Tuż nad salonem, mieścił się wielki gabinet doktora Cullena, który przyjmował w nim swoich zaufanych pacjentów.
- Ano, usiądź proszę - odrzekł, po czym podszedł do wielkiego, drewnianego biurka i wyciągnął z niego potrzebne rzeczy do zmiany opatrunku.
Dziewczyna usiadła na fotelu, próbowała przyjąć nienaganną pozycję ciała, ale nie potrafiła, co chwile jej wzrok uciekał na sylwetkę doktora.
- Nie musisz się nie odzywać, możesz zapytać o co chcesz. Doskonale rozumiem wasze wątpliwości… - mówił, a Mendoza co chwila kiwała swoją głową na znak, że rozumie jego słowa.
- Nie mam wątpliwości - odezwała się Angielka, po czym odważnie wstała na gest doktora. Carlisle nakazał jej wstać, by być z nią na równym poziomie. Wtedy miał dostęp do jej rany na twarzy.
- Więc, dlaczego tak sceptycznie podchodzisz do tego? - zapytał szepcząc, nie chcą burzyć tej atmosfery.
- Nie wierzę wam, nie wierze w takie bajki - zaśmiała się patrząc w dal.
- Co mam zrobić byście uwierzyli? - zapytał.
- Bym ja uwierzyła - naprostowała i machnęła teatralnie ręką. - Pokaż co potrafi wampir - zażądała.



Weny Kasiu Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Chochlik
Przyszła pani Malfoy
PostWysłany: Nie 18:22, 26 Cze 2011 Powrót do góry
Przyszła pani Malfoy


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z sypialni Dracona (cii to tajemnica - jego rodzice o tym nie wiedzą!)

Czytałam ten rozdział w iście spartańskich warunkach - Ciss przesłała mi go na gg (komunikator w komórce + prowadzenie jeszcze jednej rozmowy + notoryczne przesuwanie się całości do dołu -,-). I oczywiście z tego wszystkiego zapomniałam podziękować. Ciss jeszcze raz bardzo, bardzo dziękuję! ;*

Rozdział jest naprawdę dobry, uwielbiam pierwszy fragment. Całość jest och i ach.

Weny Kasiu!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Narcissa Malfoy
Administrator
PostWysłany: Nie 18:31, 26 Cze 2011 Powrót do góry


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 983
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!

Dzięki dobrze, cieszę, że mogłam niektóre fragmenty nakierować i tak dalej... zresztą wiesz o co chodzi Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Bellatrix
Oczekujący na list
PostWysłany: Pon 14:02, 27 Cze 2011 Powrót do góry


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Azkaban z Rudolfem:D

Cissa super rozdział! Weny Kasiu!!!

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
PannaSnape
Puchon
PostWysłany: Pon 21:48, 27 Cze 2011 Powrót do góry
Puchon


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 435
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Snape Manor ^^

- To znaczy, że nie wszyscy są tacy jak wy? – spytał Anders.
- Tak. Są też łowcy, którzy zabiją tylko i wyłącznie dla zabawy. Na nich trzeba uważać. – tłumaczył Edward.
Anders spojrzał na wampira:
- A Ci Volturi? Oni....
- Oni piją krew ludzką. Ale o nich opowie Ci bardziej Carlisle.
-No dobra.
Powoli zbliżali się do domu Cullenów i Edward spojrzał na leżącą w jego ramionach Marię:
- Będzie musiała wypocząć. Jak na nią to za dużo emocji, jak na jeden dzień.

Dafne stała przed obrazem i nadal starała sobie przypomnieć imię owego mężczyzny. Imienia nie zapamiętała, ale jego wygląd, tak. Był szczupłym, ciemnowłosym mężczyzną, o przenikliwym spojrzeniu.
Może nie jest za piękny, ale... ale... Ma w sobie to coś...
Nagle minął ją miedzianowłosy chłopak z Marią na rękach. Podszedł do niej Andreas:
- Dafne, tak? – dziewczyna skinęła lekko głową, gwoli potwierdzenia informacji.
Dafne od razu zainteresowała się Tarner:
- Co jej się stało?
Chłopak odrzekł:
- Znowu zemdlała. Edward twierdzi, że jak dla niej to za dużo wrażeń.
-Ahh... Tak... A ty..? Jak się w ogóle czujesz w tej sytuacji?
- Wiesz... Trochę to dziwne, ale ja im wierzę... Po tym co opowiedział mi Edward już się ich tak nie boję. Bo szczerze mówiąc byłem na początku przerażony.

Edward położył Marię na łóżku i usiadł obok niej. W tej dziewczynie było coś co go przyciągało.

- Taylor... Nie ma czego się bać – Emmett zauważył jej gęsią skórkę i położył jej rękę na ramieniu – Teraz lepiej się przejmuj twoim jutrzejszym koncertem.
Taylor nagle oświeciło:
- Przepraszam Cię Emmett. Musiałabym poćwiczyć. Mogłabym iść do ogrodu trochę poćwiczyć?
- Jasne, ale pod jednym warunkiem – Taylor spojrzała na niego pytająco – Pójdę z Tobą.
Brown poczuła, że coraz bardziej zaczyna lubić misiowatego wampira
- Chciałbym trochę posłuchać jak grasz i śpiewasz – uśmiechnął się szeroko.
- A twoja... „ towarzyszka życia” nie będzie zła?
-Rosalie? Nie... Chodź za mną.
Brown wzięła gitarę i poszli do ogrodu. Usiadła na trawie, a Emmet t oparł się o drzewo i wpatrywał się w blondynkę.
- Co mam Ci zagrać? Coś po angielsku czy po polsku?
Emmett uśmiechnął się:
- Po polsku. I najlepiej o miłości – puścił jej perskie oko.

- Na pewno tego chcesz? – spytał się poważnie Carlisle.
- Tak – Mendoza nie miała wątpliwości.
- To chodź ze mną – wyciągnął ku niej rękę.
Po chwili Ana poczuła, że jest na plecach doktora i pędzą z wielką szybkością przed siebie. Przymknęła oczy i czuła jak wiatr powiewa jej włosami. Nagle przystanęli. Usiadła na ziemi.
- Uff...
- Wszystko w porządku? – Cullen spojrzał na nią z troską.
- Tak... Wszystko jest okey. Więc to jest wasza zdolność?
- Nie tylko. Każdy ma inny dar... Ja potrafię się powstrzymywać od wypicia ludzkiej krwi, Edward czyta w myślach, a Alice np. przewiduje przyszłość...
- Przewiduje?! Ale czy jej przewidzenia się sprawdzają?
- Nie zawsze...Czasami tak , czasami nie...
- A jakie są jeszcze inne dary?
Carlisle popatrzył na nią z uśmiechem:
- Chcesz wszystko wiedzieć.... Ciekawska jesteś.
Mendoza wzruszyła ramionami:
- Taka moja natura – popatrzyła na doktora i po chwili ciszy zadała mu pytanie – Więc co jeszcze możesz mi powiedzieć o wampirach?
Weny następnej! Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
V.K.Black
Dark Joyrider
PostWysłany: Czw 13:24, 30 Cze 2011 Powrót do góry
Dark Joyrider


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: London/ Halmstad ;D

Hej... Wróciłam i otrząsłam się troche psychicznie. Nadrobiłam wszystkie rozdziały i oczywiscie musze powiedzieć, ze wszystkie sa świetne Very Happy
Jeżeli mogę, to następny rozdział napiszę. Będzie tu napewno do wieczora Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Narcissa Malfoy
Administrator
PostWysłany: Czw 13:34, 30 Cze 2011 Powrót do góry


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 983
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!

tak Vik, pisz, pisz... bo teraz Twoja kolej.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
V.K.Black
Dark Joyrider
PostWysłany: Czw 18:31, 30 Cze 2011 Powrót do góry
Dark Joyrider


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: London/ Halmstad ;D

na początku... ten rozdział jest krótki i nudny, za co bardzo przepraszam, ale mój pierwszy i muszę się wczuć w to opo xd i prosze nie krzyczcie jesli coś pomieszałam... Smile

- Tym, kim dla mnie jesteś ty, tak być zawsze przy tobie, jak nikt... - Taylor zakończyła refren piosenki, a Emmett uśmiechnął się szeroko. O dziwo nawet nic nie powiedział, ale poznała po jego uśiechu, że chce aby śpiewała dalej. Nie zastanawiała się dłużej tylko zaczęła grać pierwsze nuty kolejnej polskiej piosenki... Kiedy słyszała swoją muzykę opadało z niej całe napięcie tego dziwnego dnia...


Edward nadal siedział obok Marii i przyglądał jej się uważnie. Wiedział, ze zaraz powinna się ocknąć, a wtedy i tak położyłby ją spac. Nie chciał, zeby znowu sie denerwowała.

Dafne nie wiedziała, co robić. Zaczynała się robić senna, ale nagle zagadał ją Anders.
- Wiesz może, gdzie sie podziałą reszta? - zapytał majac na myśli Alice i Jaspera.
- Nie wiem, są chyba na górze... - odpowiedziała Dafne, która nie mogła już sie na niczym skupić.
- Tu jestem! - zawołała Alice schodząc po schodach ze słodkim uśmiechem - Jakaś prośba?
- Ach, nie, tak tylko... - tłumaczył się zaskoczony Anders, kiedy ją zobaczył - Chciałem się coś zapytać, nudze sie tu troche... Nie mam z kim pogadać.
- To chodź do nas, pokażę ci swój pokój - odparła zadowolona Alice, zawsze chętna żeby po prostu coś robić.
Chłopak ruszył za nią po schodach. Skierowali się do ostatnich drzwi na korytarzu. Alice otworzyła je i zaprosiła go to środka.
Na małej sofie siedział już Jasper i wpatrywał się w okno bez emocji. Pokój był ładnie urządzony i bardzo przytulny, od razu mu się tam spodobało...
- Hej, Jazz. Mamy goscia - Alice uśmiechnęła się do swojego chłopaka.


- Nie wiem, co jeszcze powiedziec... - odparł Carlisle patrząc Anie w oczy - A co chciałabyś wiedzieć?
- No to zacznijmy od tych darów, jakie są jeszcze?
- Tak więc... Oprócz tych, które już wymieniłem to Jasper potrafi czuć i kontrolować emocje. Ludzi i wampirów.
- Interesujące... - powiedziała cicho rozmyslając, czy on przypadkiem ich troche nie uspokajał w domu Cullenów.
- Pamiętasz Aro z Volturi? - zapytał nagle doktor.
- Tego mężczyznę, który się tu zjawił? - odpowiedziala pytaniem na pytanie.
- Tak. On czyta w myślach tylko jeśli kogoś dotknie. Ale inaczej niż Edward. On może słyszeć jedynie twoje obecne myśli, a Aro ma wgląd na wszystkie twoje przemyślenia i wspomnienia z całego życia.
- Chyba rozumiem... - powiedziała cicho Mendoza.


weny następnej! : ))


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez V.K.Black dnia Pią 19:57, 01 Lip 2011, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Chochlik
Przyszła pani Malfoy
PostWysłany: Pią 8:04, 01 Lip 2011 Powrót do góry
Przyszła pani Malfoy


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z sypialni Dracona (cii to tajemnica - jego rodzice o tym nie wiedzą!)

Vik cieszę się, że w końcu napisałaś coś do wspólnego opowiadania i myślę, iż już teraz będziesz pisała w miarę równo z nami.
Jak na pierwszy raz poszło Ci całkiem nieźle, później mam nadzieję - będzie tylko lepiej.

A teraz muszę się po czepiać.
Ogonki, kreseczki i inne. Gdzie nie gdzie ich brakuje, co wpływa na raczej nie fajny odbiór całości.

I w ostatnim fragmencie jest mała nieścisłość, Carlisle rozmawia z Aną, a na koniec wstawiłaś nazwisko Dafne. Wink

Weny Ciss!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SSLYTHERIN - DARK SIDE Strona Główna -> Twórczość fanów Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 3 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare