Forum SSLYTHERIN - DARK SIDE Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
"Odi et amo - nienawidzę i kocham"
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SSLYTHERIN - DARK SIDE Strona Główna -> Twórczość fanowska / Czytelnia dłuższych opowiadań
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andromeda
Pani Voldzia
PostWysłany: Sob 20:20, 29 Sty 2011 Powrót do góry
Pani Voldzia


Dołączył: 04 Gru 2010

Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

hehe Andy spodobała się Andy;D Dobre, ale na prawdę wyszło genialnie;D

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Narcissa Malfoy
Administrator
PostWysłany: Sob 20:22, 29 Sty 2011 Powrót do góry


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 983
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!

W takim razie bardzo się cieszę xD

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Narcissa Malfoy
Administrator
PostWysłany: Nie 13:20, 13 Lut 2011 Powrót do góry


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 983
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!

Rozdział VII " Rozważna i romantyczna"


http://www.youtube.com/watch?v=nCH1IlOfDTM
W końcu wszyscy mogli relaksować się wakacjami. Każdy próbował zająć się jakimś twórczym zajęciem, by miło spędzić ten czas. Dni mijały, a Narcyza spędzała wszystkie dni w pokoju. Czasami ojciec lub matka dopytywali się jej jak w szkole. Ani razu nie widziała Andromedy, nie chciała także zadawać pytań… szczególnie przed ślubem swojej siostry.
Pewnego dnia Narcyza usłyszała trzask drzwi i głos Bellatrix. Od razu zbiegła do salonu i rzuciła się na siostrę.
- Bella! - krzyknęła Narcyza wbiegając do pokoju.
- Tęskniłam za tobą, Cyziu - szepnęła Bellatrix i podeszła do siostry.
- Zabiję cię - rzuciła blondynka i wyciągnęła swoją różdżkę mierząc w Bellę.
Starsza spojrzała siostrze w oczy i zaśmiała się. Pogłaskała ją po policzku.
- Co się stało? - zapytała niewinnie Bellatrix.
Narcyza cofnęła różdżkę. Zagryzła wargę, chciała jej powiedzieć, ale nie wiedziała… jak wymówić jego imię.
- Powiedział mi o ślubie - rzuciła Narcyza i zerknęła na siostrę.
- Ach o to chodzi - zaśmiała się kobieta na wydaniu.
- I to niby nic, dlaczego ja nic nie wiedziałam! Tylko ON! - było widać, że blondynka nie daruje swojej siostrze tego, że nie dowiedziała się jako pierwsza o jej ślubie.
- Kto ci powiedział? - zachichotała rzucając swoje czarne, kręcona włosy do tyłu.
Narcyza nabrała powietrza i odwróciła wzrok.
- Lucjusz - wyszeptała. Czuła, że jej policzki są czerwone. Nie panowała nad tym, ale dźwięk jego imienia w obecności jej siostry… był dla niej nie tyle wstydliwy, co intymny.
- Mówisz o Malfoyu - żachnęła się Bella.
- Tak - odrzekła - Chyba tak - powiedziała ciszej.
Wypuściła powietrze z płuc i odwróciła się plecami do siostry.
- Możesz mi powiedzieć wszystko, siostrzyczko - szepnęła Bellatrix do ucha swojej siostry.
- Chyba nie mam o czym - odrzekła i chciała wyjść z pomieszczenia, ale brunetka przytrzymała jej ramiona.
- Uwierz mi, że masz ! - rzuciła Bella i przejechała palcem po jej łańcuszku.
- Skąd… - zaczęła młodsza.
- A kto mógłby ci go kupić? - zapytała retorycznie. - To francuska błyskotka, mało kto ma tyle pieniędzy… - zaśmiała się. - No, no, no… podpadłaś mu!
- Bella - Narcyza błagała litościwie. - To nie jest śmieszne!
Przez chwilę Bellatrix chodziła dookoła Narcyzy oglądając ją uważnie. Nie chciała niczego przegapić.
- To nie jest śmieszne - zaśmiała się. - Jestem tylko ciekawa… - przełknęła ślinę. - Co zrobiłaś…
Narcyza otworzyła oczy i spiorunowała siostrę wzrokiem.
- Ja nic nie…
- Ciii, dobrze wiemy, że nasza Narcyza jest już dorosła… - szepnęła do jej ucha. Po chwili starsza otarła się o bok blondynki. Narcyza czuła jak dłoń Belli zjeżdża po jej biodrze.
- Bellatrix! - krzyknęła Cyzia.
- Nie zaprzeczysz… podobało ci się. Ach… Malfoy robi to lepiej - mówiła. - Mów, po którym razie kupił ci łańcuszek? - zapytała dotykając włosów dziewczyny.
- Ja nic… on… Bella! - żachnęła się blondynka. Dobrze wiedziała jaka jest prawda, ją i Lucjusza nic nie łączyło. Prócz kilku rozmów i… miłych komentarzy w pociągu. I łańcuszek!
To był prezent na urodziny.
- Od kiedy jesteście razem? - dopytywała dalej. Narcyza nie chciała już nic mówić.
Westchnęła głośno.
- Nie mam z nim nic wspólnego! - krzyknęła blondynka.
- Ach… więc powiesz mi, że Malfoy bawi się w świętego mikołaja i kupuje wszystkim dziewczynom błyskotki. Jak jest taki hojny to przyślij go do mnie. Przydałaby mi się…
- Nie rozumiesz - powtórzyła Cyzia - to jest prezent…
Bella zaczęła się śmiać. Narcyza odwróciła się i wyszła z pokoju. Kiedy była na schodach udało jej się wydusić jedno zdanie.
- Jestem dziewicą! - krzyknęła.
Bellatrix usłyszała tylko trzask drzwiami i ciszę.
Brunetka odwróciła się kiedy poczuła czyjeś ciepłe wargi. To był Rudolf.
- Dlaczego wyciągałaś z niej informacje siłą? - zapytał.
- Musiałam wiedzieć… bo gdyby Malfoy skrzywdził moją siostrę…
- Ciii, pamiętaj, jutro nasz ślub - oznajmił.
- Wiem - odpowiedziała - ja po prostu chciałam, żeby…
- Hm?
- Żeby moja druhna była dziewicą i tyle… Andromeda odpada - zaśmiała się Bella, pokazując Rudolfowy brzuch i udając kobietę w ciąży.
- Nie chciałbym być w jej skórze - mówił Lestrange, a Bella zaśmiała się głośno.

Narcyza siedziała na swojej kanapie patrząc przez okno. Opuszkami palców przejeżdżała po wisiorku. Nie chciała płakać… ale była wściekła na swoją siostrę. Jak Bellatrix mogła pomyśleć, że ona… w takim wieku!
W sumie mogła sobie tak pomyśleć, porównując Narcyzę do Bellatrix… młodsza siostra szanowała siebie i swoje ciało. Bella uważała, że trzeba korzystać z życia zanim jest się młodym i ma się okazję spróbować wszystkiego. Według Narcyzy jej najstarsza siostra miała wszystko. Nie tylko urodę i chłopaków, ale również charakter. Właśnie o ten mocny charakter Narcyza już niejednokrotnie była zazdrosna.
Rozmyślenia Narcyzy przerwał hałas, a raczej głos czyjejś osoby. Dziewczyna podeszła do drzwi i próbowała się skupić, ale nic nie rozumiała. Po chwili odtworzyła drzwi i wiedziała co się stało.
- Ojcze kocham go - oznajmiła Andromeda władczym tonem.
- Wiesz czym jest miłość w dzisiejszych czasach? - zapytał Cygnus Black z ironią.
- Uczuciem - odpowiedziała jego córka.
- Nie… nie ma takiego czegoś. Są tylko małżeństwa brane z rozsądku. Bierz przykład z Bellatrix - nakazał ojciec. - Czy ona kocha Lestrange`a? - zapytał retorycznie. - Nie!
- Nie jestem Bellą - krzyknęła dziewczyna w ciąży, a Narcyza aż podskoczyła.
Nie miała pojęcia, że Bellatrix bierze ślub, bo rodzice jej kazali. Zawsze widziała jak Rudolf i Bella spędzają ze sobą mnóstwo czasu.
- Nie jesteś tu mile widziana! Możesz zobaczyć ozdobny gobelin i wyjść. Nigdy więcej nie wrócisz! - oznajmił Cygnus i wskazał palcem gobelin.
Narcyza słyszała hałas, następnie płacz i trzaska drzwiami.
Andromeda uciekła.
Blondynka wyszła ze swojego pokoju i zakradła się do pomieszczenia, gdzie znajdował się gobelin. Od razu rzuciła się w jej oczy wielka czarna plama, która była na podobiźnie Andy. Teraz zamiast jej twarzy i imienia widniał wypalony papier i uniemożliwiał zidentyfikowanie osoby.
- Zdrajca krwi - szepnęła Narcyza sama do siebie.
Straciła siostrę na zawsze, dobrze wiedziała co oznacza plama na gobelinie. Nigdy więcej z nią nie porozmawia.
W szkole Narcyza była wściekła, ale teraz… odczuwała żal?
Sama nie potrafiła nazwać swojego uczucia, ugięły się pod nią kolana.
Zakryła twarz w dłoniach, czuła jak łzy cisną jej się do oczu. Szybko uciekła do swojego pokoju i rzuciła się na łóżko.
- Andy, ty… idiotko! - warknęła Cissa. - Straciłam cię na zawsze - wyszeptała do siebie. - Byłaś moim wzorem…
Narcyza miała tylko jeden wzór i autorytet - Andromedę. Bellatrix nie nadawała się na wzór, jej zachowanie i pycha były jedyne w swoim rodzaju. I choć Bella i Cissa były podobne, to Narcyza nigdy nie nazwała by swojej najstarszej siostry autorytetem.
Dla Narcyzy najdziwniejszy był fakt, że Andy była starsza od niej tylko o dwa lata, a już była w ciąży. Blondynka podniosła się i próbowała zastanowić się jak do tego doszło. Dwa lata różnicy znaczyły tak wiele. Narcyza nigdy nie trzymała żadnego chłopaka za rękę, nigdy żadnego nie przytulała, nie całowała się z nikim… dlatego stan Andromedy był dla niej całkowicie obcy i niepojęty.


http://www.youtube.com/watch?v=dOeFHV1fdVM
Dzień ślubu Bellatrix i Rudolfa zbliżał się wielkimi krokami. Bella żartowała sobie z wszystkich w domu, dla niej ten ślub był tylko umową finansową i drzwiami do przyszłości.
Nie traktowała tego poważnie, nie zapraszała zbyt wiele gości. Większość z zaproszonych była znajomymi Belli i Rudolfa, Narcyza osobiście poznała tylko kilka osób. Wiedział też dobrze, że będzie kilka uczniów, którzy skończyli w tym roku naukę w Hogwarcie. Na pewno miały się też pojawić dwie osoby, które były starsze od Narcyzy o rok.
- Jesteś gotowa? - zapytała pani Black wchodząc do pokoju Narcyzy.
Dziewczyna kiwnęła głową i wskazała na swoje włosy.
Matka podeszła do blondynki i rozczesała jej słowy. Następnie wzięła mały kwiatek i wpięła go za ucho Narcyzy, odgarniając część włosów do tyłu.
- Cudownie - szepnęła Druella Black i wyszła na zewnątrz. - Możesz już schodzić na dół, goście już czekają - poinformowała.
Dziewczyna wzięła kilka głębszych oddechów i spojrzała do lustra. Tego dnia miała na sobie skromną sukienkę w odcieniu jasnego różu. Wygładziła materiał, wzięła bukiet, który leżał na jej szafce nocnej i wyszła.
Kiedy schodziła po schodach dobrze słyszała hałasy jakie dochodziły z salonu, wiele osób było bardzo podekscytowanych tym małżeństwem. Wielkie rody w końcu się złączyły.
- Moja siostrzyczka - zawołała Bella z daleka i podbiegła do Narcyzy. - Idziesz za mną - zażądała tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Dobrze - szepnęła blondynka i poszła za Bellą.
Uroczystość odbywała się na dworze, słońce górowało na niebie, kreacje czarownic szeleściły podczas spaceru, a Bella myślała tylko o tym, by jej ślub już się skończył.
Kiedy Narcyza szła w stronę ołtarza za Bellą próbowała wypatrzeć Lucjusza. Sama nie wiedziała dlaczego tego chce. Coś mówiło jej, że musi go zobaczyć, tak naprawdę, nie była nawet pewna, czy on przybędzie.
W końcu kiedy obydwie siostry Black dotarły do miejsca, Bella uśmiechnęła się do Narcyzy.
- Stoi pod drzewem - szepnęła odwracając się do Rudolfa.
- Nie wiem o czym mówisz - odpowiedziała szybko Narcyza próbując się rozejrzeć, robiła to dość dyskretnie by nikt nie zauważył.
Blondynka słyszała jeszcze jak Bella się śmieje, potem Narcyza odpłynęła.
Ocknęła się kiedy stała gdzieś na uboczu i wpatrywała się w wirujące pary na parkiecie.
Po chwili usłyszała oklaski i zorientowała się, że przyszedł czas by pożegnać młoda parę.
- Czas się pożegnać - powiedziała Bella podchodząc do Narcyzy.
- Do jutra - powiedziała blondynka.
- Cyziu, zobaczymy się dopiero w przyszłe wakacje - odpowiedziała, a młodsza otworzyła usta w szoku.
- Co?
- Nie mieszkam już z tobą. Rudolf i ja będziemy mieszkać u siebie… a teraz, miesiąc miodowy - oświadczyła pani Lestrange i wywróciła oczami. Narcyza widziała w jej oczach, że to wszystko traktuje jako obowiązek, tak naprawdę nie pałała entuzjazmem, po prostu wiedziała, że tak trzeba. Wyjście za mąż było jej obowiązkiem.

http://www.youtube.com/watch?v=MSVTOMkJdqs
Kiedy państwo młodzi zniknęli z oczy wszystkich gości zaczęła się zabawa. Narcyza rozejrzała się, kiedy była pewna, że nikt jej nie obserwuje, dyskretnie przedostała się do ogrodu i podążyła ścieżką, aż do samego skraju wielkiego lasu.
Usiadła na jakimś kamieniu, nie zważając uwagi na to, że jej sukienka będzie brudna.
Oficjalnie została sama.
Czuła się samotna.
Łapczywie łapała powietrze i przypominała sobie wspólnie spędzone chwile z Andromedą i Bellatrix. Nie miała już nikogo, jej dwie siostry opuściły ją za zawsze. Andy już nigdy nie zobaczy, dziewczyna dostała zakaz zbliżania się do domu i rodziny. Jest zdrajcą krwi, i choć Narcyza gardziła takimi jak ona, nie mogła się wyrzec własnej siostry.
Bella z drugiej strony wyszła za mąż, ma inne obowiązki, nie jest już małym dzieckiem. Nie obchodzi ją już młodsza siostra i jej problemy.
Narcyza zdawała sobie sprawę, że nie będzie już mogła nikomu mówić o swoich problemach.
Nie dostanie żadnych rad, a była taka niedoświadczona. Wiedziała, że nie zaznała w życiu tyle rzeczy ile jej siostry, które już jej nie pomogą.
W tej chwili do dziewczyny dotarło, że stan jaki osiągnęła Bella i Andy jest jej całkowicie obcy.
Narcyza popadła w wir wyobrażeń i dziwnych wizji łączących się z posiadaniem dziecka oraz małżeństwem.
Nie potrafiła zrozumieć wrzawy spowodowanej ślubem, Bellatrix i Rudolfa. Według pewnych źródeł, było to największe wydarzenie roku. Każdy czekał na potomka, gdyż miał on był jednym z najbardziej „czystych” czarodziejów, patrząc na drzewa genealogiczne Blacków i Lestrangów.
Dziewczyna spojrzała w dół, zdała sobie sprawę, że nadal trzyma bukiet Belli w rękach. Wzięła zamach i odrzuciła kwiaty do tyłu, kryjąc twarz w dłoniach.
Nagle usłyszała ciche kroki i szelest roślin.
Była pewna, że nikt jej nie zauważył. Wstała i zrobiła kilka kroków w stronę lasu. Tam pośród drzew mogła się jeszcze ukryć. Las przypominał jej rodzinę. Wielkie jednostki, które górują nad innymi, jak czarodzieje czystej krwi.
- Zaczekaj - odrzekł męski głos, a Narcyza od razu wiedziała do kogo należy.
Odwróciła się i skinęła głową.
Na początku była zaskoczona. Lucjusz wyglądał inaczej niż w szkole. Miał na sobie białą koszulę, bordowa kamizelkę ozdobioną w srebrne ozdoby oraz długi, czarny płaszcz. W lewej ręce trzymał laskę, na końcu zakończoną podobizną węża.
Narcyza zrobiła krok do przodu, patrzył na nią wzrokiem wroga. Nie lubiła tego spojrzenia, zawsze patrzył tak na kogoś gorszego od siebie.

http://www.youtube.com/watch?v=XqMEEvmfyQU
- Co tutaj robisz? - zapytała z wyrzutem owijając szalem swoje ramiona.
- Widziałem jak uciekasz - powiedział beznamiętnie.
- Ja nie ucie…
- Narcyza - wyszeptał. - Znam cię na tyle i wiem, że uciekłaś - przyznał nadal bez żadnych uczuć.
Black kiwnęła przecząco głową.
- Nie znasz mnie - oświadczyła. - Nie znasz!
Musiała wyładować emocje. To wszystko co się stało od początku wakacji było dla niej poważnym ciosem nie tylko emocjonalnym, ale również fizycznym.
- Nie kłam - oznajmił zbliżając się do Narcyzy.
- Stój - rzuciła natychmiastowo. Wyminęła go jednym ruchem, ale Lucjusz zdążył machnąć laską i zatrzymał ją w miejscu. Srebrny wąż zahaczył się o szal dziewczyny.
Kiedy Malfoy pociągnął laskę do siebie zerwał z niej szal, a w świetle słońce zabłyszczał łańcuszek na jej szyi.
Narcyza mimowolnie zakryła go dłonią.
Lucjusz pierwszy raz uśmiechnął się, a raczej podniósł kąciki ust do góry.
- Myślałem, że go zdjęłaś - odrzekł.
Panna Black przygryzła wargę i odwróciła się.
- Mogłabym skłamać… ale nie było by w tym sensu, a ja… nie mogę ci powiedzieć prawdy - wytłumaczyła się błyskawicznie patrząc na Malfoya.
Lucjusz zrobił krok do przodu, podpierając się na lasce.
- Powiedz mi prawdę - żachnął się.
Nagle zrobiło się cicho, jedynie było słychać ciche podmuchy wiatru.
- Ja… nie mogę - wyszeptała. Narcyza cały czas patrzyła na ziemię.
Lucjusz uniósł jej podbródek i tym samym zmusił by spojrzała na niego.
- A sytuacja w pociągu? - zapytał kiedy przypomniał sobie tą atmosferę.
Narcyza dobrze wiedziała o co chodzi.
- Nie jestem w stanie rozmawiać… zostałam oficjalnie samotna i nawet nie wiem dlaczego się tobie żalę, gdyby dowiedział się ojciec, że…
- Nie żalisz się! - upomniał patrząc na nią surowo.
- Nie patrz tak na mnie - nakazała robiąc kilka kroków do tyłu.
Nie chciała płakać, ale ostatnio jej stan emocjonalny był tragiczny.
Powoli do niej docierało, że została sama!
- Co się z tobą dzieje? - zarzucił jej.
- Zostaw mnie - prosiła.
Lucjusz odszedł od niej, ale nadal pozostawał w pobliżu.
Narcyza nie należała do osób, które przepraszały czy dziękowały za coś na każdym kroku.
- Przepraszam - szepnęła. - Postaraj się mnie zrozumieć - prosiła i podążyła w stronę domu.
Malfoy skrzywił się, szybkim krokiem dogonił dziewczynę.
Spojrzała mu w oczy i znowu widziała to samo spojrzenie co w pociągu podczas drogi powrotnej.
- Powiedz mi co się stało - powiedział.
- Zostawiły mnie - odpowiedziała.
Lucjusz podniósł brwi do góry.
- Kto cię zostawił?
- Bella i Andy, zostałam sama, rozumiesz? - zapytała. - Raczej nie zrozumiesz - wyszeptała kiedy zdała sobie sprawę, że Lucjusz jest jedynakiem.
- Więc mi wytłumacz - zachęcił.
Narcyza zaśmiała się ironicznie.
- Po co ja w ogóle z tobą rozmawiam - powiedziała sama do siebie machając teatralnie rękami.

http://www.youtube.com/watch?v=oIfxBthfFkg
Sama była zdziwiona, że zwierza się z takich rzeczy Lucjuszowi.
Czy mu ufała?
Jak na razie nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie.
- Bo wiesz, że poczujesz się lepiej - odpowiedział Malfoy.
- Powinnam porozmawiać z siostrą, wtedy poczułabym się lepiej - rzuciła.
- Możesz porozmawiać ze mną, postaram się zrozumieć - mówił całkowicie poważnie.
- Dlaczego to robisz? - zapytał nagle, a Lucjusz nie wiedział o co chodzi.
- Nie rozumiem…
- Dajesz mi ten łańcuszek… na urodziny, a przecież nie musiałeś - Lucjusz jej przerwał.
- Nie musiałem, ale mogłem.
- Nie przerywaj. Dajesz mi łańcuszek, przychodzisz na ślub mojej siostry, ale zamiast się bawić idziesz za mną i wysłuchujesz moich żalów. Moje pytanie brzmi - dlaczego?
- Mógłbym ci odpowiedzieć, ale nie zrozumiałabyś - odrzekł.
Narcyza patrzyła na niego. Nic nie rozumiała.
Zapanowała cisza, którą przerwał Lucjusz.
- Myślałem, że nie nosisz go - odrzekł cicho.
Był pewny, że Narcyza zdejmie łańcuszek przy pierwszej lepszej okazji.
Nagle dziewczyna zrobiła coś czego się w tym momencie nie spodziewał. Odpięła łańcuszek i oddała go Lucjuszowi.
- Nie mogę - zaczęła. - Nie jestem na sprzedaż - odrzekła.
- Nie wezmę go, to był prezent - oświadczył beznamiętnie.
Narcyza chwile mierzyła go wzrokiem.
- Ale nie kupujesz prezentów na urodziny wszystkim w około, więc… to mnie do czegoś zobowiązuje - mówiła strasznie cicho. - Ja nie chcę.
Lucjusz podszedł do niej bliżej.
- Narcyza - wyszeptał, a ona znów czuła ciepło przepływające przez jej ciało. - Nic nie chcę w zamian, wystarczy mi, że będziesz go nosić i… nie zapomnisz o mnie - wytłumaczył, a dziewczyna spuściła głowę.
- Właśnie o to mi chodzi. Nie jestem gotowa - rzuciła. - Nie chcę być jak Andromeda, mam dopiero szesnaście lat!
- Jesteś rozważna - przyznał, to mu naprawdę imponowało.
Narcyza uśmiechnęła się nieznacznie, a on kontynuował.
- Będę czekał ile chcesz - odpowiedział szybko podchodząc bliżej. Położył rękę na jej ramieniu.
Narcyza chciała, żeby zrezygnował. Nie potrzebowała nikogo, nawet w tej chwili, choć czuła pustkę po stracie sióstr.
Black kiwnęła przecząco głową.
- Dalej mnie nie rozumiesz - wyznała.
Lucjusz nie słuchał jej, okrążył dziewczynę i zapiął na jej szyi łańcuszek.
- Nie zdejmiesz go. Potraktuj to jako przysięgę, ja będę czekał - wytłumaczył.
Nie o to jej chodziło. Nie chciała go odtrącać, ale bała się popaść w wir uczucia, które mogło posunąć ją do gorszych czynów.
- Lucjusz - powiedziała, wtedy Malfoy zdjął swój płaszcz. Zdał sobie sprawę, że jest już zimno, a Narcyza ma na sobie tylko cieniutką sukienkę. - Nie potrzebuję…
- Cicho - nakazał.
Zbliżył się do niej. Narcyza czuła je oddech, chciała tego samego co on, ale nie mogła.
Zwiesiła głowę, po czym dotknęła jego torsu.
Wciągnęła powietrze do płuc, czuła jego zapach.
Owinęła się szczelnie jest płaszczem.
- Daj mi czas - powiedziała tonem, który sugerował, że Lucjusz nie ma wyjścia.
- Jak długo? - zapytał.
- Co jak długo?
- Jak długo mam czekać, tydzień, miesiąc, semestr? - pytał, ale Narcyza kiwnęła głową.
- Dwa lata - oznajmiła.
- Dwa lata - krzyknął. - Dwa lata - wyszeptał.
- Za dwa lata skończę szkołę - wytłumaczyła.
- Nawet nie mam dowodu, że warto czekać - powiedział poważnie przechadzając się ścieżką.
- Sam powiedziałeś, że będziesz czekał - przypomniała Narcyza.
- Myślałem, że chodzi o miesiąc, góra semestr - żachnął się Malfoy.
- Przykro mi - żachnęła się. Zdjęła płaszcz i położyła go na pobliskim kamieniu.
Następnie Narcyza odwróciła się i powędrowała w stronę domu.
- Zaczekaj! - krzyknął. - Zależy ci, ale chcesz abym czekał. Dlaczego?
- Nie chcę popełniać błędów siostry - tłumaczyła.
- O to chodzi - powiedział sam do siebie.
- Muszę już iść, ojciec będzie mnie szukał. Jeśli znalazł by nas razem…
- Ucieszył by się - zaśmiał się Malfoy. - Nie jestem szlamą jak ten chłopak twojej siostry! - krzyknął Lucjusz. - Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę kim jestem? - zapytał podnosząc brwi do góry.
- Tak - oznajmiła.
- Wiesz, ale nadal wierzysz, że będę czekał, aż skończysz szkołę? - zapytał z ironią. - Chociaż inne stoją w kolejce bym na nie spojrzał! A ty chcesz żebym czekał.
Dziewczyna nie odpowiedziała.
- Nie musisz - przypomniała owijając się szalem. - To tylko twoja decyzja, ja nie mam z tym nic wspólnego.
Lucjusz zdenerwował się.
- Nic wspólnego? - zapytał. - Nic wspólnego - powtórzył. - To wszystko jest przez ciebie, gdybyś pojechała do domu na te przeklęte święta to nie musiałbym tu teraz stać i się tłumaczyć - powiedział.
Narcyza w końcu mogła zobaczyć jego prawdziwą twarz.
- Nie zatrzymuję cię - oznajmiła. - Możesz iść.
Malfoy westchnął głośno. Nie mógł uwierzyć, że Narcyza nic nie rozumiała. Starał jej się powiedzieć, że jest dla niego ważna, a ona najzwyczajniej w świecie powiedziała, że może iść.
- Nie chcę iść! - krzyknął. - Popatrz na mnie i daj mi jeden powód dla którego mam czekać - kontynuował.
Narcyza zagryzła wargę. Musiała coś zrobić. Rozejrzała się dookoła, wtedy zdała sobie sprawę, że na jej szalu jest przypięta broszka, którą dostała od ojca.
Odpięła ją szybko i podeszła do Lucjusza. Wygładziła jego płaszcz i delikatnie wpięła broszkę w materiał.
- Dajesz mi broszkę? - zapytał.
- Wiesz, że jest dla mnie bardzo ważna - wyszeptała podnosząc głowę.
Malfoy wywrócił oczami i uśmiechnął się.
- To tylko kawałek blachy - odrzekł.
- Tak samo jak łańcuszek - przypomniała i teraz zdała sobie sprawę, że także ma wiele argumentów.
- To coś innego - zaczął, ale dziewczyna się nie zgodziła.
- Mogę ją zabrać - wyszeptała i chciała wziąć broszkę z powrotem.
- Zostaw - nakazał, a Narcyza wypuściła powietrze z ust. - Zdajesz sobie sprawę z wagi mojego czynu? - zapytał.
- Oczywiście - powiedziała. - Jestem wdzięczna - przyznała.
Sama nie wiedziała dlaczego, ale nachyliła się i delikatnie musnęła wargami jego policzek. Czuła, że jego skóra jest zimna, strasznie zimna.
Lucjusz ledwo poczuł jej wargi, zrobiła to bardzo szybko i niespodziewanie.
Odsunął się i uśmiechnął do niej. Narcyza przewróciła oczami, stwierdziła, że to było dość romantyczne jak na jej doświadczenie.
- Nie musiałaś… - zaczął dotykając policzka.
- Wiem - powiedziała, kiedy zdała sobie sprawę, że jest już naprawdę późno. - Żegnaj.
Lucjusz skinął głową i podszedł do Narcyzy.
Wręczył jej do ręki małą kopertę i odgarnął jej włosy do tyłu.
- Do zobaczenia w Hogwarcie - odrzekł. - To będzie niezapomniany rok - przyznał i zniknął.
Narcyza szybko otworzyła kopertę i zaniemówiła. Wzięła oddech i uśmiechnęła się sama do siebie.
Została żeńskim prefektem Slytherinu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Narcissa Malfoy dnia Nie 13:21, 13 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Andromeda
Pani Voldzia
PostWysłany: Nie 13:45, 20 Lut 2011 Powrót do góry
Pani Voldzia


Dołączył: 04 Gru 2010

Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Jeee jaki fajny rozdział. Przepraszam, że tak późno przeczytałam, ale sama wiesz, że nie było czasu;D Ale jest genialny romantyczny a zarazem smutny:( Czekam na kolejny;)

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Narcissa Malfoy
Administrator
PostWysłany: Nie 18:44, 19 Cze 2011 Powrót do góry


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 983
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!

Rozdział VIII - "Doskonały mariaż"


http://www.youtube.com/watch?v=6AC-fZSaks4
Narcyza usiadła na łóżku obudzona pierwszymi promykami wschodzącego słońca. Zerknęła ukradkiem na zegarek i uśmiechnęła się do siebie. Ku zdziwieniu dziewczyny wakacje wcale się nie skończyły, a do końca zostały jeszcze trzy dni. Panna Black w głębi siebie odczuwała silną potrzebę powrotu do szkoły, chciała się znowu uczuć, chciała osiągnąć wyższy stopień specjalizacji w magii, ale tak naprawdę tylko ona wiedziała, dlaczego tak bardzo tęskniła za murami zamku.
Miała zostać żeńskim prefektem Slytherinu!
- Cyziu! - ktoś zawołał, a dziewczyna zorientowała się, że od kilku minut siedzi na łóżku i zastanawia się nad swoimi czynami.
Zanim Narcyza zdążyła coś odpowiedzieć, Bella wpadła do jej pokoju.
- Bella, co tu robisz? - Narcyza mruknęła, a kobieta z czarnymi włosami zaśmiała się głośno. Wyglądała inaczej, była zniszczona i zaniedbana, ale szczęśliwa.
- Obiecałam, że przyjadę jak wrócimy z miesiąca miodowego, Cyziu… co się dzieje? - zapytała łagodnie Lestrange, kiedy zauważyła, że Black ma skrzywioną minę.
- Nic, zupełnie nic - odrzekła spokojnie Narcyza i wpatrywała się nadal w okno.
- Nie musisz mówić, a ja i tak wiem o kogo chodzi - powiedziała i obróciła się na pięcie. - Zobaczymy się w salonie!
- „Kogo”? - wyszeptała blondynka i zwiesiła głowę.
Bellatrix opuściła skromną sypialnię Narcyzy, a ta popadła w umysłowy letarg. Wiedziała dobrze, że Bella ją zna i zdaje sobie sprawę z jej rozterek i problemów.
Szesnastolatka ubrała się szybko w zwiewną sukienkę z delikatnej tkaniny i zeszła do salonu, gdzie czekała cała rodzina. Kiedy mijała okno w pokoju, zatrzymała się na chwilę i wyjrzała na zewnątrz, bez umyśle czekając na jakiś list od dyrektora ze wskazówkami, bądź wiadomość od Andy.
Narcyza miała jeszcze nadzieję, pomimo zdrady Andormedy, że ta się opamięta i wróci do nich. Panna Black nie była naiwna, a jedynie za bardzo kochała swoją byłą siostrę. Codziennie próbowała sobie wmówić, że już nic je nie łączy i nie będzie łączyło.
Dziewczyna nie chciała, by kojarzoną ją z jej starszą siostrą, rodzice urwali kontakt z córką, a jedynie co pozostało Narcyzie to wspomnienia.
- Cyziu, pośpiesz się. Nie będę tutaj wiecznie - krzyknęła Bella z salonu.
Black wciągnęła powietrze do ust, poprawiła włosy przeglądając się w lustrze i zeszła na dół po schodach.
W salonie panowała miła atmosfera. Rudolf i Bellatrix opowiadali śmieszne historyjki, a rodzice oby dziewczyn zachwycali się Lestrengem.
- W końcu jesteś - odrzekła matka patrząc na najmłodsza córkę.
- A już myślałam, że myślisz o tym samym… cały czas - dodała Bella puszczając perskie oko do swojego męża.
- O niczym nie myślałam - powiedziała z irytacją Narcyza, w końcu po tylu latach, potrafiła odpowiedzieć siostrze z podobnym tonem głosu do niej.
- Narcyza jest przejęta powrotem do Hogwartu - dodał szybko ojciec i wypiął pierś do przodu, był dumny z córki.
- Nie wątpię - zaśmiała się czarnowłosa kobieta. - Sama chciałabym wrócić, żeby na niego popatrzeć - oznajmiła, a Narcyza zerknęła na nią wściekle.
- Na niego? - zapytała matka, a dziewczyna zrobiła kilka kroków do tyłu.
Każdy na każdego zerkał, rodzice mówili o stanowisku jakie Narcyza miała zająć po powrocie do Hogwartu, lecz Bellatrix, jak zwykle myślała o jednym.
- Bellatrix - blondynka zwróciła uwagę siostrze.
- Czy ktoś mi powie o co chodzi? - zapytał pan Black, a Narcyza robiła coraz więcej do tyłu. Chciała się wycofać za nim będzie za późno. Doskonale pamiętała rozmowę na weselu Belli. Ona miała inne zdanie niż on. Nie zgadzała się z nim, wiedziała, że Andromeda narobiła dość wstydu rodzinie na kolejne kilka lat. Po za tym szesnastolatka wiedziała, że nic z tego i tak kazała mu czekać dwa lata, a znając jego nie ma o czym mówić. Sprawa została zamknięta.
- Zapomniałam kupić kilku rzeczy. Myślę, że wybiorę się na Pokątną - Narcyza zwróciła na siebie uwagę.
- Umówiłaś się z nim? - mruknęła cicho Bellatrix, co nie uszło uwadze rodziców i Rudolfa.
- Zapomniałam kupić kilku rzeczy - warknęła młodsza i spiorunowała siostrę wzrokiem.
- Narcyzo - odezwał się ojciec, a matka wskazała miejsce koło siebie. - Siadaj!
Dziewczyna posłusznie wykonała polecenie rodziców. Teraz mogła spodziewać się tylko przesłuchania, państwo Back były wyczuleni, nie potrzebowali kolejnego skandalu na skalę kraju.
Dziewczyna kiwnęła groźnie na Bellę.
- Damie tak nie przystoi - odezwała się Druella Black.
- Damie nic nie przystaje - mruknęła pod nosem dziewczyna i usiadła.
- Kim on jest? - ojciec przeszedł do sedna sprawy. Nawet nie zapytał się, czy chodzi o chłopaka, nawet nie zapytał Narcyzy o zdanie, sam wyciągał wnioski na podstawie kilku rozmów Belli i Narcyzy.
- Nie wiem o czym mówisz - blondynka „odpierała” atak ojca.
- Jeśli jest mieszaniem, albo… - wargi Cygnusa zadrżały z wściekłości.
- Nic z tych rzeczy - uśmiechnęła się Bella. - Jest czystszy od Lestrenge`a - następnie wskazała na swojego męża, który nie interesował się rozmową, a trunkami w szafce Blacków.
- Nie znam nikogo czystszego od… - zaczęła Druella, ale skończyła w połowie zdania.
- O czym wy w ogóle mówicie, ja nie mam żadnego „jego”. Nie istnieje żaden „on” - tłumaczyła Narcyza, ale rodzice patrzyli na siebie próbując rozwiązać zagadkę.
- To dlaczego tak bardzo chcesz wracać do szkoły? - zapytała ze śmiechem Bella.
- Ponieważ zostałam żeńskim prefektem Slytherinu - wyznała Narcyza z dumą.
W pokoju zapanowała cisza, starsza siostra wiedziała, że narobiła kłopotów blondynce, ale się tym za bardzo nie przejęła.
- Żeński prefekt Slytherinu, no…, no… Wiesz, że prefekci są pod stałą kontrolą prefekta naczelnego? - odrzekła Bellatrix i poprawiła się.
Szeroki uśmiech pojawił się na jej twarzy.
- Wiem, mam nadzieje, że w przyszłym roku zostanę naczelną - powiedziała Narcyza.
- Oh… Już zaczynacie tworzyć rodzinną tradycję - zripostowała czarownica i wzięła kieliszek od Rudolfa. Zamoczyła usta w winie i kontynuowała swój wywód - Może pod koniec roku uroczyście przekaże ci odznakę? - pytała z sarkazmem.
- Bella - Narcyza prosiła wzrokiem swoją siostrę by ta skończyła mówić.
- Rodzinną tradycję, Bellatrix, o czym ty mówisz? - ojciec był coraz bardziej podirytowany rozmowami swoich córek.
- O chłopaku Narcyzy!
- Nie mam chłopaka - rzuciła dziewczyna.
- Jak to nie masz, przecież wiem! Pokaż rodzicom naszyjnik - krzyknęła pokazując ozdobę na szyi blondynki.
- Kim on jest? - zapytała matka chwytając się za włosy, nie chciała kolejnego upokorzenia. Narcyza zrobiła kilak kroków i wyszła z salonu, usłyszała tylko kilka ostatnich zdań.
- Naczelny prefekt Slytherinu, kapitan drużyny Quidditcha, najpopularniejszy w Hogwarcie i przede wszystkim najbogatszy - wymieniała Bella - zapomniałam jeszcze, że jest dziedzicem nazwiska i fortuny swojego rodu. Uff, zmęczyłam się wymienianiem - stwierdziła. - Cyziu, zapomniałam o czymś? - zapytała siostrę, ale ta usiadła na schodach i wpatrywała się tępo w drzwi. Przecież nie był dla niej żadnym chłopakiem.
- Jego wysokość Lucjusz Malfoy - zaśmiała się Bellę dogryzając swoim tonem Narcyzie.
Wszyscy umilkli, a jedyne co słyszała dziewczyna to cichy szept swojej matki.
Narcyza poszła do swojego pokoju, spakowała kufer i wzięła swoje kieszonkowe, które starczyły by na wyżywienie biednej czarodziejskiej rodziny przez kilka lat i ruszyła po schodach do drzwi wejściowych.
- Wyjeżdżam jeszcze dzisiaj do Hogwartu - odrzekła tonem nie chcącym sprzeciwu.
- Dlaczego nam o nim nie powiedziałaś? - matka wstała i podeszła do córki.
- Bo nie ma żadnego jego! - uściśliła.
Bellatrix tępo się uśmiechała, ojciec nie potrafił uwierzyć w te słowa, a matka stała obok Narcyzy i patrzyła na córkę.
- Co zobaczenia w przyszłe wakacje - odrzekła. - Rozumiem, że przez najbliższe święta też nie będziecie chcieli mnie zobaczyć - stwierdziła i wyszła za drzwi.
Już wtedy dziewczyna pokazywała swój charakter. Przed drzwiami za pomocą różdżki poprawiła swoje ubranie i wygląd. Kiedy miała już pewność, że wygląda perfekcyjnie postanowiła ruszyć przed siebie.
Pierwsze co miała do załatwienia do zakup nowych podręczników do szkoły, ponieważ nie wzięła rzeczy z domu.
Wyprawa na Pokątną zajęła jej tylko kilka godzin, Narcyza odwiedziła również sklep z szatami dla czarodziejów. Kupiła kilka rzeczy by polepszyć sobie humor.
W tym roku postawiła na siebie. Nie chciała być już jedną z tych uczennic, którą kojarzono jedynie z książkami. Musiała się pokazać z innej strony, a że Narcyza wiedziała, że jest piękna, potrzebował tylko złączenia wszystkich swoich atutów.
Była niemalże pewna, że teraz, kiedy wróci do Hogwartu, każdy będzie tańczył, tak jak im zagra. Kiedy przybyła na peron 9 i ¾, okazało się, że trafiła się wyborna sytuacje. Pociągi do Hogsmead jeździły częściej przed rokiem szkolnym.
Narcyza nie namyślając się dłużej, wsiadła do pierwszego pociągu i odjechała w siną dal, zostawiając Londyn za swoimi plecami.

http://www.youtube.com/watch?v=c-3vPxKdj6o
Wiedziała, że teraz nadszedł jej czas. Postanowiła się odciąć od swojej siostry, która tak splamiła je krew. Tego dnia do Narcyzy dotarły wszystkie zasady świata czarodziejów.
Black zrozumiała czym jest czysta krew, zrozumiała kim jest i z kim się może zadawać.
Dziewczynę, która czasami płakała kiedy było jej źle, zastąpiła młoda kobieta, która doskonale znała swoją wartość. Dziewczynę z dobrego domu, zastąpiła czarownica z arystokratycznego rodu. Dziewczynę, która znała pojęcie „czysta krew”, zastąpiła arystokratka, która stosowała się do tej dewizy. Dziewczynę, która chciała być w cieniu, zastąpiła gwiazda, która chciała być jedną z tych osób, które nie znikają z języków ludzi.
Teraz kiedy stała u drzwi swojego wnętrza, dziękowała swojej siostrze Bellatrix, że ta wpłynęła na nią i dała jej do zrozumienia, jak ma postępować. Rozmowa, którą odbyła w domu będzie pamiętała jeszcze długo, bowiem te słowa przyczyniły się do jej wewnętrznych zmian.
- Narcyza Black - szepnęła cicho i dumnie dziewczyna kiedy wysiadała z pociągu. Rozejrzała się dookoła i nie wiedziała dlaczego, ale coś podpowiadało jej, że tę partię już wygrała nawet jej nie zaczynając.

Pierwsze, gdzie udała się po opuszczeniu pociągu, był mały sklepik w centrum Hogsmead. Tam Narcyza kazała sprzedawcy, by zmienił jej różdżkę w artystyczne cudo. I tak właśnie zwykły kawałek drzewa, zamienił się w coś, co można było nazwać dziełem sztuki. Jej różdżka nie miała już koloru drewna, a była czarna jak smoło. Zdartą część, zastąpiła ozdobna, czarno-złota rękojeść zakończona wielką, złotą ozdobą przypominającą kształtem piramidę.
Sprzedawca był tak oczarowany swoją klientką, że podarował dziewczynie futerał do różdżki, oczywiście gustownie pasował do całości.
Narcyza nie podziękowała czarodziejowi, a jedynie obdarowała go lekkim skinieniem głowy i wyszła. Następnie odwiedziła sklep z biżuterią, gdzie udała się tego feralnego dnia z prefektem. Kupiła łańcuszek droższy i bogatszy od tego, którego nosiła na szyi.
W końcu kiedy Black miała już wszystko czego potrzebuje, postanowiła udać się do Hogwartu. Poszła pieszo, by mogła się delektować pięknem świata, na którym dane jest jej żyć.
Rok szkolny miał się rozpocząć następnego dnia dokładnie w południe. Narcyza miała cały dzień dla siebie. Chciała odpocząć od wszystkich, cieszyła się, że będzie mogła pomyśleć w spokoju.
Kiedy dotarła pod mury zamku, brama była otwarta dla pierwszych uczniów, którzy postanowili wrócić wcześniej, bądź sytuacja zmusiła ich do wcześniejszego powrotu z wakacji.
Dziewczyna szybko dotarła do zamku i kiedy się zorientowała dumnie kroczyła w stronę dormitorium. Nie minęło kilka chwil, a Narcyza stała w lochach, przed obrazem- wejściem do wspólnego pokoju Slytherinu.
- Podaj hasło - odezwał się mężczyzna na obrazie, a dziewczyna bez uczuć odpowiedziała, używając słowa-klucza z zeszłego roku.
- Podaj nowe hasło - powtórzył mężczyzna, a Narcyza się zdenerwowała.

http://www.youtube.com/watch?v=83dCJFn4w7g&feature=related
Nie miała ochoty czekać dwóch dni przed wejście głównym. Była żeńskim prefektem i nie mogła wejść do środka!
- Jestem prefektem! - powiedziała podirytowana i odłożyła swój kufer.
Nagle zza dziewczyny dało się słyszeć cichy szelest szat i coś, metalowego uderzającego w kamienną posadzkę.
- Purgo domum - odrzekł, a obraz odsłonił tajemne przejście do dormitorium.
Narcyza odwróciła się gwałtownie i wtedy po raz pierwszy od dwóch miesięcy, ujrzała go. Był inny, wyższy i mężniejszy. Jego spojrzenie było zimniejsze niż w zeszłym roku, sylwetka bardziej dumna, a wyraz twarzy poważniejszy. Black uczyniła to samo co w sklepie, lekko skinęła głową i odgarnęła włosy do tyłu.
- Lucjuszu - odrzekła na przywitanie i cofnęła się o krok do tyłu.
- Cóż za niespodzianka - odezwał się biorąc jej kufer i wnosząc do środka. - Nie spodziewałem się ciebie tak wcześnie.
Narcyza nie odzywała się tylko wzrokiem obserwowała jego poczynania.
- Ja ciebie również - dodała obojętnym tonem i dostojnie usiadła na fotelu uważając na suknie.
- Zmieniałaś się - przyznał, lustrując wzrokiem dziewczynę i kiwając z zadowolenia.
- Czas najwyższy - oznajmiła. - Opamiętałam się w porę - zwierzyła się. -… ależ cóż to może cię obchodzić - zaśmiała się ironiczni bijąc do jego pochodzenia.
Teraz to ona miała być TĄ Narcyzą.
Teraz to ona miała wiedzieć kim jest.
- Wiesz, że obchodzi - stwierdził chłodno podziwiając srebrnego węża u szczytu swojej laski.
- Jesteś inny - rzuciła. - Chłodniejszy, pewniejszy siebie… - wymieniała.
- Potężniejszy - wyszeptał patrząc na Narcyzę. Następnie gwałtownie przemieścił się z jednego kąta w drugi i odwrócił do Black.- Lecz cię to nie interesuje, prawda?
- Doskonałe pytanie - grała z nim w tę gierkę, nie wiedząc dokąd to zmierza.
Nagle jakby zaczął myśleć o czymś innym. Zmienił wyraz twarzy i wyciągnął broszkę, którą Narcyza podarowała mu na przyjęciu weselnym Belli.
- Dwa lata? - zapytał chodząc dookoła pokoju i zatrzymując się za fotelem Narcyzy. Nie chciał widzieć jej wyrazu twarzy. Chciał tylko słyszeć jej głos i jej słowa płynące z jej ust.
- Znasz odpowiedź na pytanie - odrzekła z nonszalancją i wyciągnęła swoją różdżkę. Następnie machnęła nią w stronę Lucjusza, zanim się zorientował z jego dłoni wypadła ozdoba należą do Narcyzy.
- Przestań na chwilę udawać i odpowiedź poważnie - nalegał zmieniając swój ton głosu.
- Ja nie udaję! - podniosła głos i szybko stała.
Chwilę walczyli wzrokiem, nie wiadomo kto się poddał, ale Lucjusz wyglądał na zdenerwowanego. Narcyza zaś walczyła sama w sobie. Nie udawała kogoś innego, ale posiadała dwie twarze. Potrafiła być obojętna i nieczuła, lecz z drugiej strony coś podpowiadało jej, że nie powinna się odnosić takim tonem do niego.
- Dwa lata? - zapytał po raz kolejny widząc, że jego prezent urodziny zastąpił bardziej okazały łańcuszek.
Dziewczyna nie odpowiedziała tylko przybliżyła się do niego. Wiedziała na co patrzy, chciała by mógł się przyjrzeć.
- Znasz moje zdanie, tak jak mnie znasz - odrzekła wpatrując się w jego twarz. Nie pokazywał żadnych emocji, ale co jakiś czas dziewczyna odnotowywała zmianę w jego oczach.
- Dobrze wiesz, że mogę mieć każdą w szkole i poza nią - wycedził zimno.
Narcyza uniosła kąciki ust do góry i zrobiła krok do przodu, znajdowała się tylko kilkadziesiąt centymetrów od niego.
- … ale chcesz mnie - wyszeptała.
- Chcesz ze mną pogrywać? - zapytał jakby chodziło o czyjeś życie.
- To nie ja zaczęłam tę grę - odezwała się i przechyliła do przodu. - To TY mnie uświadomiłeś kim jestem - odrzekła. - Uświadomiłeś mi kim sam jesteś - powiedziała. - Uświadomiłeś mi, czego chcesz… - dodała - … i w końcu zrozumiałam, że to doskonały mariaż - wyszeptała nad jego uchem.
Lucjusz odsunął się od niej. Próbował przeanalizować jej słowa jeszcze raz.
- Czyli? - zapytał, ponieważ mówiła tak zagadkowo, nie chciał się pomylić w odbiorze swych słów.
- Dokonały mariaż - wyszeptała z dumą patrząc na Malfoya.
Lucjusz pokiwał z niedowierzaniem. W końcu zrozumiała co miał na myśli mówiąc jej przy każdym spotkaniu.
- Kiedy to zrozumiałaś?
- Cały czas to rozumiałam, ale było to dla mnie dziwne, dopóki nie usłyszałam słów siostry. Potem przypomniałam sobie twoje słowa o tym kim jesteś i o tym, że ja sobie nie zdaję z tego sprawy… I teraz stoję tu przed tobą. Jestem sobą - wytłumaczyła.
Lucjusz patrzył z nutą zmieszania, następnie podszedł do Narcyzy i końcem swej laski odgarnął włosy Narcyzy.
- Od kogo to dostałaś? - zapytał patrząc wściekle na naszyjnik.
Narcyza zaśmiała się ironicznie.
- Stać mnie na to! - powiedziała. - Kupiłam sobie sama.
Malfoy nie wątpił w jej słowa, ale to mu się nie podobało.
- Mogłaś powiedzieć, kupiłbym coś okazalszego - odrzekł. - Kupiłbym wszystko co byś chciała - wyznał.
- Spokojnie… - wyszeptała z elegancją. - Wiesz, że mnie nie kupisz - zaśmiała się zostawiając Lucjusza bez słowa.
Następnie udała się do biurka, by napisać list do domu.
„Drodzy rodzice” -zaczęła - „przepraszam za mój nagły wyjazd, ale potrzebowałam samotności. Słowa Belli były dla mnie lekcją życia, zrozumiałam kim jestem, kim my jesteśmy. Jestem w Hogwarcie i wszystko ze mną w porządku.” - napisała, by po chwili podpisać się pod listem i dodać jeszcze jedno zdanie - „ PS. Nie jestem z Lucjuszem… jeszcze nie”.
Kiedy skończyła wychyliła się znad biurka i rzuciła Lucjuszowi spojrzenie.
- Gdzie moja odznaka? - zapytała mając na myśli odznakę prefekta.
Lucjusz wyjął małe pudełko ze swojej torby i podszedł do Black. Następnie przypiął na jej piersi odznakę prefekta. Narcyza nie czując wstydu, sięgnęła do pudełka i wyciągnęła kolejną blaszkę. Tym razem to ona przypięła odznakę prefekta naczelnego na pierś Lucjusza.
- Ten rok jest nasz - oznajmił Lucjusz, a Narcyza się uśmiechnęła.
- Doskonały mariaż…


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Narcissa Malfoy dnia Nie 18:45, 19 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Chochlik
Przyszła pani Malfoy
PostWysłany: Nie 19:02, 19 Cze 2011 Powrót do góry
Przyszła pani Malfoy


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z sypialni Dracona (cii to tajemnica - jego rodzice o tym nie wiedzą!)

Chyba wyszłam z wprawy z pisaniem komentarzy... xD

W każdym razie strasznie cieszę się, że napisałaś kolejny rozdział do swojego opowiadania, tym bardziej, że naprawdę je lubię. Narcyza w końcu zyskała trochę więcej charakterku, przestała być taką laleczką w rękach otoczenia. Lucjusz, jak to Lucjusz. Lubię go w Twoim opowiadaniu.

Cóż więcej, życzę duużo weny i mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się za niedługo. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Andromeda
Pani Voldzia
PostWysłany: Pon 15:21, 20 Cze 2011 Powrót do góry
Pani Voldzia


Dołączył: 04 Gru 2010

Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Świetny rozdziałSmile Czekam na kolejny:)

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Narcissa Malfoy
Administrator
PostWysłany: Pon 16:03, 20 Cze 2011 Powrót do góry


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 983
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!

Dziękuję Wam bardzo, cieszy mnie, że ktoś to wgl czyta i podoba mu się xD
Myślę, że jutro pojawi się nowy rozdział, ew. w środę Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Narcissa Malfoy
Administrator
PostWysłany: Nie 16:14, 26 Cze 2011 Powrót do góry


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 983
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!

Rozdział IX "Wspólna przyszłość"


.
http://www.youtube.com/watch?v=wDe2YipDzRY
Nad Hogwartem piętrzyły się burzowe chmury, tak jakby wyczekiwały na kogoś, kto ośmieli się wyjść im naprzeciw. Wielu uczniów z utęsknieniem czekało na pierwszy deszcz w tym roku szkolnym. Z dziedzińca dało się dopatrzeć wielu głów wychylających się z wielkich okien oraz ich właścicieli, którzy z ogromnym podekscytowaniem wsłuchiwali się w pierwsze grzmoty.
Kiedy jasny grom z nieba oślepił wszystkich w promieniu kilku kilometrów, dało się słychać głośne westchnienie. Wiele osób by dało ( w takich chwilach ), by schować się pod stołem i nie wychodzić spod niego, dopóki burza się nie skończy.
Są też tacy, którzy potrafią pod osłoną nieba wędrować i przyglądać się błyskawicom z niepohamowanym entuzjazmem i przede wszystkim odwagą.
Kiedy na zewnątrz zrobiło się naprawdę niebezpiecznie i wiatr przybrał demoniczny charakter profesorowie zaczęli prosić wszystkich o udanie się do dormitoriów.
Jako pierwsi na dziedziniec wyszli profesor McGonagall i profesor Slughorn, który zbierał próbki kropel deszczu do jakiejś nowatorskiej mikstury.
- Doprawdy, te zachodnie wiatry przywiewają lepszy deszcz… - zaczął Slughorn, ale McGonagall próbowała go zignorować. Ją bardziej obchodzili uczniowie, a przede wszystkim ich bezpieczeństwo.
- Panno Beans, czy nie powinna być już w dormitorium? - zapytała oburzona nauczycielka, kiedy zauważyła, że jedna z Gryfonek wraca z błoń Hogwartu.
Slughorn uśmiechnął się do uczennicy, po czym czmychnął za pobliskie drzewo, by pobrać jeszcze więcej próbek wody.
- Co pan robi? - zapytała zaskoczona McGonagall, kiedy spostrzegła, że profesor zamiast „gonić” uczniów do dormitoriów, to zajmuje się zbieraniem deszczu.
- To tajne, bardzo tajne… - powiedział tajemniczo, po czym ruszył w stronę błoń zamku, nauczycielka z pozostałymi uczniami udała się, czym prędzej do Hogwartu.
Kiedy już nikogo, prócz profesora Slughorna, nie było na dworze, z korytarza wydobywał się dźwięk, a raczej szept kilku osób.
Kiedy nauczyciele zniknęli z pola widzenia na dziedziniec wyszedł Lucjusz Malfoy, który kierował się w stronę Zakazanego Lasu. W swojej dłoni trzymał różdżkę, ściskał ją mocno, czego skutkiem były białe plamy na jego dłoni. Co kilka metrów rozglądał się w prawo i w lewo, było widać, że nie chce towarzystwa. Po chwili zniknął jej z wzroku. Dziewczyna ruszyła za nim upewniwszy się, że wszyscy zniknęli z błoń i dziedzińca zamku.
Sama nie wiedziała, dlaczego za nim idzie, ale pogłoski krążące w ich kręgu były dla niej przekonujące. Narcyza nie chciała słuchać plotek, czy doniesień, wolała się przekonać na własne oczy. Nagle skręciła w prawo, ponieważ Malfoy odwrócił się za siebie. Coś podejrzewał, wskazywał na to jego wyraz twarzy, ale ona nie chciała się poddać. Kiedy Lucjusz się zatrzymał, tuż przy skraju lasu, dziewczyna znalazła dogodne miejsce i przyglądała się całej sytuacji.
Najpierw Malfoy mówił coś do siebie, lecz potem COŚ wyszło z lasu i rozmawiało z nim. Malfoy nie był wystraszony, stał prosto, po czym gwałtownie się odwrócił i zaczął wracać do zamku. Postać z lasu, wróciła do siebie, po czym ktoś wystrzelił w niebo przeraźliwie oślepiające, zielone światło. W tej chwili Lucjusz uklęknął na ziemi, zwijając się z bólu i trzymając za lewe przedramię.
Wtedy Narcyza czym prędzej wróciła do dormitorium i udała się do swojego łóżka.


- Gdzie my idziemy? - zasyczał kobiecy głos, po czym dało się słyszeć głośne westchnięcie.
- Powiedziałem, dowiesz się w swoim czasie - warknął donośny baryton, po czym szepty ucichły.
Po kilku sekundach zza wielkiej kolumnady wyszło dwoje uczniów w płaszczach przysłaniających im twarze. Z daleko było widać, że są odważni. Ich sylwetki przybierały nienaganny fason, poruszali się tak jakby wcześniej przeprowadzili próbę synchronizacji własnych ruchów.
Jednak po chwili coś się zmieniło. Niższa postać zatrzymała się i odwróciła w stronę swojego towarzysza.
- Nie ma czasu - zabrzmiał aksamitny głos, wtedy dziewczyna zdjęła kaptur z głowy i pozwoliła kroplom deszczu lądować na swoich włosach.
- Co chcesz ode mnie, Lucjuszu? - zapytała z wyrzutem i zrobiła krok do tyłu na dźwięk potężnego grzmotu.
- Chcę tylko, żebyś ze mną poszła - odrzekł i złapał dziewczynę za rękę, następnie pociągnął ją w stronę błoni.
- Zostaw mnie - warknęła na jego gest. Blondynce nie podobały się okoliczności tego wyjścia. - Będziemy mieli kłopoty, przez ciebie!
- Narcyzo, myślałem, że się zmieniłaś… - zaśmiał się ironicznie i spojrzał w jej oczy.
Panna Black szybko odwróciła wzrok.
- A co jeśli będą nas szukać?
- Nikt nas nie będzie szukać… Wierzą w naszą lojalność i uczciwość. Pozwólmy im trwać w wierze - odezwał się Lucjusz.
Narcyza długo mu się przyglądała, ale uległa.
Odwróciła głowę i spojrzała w jego oczy. Nie potrafiła się dopatrzeć żadnych emocji, ale wiedziała, że zależy mu na tym, by ją gdzieś doprowadzić.
I wtedy to się stało, nad horyzontem rozbłysnęło zielone światło, a na niebie pojawił się wąż…



http://www.youtube.com/watch?v=LRofBSPRFPs&feature=related
Narcyza obudziła się, po czym szybko wstała i upewniła się gdzie się znajduje. Ubrała szybko szatę, przypięła odznakę i wbiegła do wspólnego pokoju.
Nie wiedziała, dlaczego to robi, ale ten sen, był dopełnieniem jej przypuszczeń.
Od miesiąca sprawuje, razem z Lucjuszem, najważniejszą funkcję w Slytherinie, ma dostęp do większości pomieszczeń dokumentów i czarodziejów. Ten sen pojawił się po tym, jak kilka nocy z rzędu śledziła Lucjusza, by dowieść prawdy.
Jej spekulacje okazywały się prawdziwe, przypuszczenie realne, a czyny rzeczywiste.
Z rozmyślań Narcyzy wyrwało ją głośne zgromadzenie w pokoju wspólnym. Wiele uczniów witało się rano przed śniadaniem.
Dziewczyna siedziała na jednym z foteli, po czym zapoznała pozostałych z instrukcjami dotyczących najbliższego weekendu i wyjścia do Hogsmeads. Następnie panna Black udała się z resztą do wielkiej Sali.
Malfoy szybko do niej dołączył, by ją przywitać.
- Witaj - odpowiedziała Narcyza nie patrząc w jego stronę. Od jakiegoś czasu, nie potrafiła z nim rozmawiać, wiedziała, że to poniekąd jej wina, ponieważ nie powinna go śledzić i wnikać w jego prywatne sprawy.
- Co się dzieje? - zapytał, kiedy zauważył, że dziewczyna stara się być nieobecna.
- Ty mi powiedz - zachęcała i wpatrywała się w wschodzące słonce nad Zakazanym Lasem.
- Czasami cię nie rozumiem - wyznał. - Jesteś dla mnie zagadką - przyznał, a Narcyza uśmiechnęła się na jego słowa.
- Uwierz, że ty dla mnie też - odpowiedziała ironicznie kontynuując tym samym ich rozmowę.
- Wierzę ci - wyszeptał, kiedy minęli drzwi do wielkiej Sali. - Czy moglibyśmy… - chciał coś powiedzieć, ale dziewczyna mu przerwała.
- Spotkaj się dzisiaj ze mną, po zachodzie na wieży zegarowej - powiedziała szybko i dołączyła do swoich koleżanek.
Na szczęście udało jej się jeszcze zaobserwować minę Malfoya na jej słowa - skinął głową.
Miała wrażenie, że coś podejrzewał. Narcyza była na tyle mądra, że spodziewała się tego. Domyślała się bowiem, że Lucjusz mógł ją widzieć podczas jednego z wieczorów, kiedy wymykała się za nim z dormitorium.
- Nie jesteś głodna? - zapytała Amy, która była ostatni rok w Hogwarcie.
- Słucham? - odezwała się Black spojrzawszy na dziewczynę.
- Nic nie jesz - przyznała Ślizgonka, po czym kontynuowała. - On też nic nie je - powiedziała. Po jej minie, było widać, że bardzo by chciała, żeby Narcyza coś jej powiedział o naczelnym prefekcie.
- Nie zauważyłam - tłumaczyła się Narcyza, ponieważ nie chciała trafić kontaktów z dziewczynami, które mogły jej jeszcze dużo powiedzieć.
- Może, to przez niego… Cały czas patrzysz w jego stronę - wyszeptała dziewczyna, która siedziała tuż obok Narcyzy.
Black uśmiechnęła się do niej, ponieważ była to córka znajomych jej rodziców.
- Nie wiem o czym mówisz, Clarisso - zaśmiała się blondynka, po czym sięgnęła po coś ze stołu.
Kiedy posiłek dobiegł końca, a Narcyza wytłumaczyła wszystkim, że po prostu się zamyśliła, Lucjusz Malfoy szybko opuścił wielką salą.
Dziewczyna śledziła go wzrokiem, aż to samego wyjścia, po czym zniknął jej z oczu.
Blondynka wstała i podążała za nim. Wiedziała, że źle robi, ale miała przeczucie, że Lucjusz pakuje się w niemałe kłopoty. Domyślała się, że to może być związane z tym, że już niedługo Malfoy osiągnie pełnoletniość, ale również z plotkami i z tym co podsłuchała w domu.
„ Wielki czarnoksiężnik, czciciel czystej krwi i wielkiego Salazara Slytherina”, powiedziała Druella Black do swojego męża, kiedy Bellatrix opowiadała o jej miesiącu miodowym. Lestrange nie była na wakacjach ze swoim mężem, oni się ukrywali, wstąpili gdzieś… czcili go jak Boga.
- Idziesz z nami do Hogsmeads, jutro z rana wyruszamy - zaproponowała Clarissa przechodząc tuż obok Narcyzy, która wpatrywała się w Zakazany Las. - Same dziewczyny - uściśliła.
- Dam wam odpowiedź wieczorem - powiedziała blondynka patrząc na pozostałe dziewczyny.
- Mniemam, że chodzi o…
- Poniekąd - ucięła Black i podążyła w stronę lochów, gdzie ostatni raz widziała Malfoya.
Najpierw Narcyza starała się iść jak najciszej, bowiem słyszała szepty i czyjeś kroki. Dziewczyna schowała się za wielkim filarem przysłaniającym wejście do dormitorium i spostrzegła trzy postacie, jedną z nich, na pewno był Lucjusz.

- Goyle, to oficjalna wiadomość - powiedział ktoś i rzucił gazetą.
- Prorok codzienny, ostatnia strona - wyszeptał Malfoy. - Zaszyfrowana wiadomość o spotkaniu - dodał, a trzeci wyrwał gazetę.
- Crabbe! Uspokój się, nikt nie może wiedzieć! - odezwał się Goyle, następnie do trójki dołączyło jeszcze kilkoro uczniów siódmej klasy.
- Rockwood, Rosier! - warknął Malfoy. - Musicie sprawdzić, czy to prawda. Nie uda nam się wydostać z zamku, więc spotkamy go dopiero w grudniu - powiedział, po czym rozejrzał się dookoła. - Słyszałem, że jest paru chętnych… to dobrze. Zainteresujcie się bliźniakami - Carrow. - dodał.
- Są na szóstym roku - ktoś wtrącił, a Narcyza miała przed oczami jej równo roczniaków.
- Wiem, ale są dobrzy - wtrącił się Rosier.
- Słyszałem od Lestrange`a, że dołączyli z Bellatrix w lipcu - Rockwood zaczął mówić. - Może jej siostra… Black, jest w wieku bliźniaków - zaproponował i od razu zapanowało poruszenie.
Wtedy Narcyza próbowała się przysłuchać rozmowie.
- Jej do tego nie mieszaj! - krzyknął Malfoy.
- Mieliśmy być cicho - mruknął Crabbe.
- Zamknij się! Nie wstąpi, zrozumiano? - warknął, ponownie narażając się na sprzeciw kolegów.
Black już nic nie słyszała, widziała natomiast cień. Przyjrzała się uważnie i zauważyła, że któryś z nich pokazuje im coś na ramieniu. Potem wszyscy się rozeszli, a dziewczyna poszła do dormitorium.
Narcyza usiadła na kanapie i próbowała przeanalizować dokładnie wszystko; każdą noc, kiedy wymykała się za Lucjuszem, słowa Bellatrix i jej matki, kiedy jeszcze była w domu, podczas wakacji, rozmowę Malfoya i reszty i w końcu jej sen.
Black wciągnęła powietrze do ust i zaśmiała się do siebie. Gdyby ktoś ją teraz widział i czytał w jej myślach, stwierdził by na pewno, że ma obsesję. Blondynka sama zaś twierdziła, że to nie obsesja, a jedynie determinacja w poznaniu prawdy. Gdzieś w głębi siebie Narcyza wiedziała, że gdyby coś się stało, Lucjusz by jej powiedział, przecież tworzyli jeden zespół.
Kolejne co ją zaniepokoiło, to wyrzut Malfoya, by ją do tego nie mieszać. To było dziwne, kiedy Narcyza przypomniała sobie ich słowa tuż przed rokiem szkolnym, dała wiarę, że będą jednym zespołem, który ma władze. Teraz, to co usłyszała, było nie przyjęcia. Najwyraźniej, wiedział coś , o czym ona nie miała pojęcia i czym nigdy nie powinna się dowiedzieć.
Black jeszcze długo analizowała fakty i wtedy przypomniała sobie, jak ktoś podczas jednego z weekendu narysował dziwny rysunek, po czym Lucjusz wyrzucił kartkę i kazał się rozejść zbiegowisku.
Do Narcyzy dotarła prawda, wiedziała kim jest Lucjusz, bynajmniej podejrzewała, ponieważ informacje nie zostały jeszcze potwierdzone. W tej chwili dziewczyna spojrzała na zegarek, powoli dochodziła dwudziesta pierwsza. Wiedziała, że słońce powoli chyliło się ku zachodowi.
Kiedy nakazała iść spać uczniom, sama zadbał o tym, by nikt ja nie widział i wymknęła się na wieże, tak jak powiedział Lucjuszowi przed śniadaniem.

http://www.youtube.com/watch?v=ijSg4NkOIeY
Usłyszawszy kroki, Narcyza schowała się za ścianę i minęła kilka schodów, po czym trafiła na klatkę schodową. Zaczarowała schody, by nie zmieniały swojego położenia, i podążyła w stronę wieży zegarowej. Od dawna wszyscy wiedzieli, że jest to miejsce do którego ciężko się dostać, toteż nauczyciele nie sprawują dyżurów w tej części zamku. Tylko prefekci mieliby możliwość przedostania się do wieży, nie mówiąc już o zwykłych uczniach, którzy nie znali większości przejść i komnat w Hogwarcie.
Narcyza rozejrzała się dla pewności i weszła do środka. Zauważyła, że Lucjusza jeszcze nie było, postanowiła się stanąć w najciemniejszym kącie pomieszczenia i czekać.
Nie czekała długo, po chwili dołączył do niej Malfoy, lecz ona nie zmieniła swojego miejsca.
Ujawniła się dopiero po chwili.
- Wiem, że tu jesteś - odrzekł próbując odwrócić się w stronę dziewczyny.
- Nie odwracaj się - nakazała i czekała, na to czy ją posłucha.
- Chciałaś coś ode mnie, prawda? - zapytał patrząc na zegar przed nim.
- Owszem - mruknęła zagadkowo. - Ufasz mi? - zapytała po chwili zbijając go z pantałyku.
- Cóż za śmieszne pytanie - zaśmiał się, próbując odwrócić głowę w jej stronę.
- Odpowiedz - przybrała agresywny ton, ponownie miała przed oczami Lucjusza trzymającego się za ramię i rysunek znaleziony na stole w pokoju wspólnym.
- To takie same pytanie, jakbym cię zapytał, czy mnie lubisz - dogryzał jej, ale ona odpierała jego atak.
- Ale mnie o to nie pytasz - rzuciła i podeszła bliżej niego.
- A gdybym zapytał? - zalej się z nią bawił.
- To nie jest śmieszne. Zaczniemy naszą rozmowę od nowa - odrzekła i stanęła przed Lucjuszem. - Gdyby coś się stało, powiedziałbyś mi?
- To zależało by od…
- Nie, nie… Powiedziałbyś?
- Oczywiście - powiedział pewnie, nie wiedząc o co chodzi Narcyzie.
Black nie chciała uwierzyć, doskonale widziała jego maskę. Bronił się przed każdym jej słowem, nie pozwalając, by wniknęła za bardzo w głąb, tego co go otacza.
- Raczej nie - przyznała, po czym chwilę odwróciła wzrok i znowu na niego popatrzała. - Słyszałam waszą rozmowę, w lochach - uściśliła i czekała na jego reakcję, ale ponownie niczego się nie dowiedziała.
- Męskie gadanie - odrzekł.
- Słyszałam wszystko - uśmiechnęła się delikatnie. - Nawet tę część o sobie - wyznała i podeszła do zegara, by spojrzeć na widok błoń z wieży.
- Co to ma wspólnego z … - przerwał. - Po to chciałaś się spotkać? - zapytał z oburzeniem. - Bo jeśli tak, to chyba już skończyliśmy rozmowę.
Po swoich słowach Lucjusz ruszył w kierunku drzwi wyjściowych, a Narcyza machnęła teatralnie ręką.
- Nie, nie tylko o to - powiedziała zrezygnowana. Czuła wewnątrz, że znowu się łamie. Miała się zmienić, to znaczy zmieniła się ,ale czasami nie potrafiła nad tym zapanować.
Malfoy odwrócił się i stanął obok Narcyzy, tuż przy poręczy.
- Więc po co mieliśmy się tu spotkać, dobrze wiesz, że tu nikt nie przychodzi. Większość nie wie, nie można tu wejść, a reszta nie ma dostępu - wymieniał, kiedy Narcyza mu przerwała.
- Powiem ci..
- Nie skończyłem - wtrącił patrząc na nią. - Jaki jest tego cel? Dlaczego takie miejsce?
- Nie wiem, to jedyne co mi przyszło na myśl - przyznał i zwiesiła głowę, choć cały czas próbowała trzymać fason.
- Powinniśmy wrócić do dormitorium, jeśli dowiedzą się, że nas nie ma… -mówił w trakcie wędrówki do wyjścia.
- Jesteśmy prefektami - odezwała się.
- Myślisz, że jesteśmy bez karni? - zapytał retorycznie.
- Ty na pewno tak - podniosła głos, by zwrócić na siebie uwagę.
Wtedy zegar wybił jedenastą.
- Mylisz się - odpowiedział ironicznie, przybierając dziwny wyraz twarzy. - Jeśli nas złapią… - Malfoy był coraz bardziej bezczelny, wymieniając Narcyzie co im grozi, kiedy ktoś by ich przyłapał.
- Tu nikt nie chodzi, sam to powiedziałeś - kontynuowała.
- Tak, ale co ty możesz wiedzieć o… - Lucjusz nie skończył, Narcyza patrzyła na niego wściekle, znowu był w stosunku do niej arogancki i niemiły.
Odwrócił się na pięcie i z dumnie podniesioną głową odszedł.

I dopiero w tej chwili Narcyza wiedziała, że go ma. Uśmiechnęła się i zachichotała głośno, by Malfoy się odwrócił. Kiedy spojrzała mu w oczy, powiedział mu prawdę:
- Widziałam cię wczoraj przy Zakazanym Lesie. Wiem co tam robisz: codziennie wymykasz się z dormitorium przez wejście koło jeziora. Wiem o znaku na niebie, o zaklęciach… Słyszałam rozmowę w lochach. Wiem wszystko o Belli, waszych planach i o tym, że nie chciałeś bym dołączyła do JEGO szeregów!
Przez chwilę Lucjusz stał w szoku, nie mógł uwierzyć, że wiedziała o wszystkim. To było nierealne, zwykła osoba nie powinna się domyślić, a ona wiedziała wszystko.
- Skąd wiesz…? O Lesie? - zapytał patrząc z niedowierzaniem.
- Widziałam cię na własne oczy - wyznała.
- Śledziłaś mnie? - był oburzony.
- Nie, po prostu wychodziłam każdej nocy na błonia, żeby pooddychać świeżym powietrzem - zaśmiała się, wiedziała, że ma go w garści.
Stali wpatrzeni w siebie, każdy bał się odezwać pierwszy.
- Nie wierzę - wyszeptał i wtedy zmienił swoje oblicze. - Jak do tego doszłaś… sama?
- Jestem mądrzejsza niż myślałeś, prawda? - zaśmiała się.
- Niż śniłem - poprawił i machnął różdżką na pobliską świecę, by zgasła.

http://www.youtube.com/watch?v=PZOqt-Pfuas&feature=autoplay&list=PL8011290FF7C72A06&index=34&playnext=1
Stali w egipskich ciemnościach, a jedyne co świeciło, to kilka gwiazd i ich oczy.
- Nikt o tym nie wie, nikomu nie powiedziałam - przyznała od razu, by nie podejrzewał jej o rozpowiadanie plotek.
- Wiem - mruknął przemieszczając się z kąta w kąt.
- Wiesz? - zapytała zaskoczona.
- Ta rozmowa nie ma sensu - powiedział po chwili.
- Dlaczego, mam się w to nie mieszać?
- Nie wiem o co chodzi - przyznał.
- Tak powiedziałeś, dzisiaj rano… kiedy słyszałam - opowiedziała.
- To skomplikowane - wyszeptał. - Nie mogę nic zrobić, nic powiedzieć, nic pokazać… - wymieniał, a Narcyza z każdym słowem robiła się coraz bardziej rozczarowana.
- Pokazać? - zapytała. - Czyli to prawda?
- Wkopałem się - mruknął pod nosem.
- Wiem o znaku - wyszeptała i wskazała na jego rękę, ale Lucjusz automatycznie wsunął ręce do kieszeni.
- To nie prawda - odezwał się od razu zaciskając pięści.
- Widziałam jak trzymasz się za ramię na polanie… Zauważyłam rysunek na papierze, który wyrzuciłeś kilka dni temu w dormitorium - wymieniała wszystko.
Lucjusz nie odpowiedział jej, a z każdym kolejnym argumentem skinał swoją głową. W końcu podszedł blisko Narcyzy.
Ściszył głos, choć to było nie potrzebne, byli sami.
- Nikt nie może się dowiedzieć o naszej rozmowie, nawet twoja siostra. Nikt - zakończył.
- Ja nigdy… nikomu - tłumaczyła.
- Wiem, chciałem się upewnić - szepnął trzymając Narcyzę za ramiona.
Znowu zapanowała niezręczna cisza. Teraz, kiedy był blisko jej twarzy, mogła go zobaczyć. W tym ciemnościach, widziała tylko na odległość kilku centymetrów.
- Czego chcesz? - zapytał przechylając się w jej stronę.
- Potwierdzenia, że mam rację - powiedziała kładąc swoje ręce na jego torsie. Po kilku sekundach odpięła trzy guzika i zdjęła z niego płaszcz.
- Nie od tego się zaczyna - zaśmiał się, widząc, że dziewczyna jest podenerwowana.
Wtedy zegar zaczął wybijać północ.
Narcyza wzdrygnęła się na dźwięk dzwonu. Zdjęła Lucjuszowi krawat, po czym rzuciła go gdzieś na bok.
W porę Malfoy złapał ją za nadgarstki.
- Nie możesz - podniósł głos.
- Dlaczego? - pierwszy raz zapytała się o coś, co już prawie zrobiła.
- Muszę go chronić przez wzrokiem tych, co nie powinni - dodał.
- Zwykłych czarodziejów i czarownic? - zapytała, a on skinął głową.
- Dokładnie - wyszeptał.
- Jestem dla ciebie zwykłą czarownicą? - Narcyza zapytała z ironią. - Jestem zwykłą… po tym co się wydarzyło?! - nie wytrzymała w końcu i kontynuowała swoją wypowiedź. - Nie mogę uwierzyć, że znaczę dla ciebie, tyle co przeciętna czaro…
Wtedy Lucjusz jej przerwał. Miał dość jej bezsensownego gadania, a jakby tego było mało zegar nadal wybijał północ. Hałas, który panował na wieży, nie tylko nie pozwalał mu myśleć, ale był dla niego uciążliwy. Wiedział, że skoro zegar jest zaczarowany, to nie da się go uciszyć zaklęciem… jednak mógł uciszyć kogoś innego.
Narcyza próbowała odpiąć guziki z jego koszuli, lecz zanim dotarła do końca, Lucjusz chwycił ja za ręce i przyciągnął do siebie.
Spojrzała na niego, po czym zamknęła oczy. Jego usta delikatnie przejechały przez jej wargi, po czym obydwoje zadrżeli. Narcyza pod jego naciskami otworzyła szerzej usta, by miał lepszy dostęp.
Żadne z nich się nie zorientowało, że Lucjusz już dawno stoi bez koszuli, a czarny znak na jego przedramię rzuca się w oczy.
Black przeniosła swoje ręce do jego twarzy, wplatając palce w jego, długie włosy. Lucjusz natomiast, zdjął dziewczynie szatę, po czym złapał ją za biodra i przyciągnął do siebie.
Kiedy zegar skończył wybijać nocną melodię, nie było żadnych dźwięków, prócz ich łapczywych oddechów.
W końcu Narcyza oderwała się od niego, spragniona tlenu i powietrza. Otworzyła oczy i zobaczyła to, o co tak bardzo walczyła cały dzień.
- Wiesz co to oznacza? - zapytał ją, kiedy wpatrywała się to w znak, to jego oczy.
- Nie - odpowiedziała pośpiesznie, sama stała w szoku. Nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. - Znak… - wyszeptała.
- Nie pytałem o znak - mruknął dotykając dłonią jej policzka. - Pytałem o to… - dodał, po czym po raz kolejny musnął jej usta. Teraz, Narcyza nieśmiało spojrzała na niego. - To nasza przyszłość - wyszeptał.
- Nasza przyszłość - odrzekła dumnie, po czym zachłysnęła się otaczająca ją rzeczywistością. - Teraz… ufasz mi? - zapytała, wracając do początku ich rozmowy.
- To tak jakbym cię zapytał… - Lucjusz przerwał. - Lubisz mnie? - odezwał się, cały czas dotykając jej policzka i ust.
- Po tym mogę cię kochać, albo nienawidzić - wyszeptała odwracając wzrok.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Narcissa Malfoy dnia Nie 16:17, 26 Cze 2011, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Andromeda
Pani Voldzia
PostWysłany: Pon 18:39, 27 Cze 2011 Powrót do góry
Pani Voldzia


Dołączył: 04 Gru 2010

Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Świetny rozdziałSmile

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Narcissa Malfoy
Administrator
PostWysłany: Sob 13:27, 16 Lip 2011 Powrót do góry


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 983
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!

Bardzo dziękuję Andy za komentarz i za to, że cały czas to czytasz Very Happy

Rozdział X "Trucizna"
.
http://www.youtube.com/watch?v=a5irTX82olg
Tego mroźnego popołudnia słońce chyliło się już ku zachodowi. Uczniowie w końcu mogli powyciągać szaliki z barwami swojego domu i obwinąć się, pozwalając zachować ciepło. Listopad dawał w kość tym, którzy nienawidzili dreszczów i chmur piętrzących na wysokościach. Jednym to nie przeszkadzało, a wręcz zachęcało do waliki i szerzenia swoich upodobać, czy wierzeń, którym towarzyszyła ciemna i mroczna atmosfera.
Śpiew ptaków ucichł z dnia, na dzień, a jezioro już nie zachęcało do spędzania wolnych chwil nad jego brzegiem. Teraz siedzieli tam ci, którzy chcieli się potajemnie spotkać i obgadać szczegóły spotkań, bez świadków.
Zamek od wewnątrz wyglądał przerażająco, nawet w świecie czarodziejów. Wszędzie było mnóstwo zielonych i czarnych girland zwisających gdzieniegdzie. Na każdym korytarzu drogę oświetlała smuga świec, które zostały umieszczone w dyniach i wisiały nad głowami tych, którzy przechodzili pod nimi zmierzając do swoich celów.
- Lily, zaczekaj - ktoś zawołał, a dziewczyna od razu się odwróciła i próbowała dopatrzeć chłopaka, do którego należał ten głos.
Po chwili blondynka zauważyła chłopca z drugiego roku biegnącego przez korytarz.
- Severus Snape - rzekła chłodnym głosem i skrzyżowała swoje blade ręce na piersi.
Ślizgon musiał unieść głowę, by spojrzeć na wysoką dziewczynę, a raczej kobietę pełniącą dyżur na korytarzu.
- Wydaje mi się, albo o tej porze uczniowie powinni być w swoich dormitoriach? - zapytała cierpko wskazując wielki zegar na końcu korytarza.
- Myślałem, że nie karzesz uczniów ze swojego domu - powiedział schylając swoją głowę, jak dziewczyna uśmiechnęła się ironicznie.
- Karzę tych, którzy na to zasługują - odpowiedziała dobitnie. - Kto ci takich bzdur naopowiadał? - zapytała jakby chodziło o sprawę życia i śmierci.
Severus chwilę się wahał, po czym uniósł głowę i spojrzał żeńskiemu prefektowi w oczy.
- Lucjusz, powiedział, że…
- Zamilcz - warknęła. - Idź do dormitorium, udam, że nie zauważyłam cię na korytarzu - syknęła. - Ale już!
Snape popatrzył zdziwiony, po czym poprawił swoje czarne włosy i pobiegł do dormitorium, nie odwracając się i nie patrząc wstecz.
Narcyza syknęła głośno, kiedy zdała sobie sprawę, że jest już sama na korytarzu. Musiała jeszcze raz obejść drugie piętro, po czym mogła wracać do swojego pokoju. Lubiła swoją funkcję, co więcej była z niej bardzo dumna, ale czasami zamiast odpocząć późnym wieczorem, musiała włóczyć się po korytarzu i odganiać młodych uczniów do łóżka, natomiast tych starszych oddzielać od siebie, kiedy byli „przyklejeni” w pocałunku.
I wtedy znowu przypomniała sobie o nim. Z tego co słyszała podczas śniadań, czy kolacji, a nawet od samego Snape`a, Malfoy chodził, jakby nigdy nic i rozpowiadał rewelacje na temat Narcyzy. Dziewczyna nie była by taka wściekła, gdyby nie fakt, że nie odzywają się do siebie od paru dni, a wszystko przez tą jedną noc, kiedy panna Black chciała zobaczyć, czy Malfoy posiada znak.
- Głupia ciekawość - mruknęła pod nosem, kiedy przypomniała sobie o tym, że to ona zaczęła tę „sytuację” na wieży zegarowej.
Głośno wypuściła powietrze z ust, po czym machnęła różdżką w pobliską ścianę. Kamienie przybrały kolor czarny, gdzieniegdzie dało się dopatrzeć kształty polnych kwiatów, figur geometrycznych i serca. Black westchnęła i ponownie rzuciła niewerbalne zaklęcie na ścianę. Po chwili usłyszała kroki i ciche śmiechy. Odwróciła się i wycelowała różdżką w całującą się parę.
- W-tej-chwili-rozejrześć-się-do-dormitorów - odrzekła dobitnie akcentując każdy wyraz.
Kiedy chłopak puścił dziewczynę zaśmiał się na widok Narcyzy, po czym machnął na nią rękę i pomaszerował ze swoją wybranką w przeciwną stronę.
- Mówiłam Ci, Ksenofilusie, że już pora wracać - powiedziała dziewczyna do tajemniczego blondyna z Rawenclawu, po czym obydwoje zniknęli Narcyzie z oczu
Nie minęło kilka minut, a blondynka ponownie usłyszała kroki. Wtedy zdenerwowała się naprawdę. Nie dość, że było już dwie godziny po czasie, kiedy uczniowie mogli wędrować korytarzami, to jeszcze odpędzała wszystkich do pokoi.
W końcu kroki ucichły i dało się słyszeć stłumiony śmiech.
Black wycelowała różdżkę idąc w kierunku głosów, po czym przypomniała sobie w pamięci zaklęcie rozdzielenia, miała wrażenie, że spotka na swojej drodze kolejną zakochaną parę.
- Odse…
- Protego! - krzyknął Malfoy, wyczarowując niewidzialną tarcze między sobą, a Narcyzą.
Zaklęcie Black odbiło się od przezroczystej ściany i ugodziło ją w pierś. Dziewczyna opadła na ziemię, po czym warknęła głośno i podniosła się gwałtownie, nie zmieniając celu.
- Jak śmiałeś - syknęła na niego podchodząc bliżej.
- To nie ja próbowałem rzucać na kogoś urok - zaśmiał się. - Wystarczyła tarcza.
Narcyza zacisnęła pięść, po czym odwróciła się na pięcie i zaczęła wracać do swojego dormitorium.
Szła w ciszy, była zdziwiona, że Malfoy zostawił jej gest bez komentarza. Skręciła w lewo, zeszła po schodach, po czym poczuła zimno. Wiedziała już, że znajduje się w lochach i jest już blisko do dormitorium.
- Colloportus - wyszeptał ktoś, po czym Black nie potrafiła otworzyć drzwi do wspólnego pokoju Slytherinu.
Blondynka odwróciła się i zmierzyła wszystko dookoła swoim wzrokiem.
- Alohomora - warknęła, ale zaklęcie nie zadziałało.
Wtedy usłyszała oklaski, a Malfoy pojawił się naprzeciwko niej, nonszalancko opierając się o pobliski posąg.
- Gratulacje - powiedziała sarkastycznie.
- Ależ przyjemność po mojej stronie - odezwał się chyląc głowę przed Narcyzą. - Myślałem, że jako uczeń szóstego roku wiesz, że moje zaklęcie było w części niewerbalne i nie mogłaś otworzyć tych…
- Och, zamknij się, Malfoy! - krzyknęła. - Śmiesz mi prawić lekcje na temat czarnej magii i zaklęć? - zapytała ironicznie.
- Mogłaś przecież zapomnieć - dodał niewzruszony.
- Otwieraj te drzwi - żachnęła się i ani śmiała się ruszać ze swojego miejsca. - Nie będę z tobą rozmawiać - podtrzymywała swoje zdanie.
Nie wytrzymała dłużej, po czym okrążyła Malfoy`a i zaczęła podążać w kierunku drzwi wyjściowych, tak jakby zamierzała iść na błonia.
- Gdzie idziesz ?- zawołał za nią dziedzic fortuny, biegnąc za dziewczyną.
- Do dormitorium! - warknęła. - Nie chcesz mi otworzyć drzwi, więc wejdę drugim wejściem, koło jeziora! - oznajmiła, nie odpowiadając na kolejne, zaczepne pytania z jego strony.
I tej samej chwili kiedy chciała wyjść na zewnątrz, zza rogu wyszła profesor McGonagall z zdenerwowaną miną.
http://www.youtube.com/watch?v=9joqPp3peLg
- Black, Malfoy. Co wy tu robicie o tej porze? - zapytała chcąc usłyszeć wyjaśnienia.
- Ja, to znaczy on… - zaczęła Narcyza, ale Lucjusz wyszedł przed nią ze skruszoną miną.
- Wracaliśmy do dormitorium z patrolu, kiedy zorientowaliśmy się, że jakiś uczeń zainteresował się tajnym wejściem do pokoju wspólnego, dlatego chcemy to sprawdzić i zamknąć te wejście - wytłumaczył, po czym nauczycielka skinęła głową.
- Dobrze, ale szybko proszę je zamknąć, zanim któreś wyląduje w jeziorze! - powiedziała, po czym zniknęła.
Narcyza odwróciła się.
- Pff - westchnęła, i wyszła na zewnątrz.
Jej tępo było na tyle żwawe, że Malfoy musiał za nią biec. Narcyza elegancko wymijała wszystkie przeszkody na swojej drodze, niestety Lucjusz co chwila potykał się o wystające gałęzie i kamienie.
- Lumos - krzyknął, kiedy zdał sobie sprawę, że znajdują się już niedaleko jeziora.
- Możesz mnie zostawić? - zapytała arogancko nie czekając na odpowiedź.
- Nie! - warknął. - Jestem prefektem naczelnym i sprawuję władzę nad takimi jak TY!
- Jak ja? - zaśmiała się chowając zza drzewo. Malfoy obszedł pień, ale Narcyzy nigdzie nie było.
Odwrócił się i zobaczył, że Black nie ruszyła do wejścia, tylko stanęła pod drzewem.
- Mieszasz mnie z błotem, Malfoy - rzuciła. - Uważaj, bo jeszcze trochę i zaczniesz nazywać mnie… szlamą! A wtedy, będziemy rozmawiać inaczej.
- Nie jesteś szlamą - odrzekł stanowczo. - Nie rozmawiam z … tym czymś tego pokroju!
- Ach, czyli masz tabelę, w której umieszczasz sobie pokroje i osoby, z którymi możesz rozmawiać, nawiązywać kontakty i się spotykać - stwierdziła ponownie chadzając się po przeciwnej stronie drzewa, znikając tym samym Malfoy`owi z oczu.
Westchnął głośno.
- Jesteś na samym szczycie - wycedził przez zęby wyciągając swoją różdżkę. - Lumos Maxima!
Panny Black nadal nie było w zasięgu jego wzroku. Lucjusz podszedł do drzewa i obszedł je, po czym zobaczył Narcyzę, która stała jakieś pięć metrów od niego.
- Razem z czarodziejami „nie twojego pokroju” - uściśliła.
- Jesteś tam sama - krzyknął, dać jej do zrozumienia kim dla niego jest.
Lucjusz Malfoy był inny niż większość chłopaków, czy mężczyzn. Musiał czuć władzę, a jego uczucia schodziła na dalszy plan. Kiedy chciała coś zdobyć walczył o to, następnie żeby coś wyznać i powiedzieć, używał inny zwrotów i trików niż przeciętni.
- Wręcz cudownie - odrzekła ironicznie. - Czuję się zaszczycona, że znajduję się w „twojej tabeli” pod marginesem społeczeństwa - mruknęła pod nosem.
Black zrobiła kilka kroków do tyłu patrząc na Malfoya i uśmiechając się do niego, po czym zrobiła gwałtowny ruch i odwróciła się plecami do blondyna.
Po chwili zastanowienie zaczęła zmierzać do tajemnego przejścia po drugiej stronie jeziora.
- Nie jesteś pod marginesem - powiedział zrezygnowany.
Narcyza zachichotała głośno.
- Czuję, że ktoś się poddaje - zaśmiała się.
- Nie graj ze mną - uprzedził. - Ostatnim razem źle się to skończyło - warknął.
- Źle? - zapytała zasmucona, podchodząc do Lucjusza opartego o drzewo. - Myślałam, że byłeś wielce zadowolony z tego co zrobiłeś.
Panowała cisza. Lucjusz patrzył na nią z pół przymrużonych powiek. Próbował zgadnąć, o co jej chodzi. Raz się uśmiecha, potem się wścieka, a na sam koniec zamiast zmierzać do dormitorium, stoi i z nim rozmawia.
- Ty zdjęłaś ze mnie szaty - przypomniał unosząc głowę w geście uniesienia.
- A ty najwidoczniej byłeś uradowany z tego powodu - syknęła przykładając mu swoją różdżkę do jego torsu. - A potem… Pocałowałeś jak…
- Dobrze wiemy jak to było, Black - odpowiedział, a dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Mam imię, Malfoy! - warknęła. - Ale najwidoczniej z nadmiaru wrażeń zapomniałeś…
Wtedy z jej twarzy zniknął uśmiech. Lucjusz swoją laską odgarnął rękę Narcyzy, po czym wycelował w jej gardło swoją różdżką.
Black cofnęła się kilka kroków do tyłu, po czym odwróciła się i zajęła miejsce Lucjusza.
Teraz to ona opierała się plecami do wielkiego drzewa. Malfoy stał przed nią machając swoją różdżką przed jej twarzą.
- Tylko na tyle cię stać, Malfoy? - zapytała. - Wymachiwać różdżką to ty potrafisz.
Lucjusz uśmiechnął się, po czym machnął kawałkiem drewna w swoje szaty. Jego peleryna opadła na ziemię.
- Co ty wyprawiasz? - zapytała przełykając głośno ślinę, ponieważ Malfoy najwidoczniej znowu coś kombinował.
Blondyn jej nie odpowiedział. Zdjął swój krawat i powiesił na jednej z gałęzi drzewa. Następnie chwycił się za swój kołnierzyk i najwidoczniej chciał ściągnąć koszulę. Lecz zanim odpiął trzeci guzik, Narcyza rzuciła się na niego.
Chwyciła go za ręce i odciągnęła je do tyłu. Jej siła byłą tak wielka, że złapała ręce Malfoya, po czym odbiła się od jego umięśnionego torsu i opadła na drzewo, o które się opierała jeszcze przed minutą.
Lucjusz zaśmiał się do jej ucha.
- Byłem ciekaw, do którego momentu będziesz się na mnie patrzeć, a kiedy zareagujesz - zamruczał. - Nie wiedziałem, że rzucisz się na mnie tak szybko, Black.
Blondynka wypuściła powietrze z płuc, owijając szyję Malfoya przyjemnym podmuchem, po czym próbowała się wyrwać.
- Puszczaj mnie - warknęła, ale Lucjusz ani myślał jej posłuchać.
- A co jeśli nie chcę? - zapytał ironicznie i wtedy Narcyza znalazła jego słaby punkt.
Przeniosła swoją prawą rękę, do jego lewej dłoni. Dotykała go przez chwilę, po czym chwyciła swoją dłonią miejsce, gdzie miał wypalony Mroczny Znak.
Zadziałało.

http://www.youtube.com/watch?v=jqpAgMxhx30
Malfoy odskoczył od niej jak oparzony. Najpierw tylko stał i patrzył na nią, po czym nie mógł wytrzymać z bólu i uklęknął na ziemi.
Narcyza zaczęła się śmiać.
Po kilku minutach, przestało to być dla niej zabawne. Podeszła do niego i chciała pomóc mu się podnieść, ale on odsunął jej rękę.
- Zostaw mnie! - krzyknął. - Wracaj do dormitorium!
- Nie - rzuciła. - Idziesz ze mną - powiedziała nagle, jakby dopiero teraz zaczęło jej zależeć, by on trafił do wspólnego pokoju.
- Idź - zaczął od nowa. Narcyza kiwnęła przecząco głową.
-NIE! - warknęła., po czym dotknęła jego obojczyka.
- Ależ jesteś uparta - zaczął.
- Tak jak ty, idziesz ze mną - powiedziała pomagając mu wstać.
I wtedy ból ustał. Lucjusz chwycił się swojej ręki, po czym wziął kilka głębszych oddechów i wstał.
Narcyza rzuciła na niego szatę, która leżała nieopodal drzewa.
Malfoy próbował się wyprostować, ale nie potrafił. Wiedział, że jego duma ucierpiała. Jeszcze nikt, nawet jego matka lub ojciec, nie widzieli ani jednej chwili jego słabości.
Ona była pierwsza i z tego co widział, zamiast odejść, przejęła się.
Skulił głowę i pozwolił by to Narcyza oświetlała ich drogę powrotną do dormitorium. Nie odzywali się do siebie.
Black otworzyła zaklęciem małe wrota okryte zza wielkim głazem. Po czym pozwoliła iść Lucjuszowi. Wiedziała, że ma już na tyle sił, by samodzielnie dotrzeć do swojego pokoju, ale mimo to, on usiadł na kanapie w pokoju wspólnym i patrzył jak Narcyza krząta się wewnątrz i wszystko poprawia.
- Dlaczego? - zapytał cicho wpatrując się w wielkie godło Slytherinu nad kominkiem.
- Co „dlaczego”? - zapytała patrząc na niego i siadając na fotelu, by być daleko od niego. Nie chciała go znowu dotknąć, bała się, że znowu powtórzy się ta sytuacja.
- Dlaczego mi pomogłaś, zamiast wrócić do dormitorium - powiedział podirytowany tym, że dziewczyna nie zrozumiała za pierwszym razem. Trudno mu było przełknąć słowo, które wiązało się poniekąd z hańbą dla niego samego.
- Wiedziałam, że i tak nie masz już nic do stracenia - zaśmiała się. - Straciłeś w tej chwili wszystko co było dla ciebie ważne - wytłumaczyła. - Wiłeś się przede mną jak… - wzdrygnęła się na wspomnienie tamtych minut.
- Nikt mnie takiego nigdy nie widział - wyznał, po czym jego laska, wraz z różdżką opadły na zielony dywan. Nie panował na swoimi rękoma, a może po prostu nie chciał panować? Było mu już wszystko jedno, czy pokaże swoje wnętrze, czy nie.
- Nawet moja matka, czy ojciec. Nikt! Rozumiesz? - zapytał jakby pytał pięciolatka o to, czy on wie, że jest jego ojcem.
Narcyza nie odpowiedziała, tylko skinęła głową.
- Więc, może ty mi powiesz, co mam teraz zrobić… z tobą? - zapytał. - W normalnych warunkach bym cię zabił… - odrzekł uśmiechając się krzywo na swoje słowa.
Black wyprostowała się i spojrzała na niego z zaciekawieniem.
- W normalnych warunkach?
- Dalej nic nie rozumiesz - wyszeptał. - Obnażyłem się przed tobą. Ujrzałaś więcej nic skrywa moje odzienie, ujrzałaś… - zabrakło mu słów, ponieważ zaczął się tępo wpatrywać w kominek. Poniekąd, zaczęło do niego docierać, co się stało.
- Porozmawiamy jutro, dzisiaj jesteś roztrzęsiony… Nie wiesz co mówisz - przerwała nagle wstając, ale Lucjusz machnął ręką w jej stronę.
- Narcyza - wyszeptał. Dziewczyna popatrzyła na niego. Tak dawno nie słyszała jak wypowiada jej imię. To był chyba drugi raz, odkąd pozwolił sobie na takie coś.
- Nie mogę wrócić do sypialni w takim stanie, gdyby inni mnie widzieli… - odwrócił swoją twarz, po czym wyraźnie się skrzywił. - Zostań ze mną - prosił swoim błagalnym głosem.
Narcyza rozejrzała się.
- I co ja mam teraz z sobą zrobić? - zaśmiała się ironicznie, po czym przesiadła się z fotela, na kanapę, gdzie siedział Lucjusz. - Zaraziłeś mnie…
Malfoy popatrzył na nią oburzony, a ta zaczęła kontynuować:
- Jesteś trucizną - przyznała. - trucizną, która dosięgnęła moich ust, po czym rozniosła zatrutą substancję po całym moim ciele, powodując w nim spustoszenie.
Prefekt nie zaśmiał się, tylko utkwił w niej wzrok.
- Trucizną - wyszeptał Malfoy uśmiechając się do siebie. Zerknął katem oka na Narcyzę.- Czy ta trucizna działa jak narkotyk? - zapytał po chwili zastanowienia.
- Gorzej - przyznała przechylając głowę z zaciekawienia.
- Jest na to lekarstwo? - zaczął z nią grę. Najwidoczniej, ból opuścił jego ciało, a Malfoy zyskał siły.
Kąciki ust Narcyzy powędrowały ku górze. Spojrzała na niego figlarnie.
- Tylko jedno - wyszeptała przechylając się w jego stronę chcąc wyszeptać mu to do ucha.
- Czy to jest coś co mogę dla ciebie zrobić?
Black zaśmiała się, przyznając mu rację, a raczej odpowiadając twierdząco na jego pytanie.
- Czy to jest wykonalne w tym momencie? - zapytał patrząc na jej twarz.
- Potrzebuję tego… - wyszeptała. - Teraz - mruknęła prawie słyszalnie.
Lucjusz udał, że nie słyszy po czym odwrócił się całkowicie w stronę dziewczyny. Jej oczy zachęcały go, do zrobienie jeszcze jednego kroku.
Malfoy zrzucił pelerynę, która ledwo muskała jego ciało. Oczy Narcyzy powędrowały od jego torsu do jego oczu, po czym nie wiedziała na co ma patrzeć.
Zapanowała chwila napięcia. Patrzyli na siebie, po czym ręka Lucjusza spoczęła na kolanie Narcyzy. Black delikatnie uśmiechnęła się wyrażając tym samym swoje zadowolenie. Malfoy przejechał dłonią od kolana do wewnętrznej strony ud dziewczyny. Narcyza głośno westchnęła patrząc w stronę Malfoya.
- Chcę cię - mruknął. - W tym momencie - wyszeptał Lucjusz całując dziewczynę z niepohamowanym entuzjazmem.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Chochlik
Przyszła pani Malfoy
PostWysłany: Sob 15:41, 16 Lip 2011 Powrót do góry
Przyszła pani Malfoy


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z sypialni Dracona (cii to tajemnica - jego rodzice o tym nie wiedzą!)

Też cały czas czytam, tylko czasami zapominam skomentować, bo od razu nie wiem co mogę napisać. I tym razem też tak jest. Bo jedyne co jestem w stanie powiedzieć to "Och" <3

Rozdział jak zawsze dobry i chyba nawet podoba mi się trochę bardziej niz poprzedni. I uwielbiam Twojego Lucjusza!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Narcissa Malfoy
Administrator
PostWysłany: Sob 19:34, 16 Lip 2011 Powrót do góry


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 983
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!

Dziękuję Wiem, że czytasz... a co do komentarzy, to ja często ich nie daję, bo mi się coś poplącze.
Ale wiem, że czytasz, czytałaś od początku to opo, za co jestem wdzięczna.. bo tak szczerze, to te opo, czytają chyba tylko dwie osoby.. xD No ale.. Pisze to dla siebie Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Narcissa Malfoy
Administrator
PostWysłany: Nie 21:39, 17 Lip 2011 Powrót do góry


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 983
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!

Rozdział XI "Życiowa rola"

W pokoju wspólnym nie było nikogo prócz ich dwojga. Powoli dochodziła godzina, kiedy uczniowie powinni wstawać na śniadanie, a oni nawet nie zaszli do swoich pokojów.
- Lucjusz - powiedziała blondynka, ale on jej nie posłuchał.
Jedna jego ręka spoczywała na jej biodrze, natomiast drugą miał zaciśniętą tuż obok jej twarzy. Głowa Narcyzy spoczywała na oparciu kanapy, a reszta ciała znajdowała się pod Lucjuszem.
- Hm? - mruknął.
- Musimy iść do swoich pokoi - wyszeptała w przerwie na wdech.
- Chcę… - szepnął, ale Narcyza zasłoniła jego usta dłonią.
- Spójrz na zegar - syknęła, kiedy zdała sobie sprawę, że większość nocy spędzili na dworze i na patrolu.
- Za chwilę jest śniadanie - stwierdził patrząc na jakiś zegar przy kominku.
- W tym problem! Już jest śniadanie, zaraz zaczną tutaj przychodzić uczniowie - rzuciła rozglądając się przypadkiem, czy już poranne skowronki nie postanowiły wyjść ze swoich części dormitorium.
- Mamy jeszcze czas - żachnął się, odwracając jej uwagę od rzeczywistości.
- A co jeśli Slughorn tu przyjdzie ? - zapytała. - Wiesz, że zawsze w soboty rano tu przychodzi i zmienia tablicę ogłoszeń - wytłumaczyła swoje obawy.
Malfoy wzdrygnął się na chwilę.
- Myślisz teraz o Slughornie? - jego głos był podirytowany i chłodny.
- Yhy - potwierdziła zamykając oczy.
- Myślisz o nim w takiej chwili - odrzekł z obrzydzeniem. - Powiedz, że masz jeszcze jego twarz przez oczami.
Narcyza uśmiechnęła się.
- Nie - szepnęła. - Lucjusz! - krzyknęła, kiedy pocałował jej szyję. Blondynka od razu wbiła paznokcie do jego torsu.
Lucjusz syknął.
- Stój… Przestań! - powiedziała przez zęby odsuwając Malfoya na bok.
Blondyn wpuścił powietrze do swoich płuc, po czym odsunął się od dziewczyny.
Narcyza podniosła się i spojrzał na minę Lucjusza. Zachichotała głośno, po czym wstała i ruszyła do swojej sypialni.
- Narcyza! - zawołał za nią, a ona odwróciła się kiedy znikała na schodach.
- Jakiś problem? - zapytała zdenerwowana.
- Wiesz, jaki dzisiaj dzień? - zapytał Malfoy podnosząc swoje brwi do góry. Po chwili skrzyżował ręce, by następnie podnieść laskę i różdżkę z ziemi.
Narcyza automatycznie popatrzyła na tablicę ogłoszeń, ale nic jej to nie dało.
- Halloween - rzucił Lucjusz. - Wypad do Hogsmeade, nocna uczta i …
- Więcej obowiązków dla prefektów - powiedziała zrezygnowana, po czym zniknęła w swojej sypialni.
Malfoy usiadł na kanapie, po czym pobiegł do siebie. Przebrał się w świeże ubrania, zaliczył poranną toaletę, po czym poprawił swoje długie, blond włosy. Kiedy nie było już na nim żadnych śladów tego co zdarzyło się na kanapie, postanowił zejść nie budząc swoich kolegów z pokoju.
- Malfoy, nie było cię w nocy w sypialni - ktoś chrząknął.
- Kiedy wróciłeś? - zapytał inny budząc się i siadając na łóżku.
Lucjusz uśmiechnął się.
- Teraz - odrzekł poważnie, po czym zaczął szukać zielonego krawata w swojej walizce. - Niech to! - warknął, kiedy zdał sobie sprawę, że w nocy powiesił go na gałęzi drzewa.
Jego koledzy spojrzeli na siebie. Ci , którzy byli bardziej inteligentni wiedzieli, że Malfoy miał ważne zadanie dla Niego. Zaś Ci, którzy nie zrozumieli aluzji Lucjusza, machnęli na to ręką i nadal spali.
Kiedy w sypialni chłopców, nikt nie przejmował się wybrykiem Malfoya, w części żeńskiej panowało zamieszanie.
- Narcyza, gdzieś ty była? - zawołała Clarissa. - Siedziałyśmy CAŁĄ noc i robiłyśmy wróżby, a ciebie tu nie było nawet na chwilę - stwierdziła jej przyjaciółka. - Zdajesz sobie sprawę, że dzisiaj Halloween.
Black rozejrzała się i uśmiechnęła się przepraszająco, po czym zaczęła szukać świeżych ubrań by się przebrać.
- Widziałaś jak wyglądasz? - zapytała Amy, którą rozbawiło to, że Narcyza wyglądała jakby dopiero wstała, była rozkojarzona, jej szata była przekrzywiona. Koszula wychodziła ze spódniczki, krawat był w połowie odwiązany, a jej włosy rozchodziły się na wszystkie strony świata.
Blondynka zerknęła do lustra, po czym odwróciła się przerażona.
- Wyglądałam tak przez cały czas, kiedy on… - szepnęła do siebie, lecz po chwili zagłuszyła ją Clarissa.
Narcyza przyłożyła dłoń do ust.
- On? Gdzie byłaś? - nalegała.
- Yhm… na patrolu - powiedziała i zaczęła bombardować swoje włosy różnymi zaklęciami.
- Patrole masz codziennie. Nigdy nie wyglądałaś TAK!
- A jak ja niby wyglądam?! - warknęła Narcyza rozbierając się i ubierając ubranie, w którym mogła chodzić w weekend. Jak zwykle była to sukienka, która w niczym nie przypominała szaty, którą musieli nosić na lekcjach.
- Jakbyś wstała - zaśmiała się Amy. - A ciebie wcale tutaj nie było - stwierdziła. - Kiedy one wróciły do łóżek, ja nie mogłam spać, czytałam całą noc książkę - żachnęła się brunetka patrząc na Clarissę, która wypędziła pozostałe dziewczyny z sypialni.
- Skończyłyśmy tą rozmowę - Narcyza syknęła chłodno zakładając srebrne kolczyki.
- Cissa - zaczęła Clarissa. - Przecież wiemy gdzie byłaś. On też nie wrócił. - zachichotała. - Crabbe zaczął się drzeć o północy, że Malfoya ktoś porwał. I zrobiło się zamieszanie w ich sypialni.
Narcyza wypuściła powietrze z ust.
- Idźcie na śniadanie, dołączę do was później - dodała udając, że nie słyszała słów swojej najlepszej przyjaciółki.
- Nie darujemy, jeśli nam nie opowiesz co się stało - zaczęła Amy, kiedy Narcyza dała jej mały grymas.
Clarissa wiedziała, że przed śniadaniem nic nie wyciągnie z Black, dlatego postanowiła zaciągnąć Amy na Wielką Salę i nie drażnić Narcyzy.
Po jakiś piętnastu minutach, kiedy Narcyza miała pewność, że została sama w sypialni, skończyła się ubierać. W końcu była pewna, że nie widać po niej zmęczenia i rozdrażnienia. Zeszła delikatnie po schodach uważając by nie przewrócić się w wysokich obcasach.
Dziewczyny uwielbiały weekendy, kiedy to nikt nie zwracał uwagi na ich stroje. Każda mogła włożyć co jej się podoba, to samo tyczyło się młodzieńców, którzy nie zawsze przepadali za długimi szatami, które plątały się między nogami.
Tego dnia Narcyza włożyła czarną suknię do kostek, delikatnie poszerzaną u dołu. Suknia była z długimi rękawami i z niewielkim dekoltem. Tuż przy talii miała delikatne wcięcie i srebrne ozdoby podkreślające jej figurę. Tuż od ozdoby rozciągało się płótno materiału, które leżało, na wewnętrznej stronie sukni o kolorze kremu. Kiedy Narcyza poruszała się wyglądało to jak miała na sobie czarodziejską szatę. Od jej bioder delikatnie materiał się rozwiewał podkreślając jej nogi.
W końcu zeszła do pokoju wspólnego, nie rozglądała się, tylko od razu zmierzała w kierunku Wielkiej Sali.
- Nie-tak-szybko - odrzekł ktoś akcentując każdy wyraz.
Black odwróciła się i oparła swoje ręce na biodrach.
- Co tym razem? - zapytała mierząc Malfoya wzrokiem. Widziała, że również spędził większość ranka na poprawie swojego wyglądu.
- Muszę iść nad jezioro, po krawat, a skoro byłaś tam wczoraj ze mną, to może mi przypomnisz gdzie go zostawiłem - rzekł stanowczo podchodząc do dziewczyny.
W pokoju wspólnym panowała cisza, lecz po chwili rozległ się cichy dźwięk laski Lucjusza i znowu zapanowało milczenie.
- Możesz po niego iść po śniadaniu i tak nie będziesz go zakładał teraz - żachnęła się przyglądając jego ubraniu.
- Przejrzałaś mnie - uśmiechnął się nieznacznie. - Pójdziemy teraz i tak nie jestem głodny - odparł beznamiętnie, kiedy w tym samym czasie posługując się swoją laską odgarnął włosy Narcyzy, które zasłaniały jej twarz.
- Weźmiemy krawat i od razu idziemy na salę, wiesz, że mamy dzisiaj obowiązki! - dodała, kiedy sobie przypomniała, że dyrektor będzie przy śniadaniu instruował prefektów, dla których było w Halloween mnóstwo pracy.
- Umowa stoi - rzucił pozwalając Narcyzie prowadzić. Tym razem również skorzystali z przejścia koło jeziora, by szybciej załatwić sprawę.
Dziewczyna za każdym razem posługiwała się różdżką do otwierania drzwi i pokonywania przeszkód.
- Dzisiaj jest ostatnie wyjście do Hogsmeade w tym roku - zaczęła Narcyza, ale zanim skończyła swoją myśl Lucjusz jej przerwał głośnym kaszlnięciem.
- Mam spotkanie - odrzekł poważnie, a Narcyza skrzywiła się na widok pierwszych promieni słońca.
Obydwoje stali już nad jeziorem.
- Spotkanie z Nim? - zapytała wpatrując się w lewe ramię. - Czy ono jest…
- To nasza komunikacja - wytłumaczył. - Kiedy dotknęłaś Znaku, wysłałaś do wszystkich wiadomość, że został dotknięty. Każdy poczuł twój dotyk - mówił dalej. - Na szczęście obyło się bez konsekwencji.
- Nie miałam zielonego pojęcia - odrzekła, nie przejmując się tym, że mogła być przyczyną poważnych kłopotów. - Każdy czuł mój dotyk? - zapytała przerażona, to by oznaczało, że kiedy ktoś dotyka, pozostali czują to samo.
Lucjusz kiwnął głową.
- Dokładnie - dodał i po chwili zauważył swój krawat.
Zdjął go z gałęzi i schował do jednej z kieszeni swojej szaty, a raczej garnituru dla czarodziejów.
- Czyli, kiedy… yhm… śmierciożerca…? - zaczęła Black i spojrzała na niego wyczekująco.
- Tak - odpowiedział i pozwolił jej kontynuować.
- Czyli, kiedy śmierciożerca i kobieta ze sobą… - urwała w połowie zdania, kiedy usłyszała chrząknięcie Lucjusza. Zerknęła na niego.
- Nie mam pojęcia - przyznał. - Mam to od wakacji i jeszcze nigdy nie poczułem nic, prócz czyjeś ręki i pieczenia - wytłumaczył jakby chciał, żeby Narcyza zrozumiała co się dzieje w jego ciele.
- Nigdy temu nikomu nie powiedziałam, ale… Nie powinnam o to pytać - dodała przepraszającym tonem, po czym poprawiła swoje szaty, bo dotarli do zamku.
- Pytaj o co chcesz - mruknął przyciszonym głosem. Narcyza prychnęła na jego słowa.
- Nie powiedziałbyś tak, gdybym cię wczoraj nie widziała… A potem. - zastanowiła się przez chwilę. - Nie ważne - wyszeptała szukając wzorkiem uczniów. Najwidoczniej byli ostatni, i chyba spóźnili się więcej niż dwadzieścia minut na śniadanie.
Malfoy nie odpowiedział jej, tylko gwałtownie skręcił w lewo zmierzając do Wielkiej Sali. Narcyza nie potrafiła dotrzymać mu kroku w swoich butach.
- Pewnie masz rację - rzucił chłodno, by nie wyczuła w jego głosie żadnych emocji.
- Lucjusz Malfoy się ze mną zgadza? - zapytała głośno. - Muszę to gdzieś zapisać.
- Możemy się dzisiaj zobaczyć po uczcie wieczornej? - zapytał tuż przed wielką salą.
- A co z Hogsme…
Narcyza nie skończyła zdania, ponieważ blondyn oparł ją o pobliską ścianę,
- Mówiłem, mam spotkanie - warknął odsuwając swoje włosy z twarzy.
- Też mam spotkanie w Hogsmeade - syknęła, ale Lucjusza to rozbawiło.
- Jesteśmy bardzo zajęci - przyznał z dumą, po czym zbliżył swoją twarz do dziewczyny.
Black uniosła jedną brew, po czym skrzywiła nos. Lucjusz nachylił się szybko nad nią i przeciągnął swoje usta po wardze Narcyzy.
- Musisz to robić? - zapytała z wyrzutem patrząc na niego.
- Czasami jesteś zabawna - powiedział sarkastycznie, po czym zrobił kilka kroków dalej.
Następnie stanęli przed olbrzymimi drzwiami. Wielka Sala stała otworem i zapraszała wszystkich uczniów na śniadanie.
Narcyza chciała wejść, kiedy ujrzała, że Clarissa jej macha i pokazuje dla niej miejsce. Lucjusz zatrzymał ją syknięciem, po czym mocno chwycił jej rękę.
Następnie nieznacznie nachylił się nad jej ucho, kiedy zobaczył, że jest oburzona.
- Wejdziesz do tej Sali ze mną - odrzekł uśmiechając się przelotnie do uczniów, którzy zaniemówili widząc ich razem, idących ręka w rękę. - To odpowiednie następstwo wszystkich naszych… - zastanowił się i wybuchnął śmiechem. - Czułości - skończył, kiedy dotarli do swojego stolika.
Narcyza czuła wzrok na sobie. Ślizgoni, szczególnie ze starszych klas, odłożyli kanapki i wpatrywali się tępo w poczynania tych dwojga.
- Wszyscy na nas patrzą - rzuciła, kiedy Lucjusz stanął nad nią i czekał kiedy usiądzie.
Po kilku sekundach uczynił to samo co ona.
- Trzeba się przyzwyczajać - mruknął. - Społeczeństwo uwielbia takie historie… Możemy im zapewnić rozrywkę na najwyższym poziomie - zaśmiał się gardłowo do Narcyzy, która również się roześmiała.
Przy stole panowała cisza, tylko tych dwoje śmiało się do siebie.
Po chwili niezręcznych spojrzeń i szeptów, reszta uczniów wróciła do swoich zajęć i posiłków.
- Łap! - krzyknęła jedna z dziewczyn i rzuciła przez stolik „Czarownicę Tygodnia”. - Nowe porady, strona czwarta! Cotygodniowe notowanie, zaraz po foto stronach!
Panna Black skrzywiła się kiedy Clarissa podniosła gazetę i podała ją Narcyzie.
Dziewczyna kiwnęła przecząco głowę, nie chciała, żeby Lucjusz dowiedział się o ich dziewczęcych obsesjach i pisemkach.
- Preferuję „Proroka Codziennego” - odparła poważnie najmłodsza z sióstr Black.
- Prasa na najwyższym poziomie - poparł ją Lucjusz, po czym kilkoro uczniów wymieniło spojrzenia.
Byli nieopisaną sensacją.
- Rozpisują się tylko o plotkach - odpowiedziała jakaś dziewczyna z Hufflepuffu, którą najwidoczniej była fanką pisemek dla dziewcząt.
- Plotki o bogatych i zepsutych - dodał chłopak nieznajomej dziewczyny i skrytykował redakcje „Proroka Codziennego”
Lucjusz uśmiechnął się wyniośle i odwrócił do swoich kolegów.
- Społeczeństwo woli czytać o bogatych i pięknych, niż o plebsie biednych mugoli - powiedział przez zęby. Ślizgoni wiwatowali na jego komentarz, natomiast Puchoni uciszyli się i do końca śniadanie nie odezwali się ani słowem.
- Narcyza - ktoś wyszeptał.
Dziewczyna rozglądnęła się, po czym jej wzrok utkwił w Amy i Clarissie.
- Tak? - uśmiechnęła się sama do siebie.
- Idziemy dzisiaj z dziewczynami do Miodowego Królestwa - zaczęła Amy. - Oczywiście rozumiemy jeśli nie będziesz chciała iść z nami.
Black kiwnęła przecząco głową.
- Z chęcią pójdę - powiedziała chłodno.
- Czyli wy… No nie - żachnęła się Clarissa.
- Ma spotkanie - wyszeptała blondynka. - Sami wiecie, sprawy Slytherinu - zachichotała i chciała wyciągnąć rękę po książkę, którą chciała jej oddać Amy, ale zorientowała się, że Lucjusz ściska jej dłoń po stołem.
Black słabo uniosła kąciki ust do góry i zerknęła kątem oka na Lucjusza.
Wtedy zdała sobie sprawę, że Malfoy popełnił błąd przed wielką salą.
Podczas śniadania Narcyza rozmawiała ze swoimi koleżankami, zaś Lucjusz omawiał taktykę na najbliższy mecz i co jakiś czas wtrącał kwestie dotyczące ich mistrza.
- Lucjusz - mruknęła dziewczyna prawie niesłyszalnie.
Na początku Malfoy jej nie usłyszał, ponieważ był podekscytowany ilością punktów zdobytych przez ich dom w ubiegłym tygodniu.
Koleżanki Narcyzy zaniemówiły, kiedy ta starała się coś przekazać dziedzicowi fortuny.
Po chwili panna Black zrezygnowała i ścisnęła jego rękę pod stołem, od razu się odwrócił.
- Co się stało? - szepnął rozglądając się dookoła.
Narcyza zaśmiała się.
- Popełniłeś błąd - zaczęła tajemniczo.
- Mów od rzeczy, nie rozumiem - syknął jej do ucha.
- Nie musiałeś mnie pocałować przed Wielką Salę - wytłumaczyła, a Lucjusz dał jej do zrozumienia, że nie musi się kryć.
- Nie wiem co masz na myśli - odparł dość głośno, jakby chciał uczynić ich związek publiczny.
Narcyza kiwnęła na niego głową i zignorowała jego słowa. Nachyliła się nad jego ucho.
- Masz moją szminkę na swoich ustach - mruknęła dotykając swoimi wargami jego ucha.
Lucjusz zakrztusił się sokiem dyniowym i odwrócił się gwałtownie do Narcyzy.
- Wiedziałaś o tym, zaraz jak… I nie powiedziałaś mi - krzyknął przez zęby.
Dziewczyna przygryzła dolną wargę.
- Zapłacisz mi za to - odrzekł tak, żeby nikt nie słyszał. - Dzisiaj w nocy - szepnął i odwrócił się do swoich kolegów.
Narcyza wróciła wzrokiem do Clarissy i książki.
- Ależ wy jesteście… - zamruczała Clarissa do Narcyzy. - Namiętni - syknęła dotykając kolana dziewczyny.
- Słucham? - odchrząknęła Black przekazując wzrokiem, że Lucjusz siedzi obok niej i najprawdopodobniej wszystko słyszy.
- Nie widziałyśmy się kilka godzin - zaśmiała się Amy. - Nagle wchodzicie na śniadanie i to RAZEM - rzuciła. - Przez wielkie R!
- Kobiety. Myślałem, że rozmiar nie ma dla was znaczenia - powiedział Lucjusz komentując tym samym słowa Amy o wejściu Narcyzy i Malfoya do Sali.
Wszyscy wokół roześmiali się na ten komentarz.
- To nie było śmieszne - warknęła blondynka do Lucjusza.
- Musisz wiedzieć, że ludzie nie śmieją się z tego co mówię. Robią to, by pokazać, że się ze mną zgadzają. Chcą być tacy jak ja… - zawahał się. - i ty.
- Lucjusz - odrzekła Narcyza kiedy wychodzili z Sali i podążali na błonia, by przeprowadzić zbiórkę trzecio roczniaków do Hogsmeade.
- Cały czas cię słucham - przyznał i ścisnął jej dłoń.
Black oblizała swoje usta i przełknęła głośno ślinę.
- Lucjusz, myślę, że… - zaczęła, ale znowu nie skończyła swojej myśli.
Spojrzała na niego, jemu śpieszyło się na spotkanie z Nim. Widziała dokładnie, że jej zestresowany, ale i przygotowany.
- Porozmawiamy wieczorem, kiedy… nadejdzie czas zapłaty - uśmiechnął się sarkastycznie.
Nachylił się nad Narcyzę, ale ta wyminęła jego twarz.
- Staram ci się to powiedzieć - syknęła, ale on jej nie słuchał. - Lucjusz! - krzyknęła, kiedy jego ręce znalazły się na jej biodrach.
- Tak? - zapytał zirytowany.
- To za szybko się dzieje - wytłumaczyła.
- Wczoraj tak nie mówiłaś, sama zaczęłaś mi mówić o…
- Lucjusz, mam na myśli publikę! - warknęła przez zęby. - Nie jestem gotowa na publiczne…
Malfoy jej nie słyszał. Przeciągnął ją pod pobliskie drzewo i oparł o nie.
- Jeśli chcesz być ze mną… - powiedział ostro. - Zakładam, że chcesz - zaśmiał się na myśli o jej ustach. - Musisz akceptować pytania innych ludzi, ich wzrok i komentarze.
- Dlaczego? - zapytała jakby nie zdawała sobie sprawy w co się wplątała.
Lucjusz prychnął, po czym oddalił się od niej. Machnął swoją laską, po czym wzruszył ramionami.
- Moje życie to jedna wielka gra. Ciągły, publiczny popis umiejętności i ilości pieniędzy - wytłumaczył, kiedy zorientował się, że nikogo wokół nich nie ma.
Narcyza rozumiała jego słowa. Wiedziała kim jest rodzina Malfoyów, zdawała sobie sprawę z tego co mówił jej Lucjusz.
- Nadal nie rozumiesz? - zaśmiał się.
- Rozumiem wszystko - wyszeptała podchodząc do niego.
- Potrzebuję… - szepnął. - Nie tyle kobiety, która będzie matką dla dziedzica Malfoy`ów - wydusił z siebie, po czym wziął głęboki oddech. - Co aktorki, która będzie towarzyszyła mi podczas każdego przedstawienia - uśmiechnął się ironicznie.
Narcyza poczuła w sobie siłę. W końcu, kiedy teraz dotarło do niej wszystko. Mogła wyrazić siebie. Sama od zawsze grała, maska była stale na jej twarzy.
- Życie jak teatr - mruknęła. - Ciągłe kwestie, fałszywe uśmiechy i akrobata społeczeństwa - powiedziała podekscytowana, a Lucjusz uśmiechnął się.
- Zrozumiałaś, lepiej niż mógłbym sobie wyobrazić.
Black nie odpowiedziała mu od razu. Chwyciła jego dłoń.
- Teraz się rozumiemy, co nie znaczy… że to teatr marionetek! - żachnęła się.
Malfoy ukłonił się przed nią. Pogonił wzrokiem przypadkowych gapiów, po czym wrócił do Narcyzy.
- Jesteś gotowa na tę funkcję? - zapytał ją takim sformułowaniem, zamiast zastosować standardowe pytanie o to, czy zgodzi się być jego dziewczyną.
I wtedy Narcyza zrozumiałą różnicę, między nimi, a pozostałymi. Dziewczyna schyliła głowę, po czym spojrzała mu w oczy.
- Przedstawienie czas zacząć - wyszeptała, po czym kurtuazyjnie spojrzała na swojego towarzysza.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
PannaSnape
Puchon
PostWysłany: Nie 23:47, 17 Lip 2011 Powrót do góry
Puchon


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 435
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Snape Manor ^^

Uff....W końcu nadrobiłam zaległości i przeczytałam wszystko
Po pierwsze - Twój Lucjusz jest świetny! Smile
Po drugie - Piosenki dodane prze Ciebie do poszczególnych części rozdziałów świetnie odzwierciedlają ich nastrój.
Po trzecie - twój sposób pisania jest taki specyficzny i to mi się podoba Wink
Po czwarte - Dużo, dużo, dużo weny! Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SSLYTHERIN - DARK SIDE Strona Główna -> Twórczość fanowska / Czytelnia dłuższych opowiadań Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 4 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare