Forum SSLYTHERIN - DARK SIDE Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
Jedyne wyjście z samotności
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SSLYTHERIN - DARK SIDE Strona Główna -> Twórczość fanowska / Czytelnia dłuższych opowiadań
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Chochlik
Przyszła pani Malfoy
PostWysłany: Nie 20:35, 23 Sty 2011 Powrót do góry
Przyszła pani Malfoy


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z sypialni Dracona (cii to tajemnica - jego rodzice o tym nie wiedzą!)

Dziękuję. I za po przedni komentarz również.
Mi właśnie najbardziej do gustu przypadła "Zima" <3


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
PannaSnape
Puchon
PostWysłany: Nie 20:39, 23 Sty 2011 Powrót do góry
Puchon


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 435
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Snape Manor ^^

A ja najbardziej lubię "Wiosnę" <3

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Chochlik
Przyszła pani Malfoy
PostWysłany: Śro 22:50, 26 Sty 2011 Powrót do góry
Przyszła pani Malfoy


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z sypialni Dracona (cii to tajemnica - jego rodzice o tym nie wiedzą!)

ROZDZIAŁ CZWARTY

W dzień wizyty Czarnego Pana w Malfoy Manor zapanowało niespokojne milczenie. Choć, z tego co zorientowała się Ann, miejsce to było dość ciche, jednak teraz sprawiało wrażenie niemalże opuszczonego. Wiedziała, że rodzina toczy rozmowę zza zamkniętymi drzwiami i nie miała zamiaru im przeszkadzać. Wystarczyła jej świadomość, że przerywają dyskusję na czas posiłków, które spożywali razem.
Kiedy dziewczyna nie mogła już wytrzymać samotnego siedzenia w swoim, nadal obcym, pokoju, zdecydowała się na wyjście na dwór. Nie miała pomysłu, gdzie ma szukać gospodarzy, by poprosić ich o pozwolenie, więc miała nadzieję, że nie będą źli jeżeli opuści na kilka godzin mury ich domu. Zanim wyszła ze swojej sypialni, na wszelki wypadek zostawiła na łóżku kartkę z informacją gdzie jest. W zadziwiająco krótkim czasie udało jej się wyjść z budynku. Szła wolnym krokiem wzdłuż alejki. Miała nadzieję, że znajdzie jakiś skwerek, w którym będzie mogła pomyśleć i w spokoju pograć na skrzypcach. Ku swojej radości udało jej się dotrzeć do altanki, w której dzień wcześniej jedli podwieczorek. Choć to miejsce nie przypadło jej do gustu, stwierdziła, że najlepiej będzie, jak tu zostanie. Jeśli ktoś miałby jej szukać, zapewne zacznie od tego miejsca. Ann weszła do altanki, nie było w niej nawet śladu, że ktokolwiek wczoraj oznajmił im tak… nieoczekiwaną wiadomość. Usiadła na ławce postawionej naprzeciwko wejścia, była pewna, że wcześniej jej nie było. Widocznie skrzaty musiał ją stąd wynieść, na czas ich posiłku. Położyła pokrowiec z instrumentem obok siebie, by po chwili wyjąć z niego skrzypce. Zanim zaczęła na nich grać, delikatnie przejechała palcem po ich wcięciu. Wiedziała, że musiały być naprawdę drogie, a ona nie lubiła przyjmować drogich prezentów. Wiedziała, że Selwyn’owie nie mają problemów finansowych, ale nie chciała nadszarpywać ich budżetu. Wieczorem, przed snem kiedy oglądała dokładnie skrzypce, znalazła w futerale list od jej Doroty i Anthonego. Prosili by nawet nie próbowała odsyłać im prezentu, uznaliby to za obrazę. Pisali również, że nie powinna im odpisywać, ponieważ ktoś może przechwycić sowę.
Otrząsnęła się z zadumy. Wyjęła nuty, choć wiedziała, że zapewne nie będzie z nich korzystać i ułożyła skrzypce na swoim ramieniu.
Uwielbiała ich dźwięk. Każdą pojedynczą nutę, którą potrafiła z nich wydobyć. Melodię, w którą układały się dźwięki.
Przeciągała smyczkiem po strunach. Melancholijna melodia niosła się po ogromnym ogrodzie. Kiedy skończyła grać kolejny utwór, rozejrzała się dookoła. Zerknęła na niebo i szybko poderwała się z ławki. Słońce już zachodziło, co oznaczało, że niedługo do Malfoy Manor przybędzie Voldemort. Wzdrygnęła się na myśl o spotkaniu z nim, jednak wiedziała, że nie uda jej się tego uniknąć.

Kilkanaście minut później Annabella była już w sowim pokoju. Chodziła po pomieszczeniu i zastanawiała się gdzie mogła położyć szal, którym chciała okryć nagie ramiona. Stała przed szafą i przeglądała swoje rzeczy, kiedy ogarnęło ją nie miłe uczucie, że ktoś ją obserwuje. Obróciła się szybko.
- Mama nie nauczyła cię, że powinno się pukać do drzwi? – zapytała, spoglądając na Dracona.
- Oczywiście, że nauczyła – żachnął się. Dziewczyna wywróciła oczami i zerknęła jeszcze raz w stronę szafy. Ucieszyła się, gdyż wreszcie znalazła szal. Okryła nim swoje ramiona i zawiązała tak, by jej nie przeszkadzał.
- Więc, skoro cię nauczyła, to dlaczego nie zapukałeś? – dziewczyna drążyła temat i w tym samym momencie wsunęła na swoje nogi elegancie buty, nie lubiła ich, ale wiedziała, że to jest jedna z tych sytuacji, w których powinna się w nich przemęczyć.
- Pukałem! – prychnął blondyn. – Tylko ty nie raczyłaś odpowiedzieć.
- Trzeba było pukać głośniej, albo do skutku! – rzuciła. Wiedziała, że jej zachowanie irytuje chłopaka, ale nie przeszkadzała jej ta świadomość.
- Trzeba było słuchać – warknął.
- Tylko po to tutaj przyszedłeś? – zapytała, siląc się na miły ton. Zerknęła w jego oczy. Były takie… zimne. Wręcz odpychające. Nie wyrażały żadnych emocji, albo wprost przeciwnie… wyrażały ich tak wiele, że dziewczyna nie potrafiła ich rozróżnić.
- Nie – uciął. – Mam cię zaprowadzić do salonu.
Dziewczyna skinęła głową.
- W takim razie prowadź – powiedziała i wzięła swoją różdżkę ze stolika. Malfoy przepuścił ją w drzwiach i zamknął je za nią. Przez całą drogę do salonu żadne z nich się nie odezwało. Ann starała się zapamiętać drogę do pomieszczenie, lecz po kolejnym zakręcie stwierdziła, że jest to bezsensowne. Draco ponownie przepuścił ja w drzwiach, kiedy wchodzili do salonu. Dziewczyna rozejrzała się po nim szybko. Pokój, tak jak cała reszta domu, był dość mroczny. Duże okno zasłoniono ciężką, zieloną zasłoną, Ann nie wiedziała dlaczego w posiadłości królował właśnie ten kolor. Jedną ze ścian, zajmowało ogromne lustro w złotej ramie. Dopiero po chwili zauważyła Narcyzę i Lucjusza, małżeństwo stało obok siebie, a dziewczyna mogłaby przysiądź, że trzymają się za ręce.
- Jesteście – szepnęła pani Malfoy.
- Bylibyśmy szybciej, gdyby ona… - zaczął Draco, ale przerwała mu blondynka.
- Ona ma imię! – warknęła.
- Gdyby Annabell usłyszała, że pukam do drzwi – dokończył i posłał dziewczynie jadowity uśmiech. More odpłaciła mu się tym samym.
- Draco! – matka upomniała chłopaka. Młody Malfoy chciał, coś powiedzieć, ale w tym momencie w salonie pojawiły się dwie postacie. Jedną z nich była Bellatrix Lestrange, kobieta która wywoływała mieszane uczucia i Ann. W jej oczach, postawie było coś co ją przerażało, a jednocześnie w jakimś stopniu interesowało. Druga postać miała naciągnięty na głowę kaptur, ale dziewczyna wiedziała kto się pod nim kryje. Chwilę później widziała, jak długie, szczupłe palce zdejmują kaptur. W tym samym momencie Malfoyowie skłonili się, a ona szybko zrobiła to co oni.
- Mój panie – powiedział Lucjusz. Gość skinął ręką na nich i rozejrzał się po salonie. Kiedy jego wzrok zatrzymał się na dziewczynie uśmiechnął się nieznacznie, by po chwili ponownie przyjąć obojętny wyraz twarzy.
- Ładnie urządziłaś salon, Narcyzo – powiedział, tak jakby była to sprawa nie cierpiąca zwłoki.
- Dziękuję – szepnęła pośpiesznie i zerknęła na swoją siostrę.
- Zawsze podobał mi się wasz dom – mówił Voldemort, chodząc po salonie. Postacie z obrazów uśmiechały się do niego i kłaniały nisko. Żadne z nich nie miało odwagi się odezwać.
- Widzicie… Moja siedziba – mówił powoli, jakby delektował się swoimi słowami – Nie spełnia moich wymagań.
Lucjusz skinął głową.
- Możemy zacząć szukać nowej siedziby dla ciebie, Panie – powiedział Lucjusz, a jego żona szybko go poparła. Czarny Pan zaśmiał się.
- Nie musicie szukać – mruknął – wasz dom spełnia moje warunki. – zawołał.
- Cyziu, czyż to nie jest dla was zaszczyt? – wyszeptała Bellatrix. Narcyza musiała mieć inne zdanie niż siostra, gdyż nie odpowiedziała na to pytanie. Lucjusz niechętnie skinął głową, nie mógł nic innego zrobić. Decyzja już zapadła.
- Narcyzo, liczę, że dobrze mnie ugościsz – powiedział czarnoksiężnik. Ponownie stał przed nimi, na jego twarzy malował się uśmiech.
- Oczywiście – szepnęła pani Malfoy. – Osobiście dopilnuję przygotowań pokoju.
- Dobrze, dobrze… - szeptał Voldemort. Jego wzrok prześlizgiwał się po ich bladych twarzach, spojrzenie zatrzymał dopiero na Ann. Dziewczyna stała za Malfoyami. Zupełnie jakby nie chciała rzucać się w oczy.
- Annabell More – powiedział, a blondynka podniosła głowę i spojrzała na niego. – Podejdź do mnie, moja droga.
Nieśmiało zrobiła krok w jego stronę, czując, że po jej ciele przebiegają nieprzyjemne dreszcze.
- Choć, choć – zachęcił ją i kiedy dziewczyna była na tyle blisko niego, zacisnął swoje pajęcze palce na jej nadgarstku i przyciągnął jeszcze bliżej.
- Minęło dużo czasu, odkąd się ostatnio widzieliśmy – powiedział, a Ann zadrżała.
- Nie zmieniłaś się… zbytnio – mówi dalej, jakby nie zwracając uwagi na otaczających ich ludzi. Spojrzał na jej drugą rękę i różdżkę. Po chwili wyjął ją z jej ręki, a dziewczyna nie miała odwagi by zaprotestować. Przez kilka sekund przyglądał się przedmiotowi.
- Co to jest? – zapytał, oddając Ann własność.
- Ostrokrzew i włókno z serca smoka – odpowiedziała szybko, czując się pewniej, kiedy trzymała znowu swoją różdżkę w dłoni.
Czarny Pan skinął głową. Chwilę później, wskazał swoją różdżką na węzeł jej szala. Ten jak za dotknięciem niewidzialnej ręki odwiązał się i materiał zsunął się z ramion dziewczyny na podłogę. Ann chciała się schylić, by go podnieść ale Voldemort ją zatrzymał.
- Draco, podnieś ten szalik – powiedział, spoglądając na chłopaka.
- Ja… sama… - wymamrotała.
- Nie ociągaj się, Malfoy – warknął Czarny Pan, zupełnie nie zwracając uwagi na protest Ann. Dziewczyna widziała kontem oka, jak Draco powoli podchodzi i podnosi jej szal.
- Potrzymaj go jej – mruknął Voldemort, widząc, że blondyn chce podać dziewczynie materiał. Chwilę później, chłopak znowu stał obok swojego ojca, gniotąc w ręku szal.
W tym czasie ręka mężczyzny zacisnęła się na lewym nadgarstku dziewczyny. Czarnoksiężnik przejechał palcem po jej przedramieniu.
- Czysta – mruczał. – Nie naznaczona.
Przyłożył swoją różdżkę do jej skóry, dziewczyna po chwili poczuła pieczenie. Okropne pieczenie. Poczuła, że w jej oczach zbierają się łzy.
- Nie chcesz mieć Mrocznego Znaku, prawda? – zapytał, jednak nie czekał na jej odpowiedź – Nie musisz go mieć… I tak będziesz cały czas tutaj. Pod ręką. W towarzystwie moich popleczników.
Odjął różdżkę od jej przedramienia, pieczenie powoli zaczęło ustawać.
- Jesteś bardzo… cenną czarownicą – powiedział, dalej patrząc na jej rękę.
- Dlaczego? – zapytała dziewczyna szeptem.
- Wszystko w swoim czasie – odpowiedział jej. – Już niedługo wszystkiego się dowiesz.
Puścił jej rękę.
- Bellatrix, nauczysz ją oklumencji i leglimencji – rozkazał. – Draco może z nią ćwiczyć. Przyda mu się, bo na razie jest w tym beznadziejny – zadrwił.
Malfoy zacisnął ręce na materiale.
- Chcę by umiała posługiwać się zaklęciami niewybaczalnymi – mówił dalej. – Liczę na ciebie, Bellatrix. Zapamiętaj to.
Kiedy skończył, ponownie naciągnął kaptur na głowę.
- Przybędę tu niebawem – zagrzmiał i zniknął.
Ann czuła, że z twarzy odpływa jej krew. Cofnęła się i przycisnęła dłoń do ust. Nie przerażały jej lekcje oklumencji, Anthony poświęcił wiele czasu by ją tego nauczyć. Druga część rozkazu była gorsza.
- Twoja chustka – warknął Draco, rzucając w jej stronę szal.
- Dziękuję – odpowiedziała automatycznie. Była w zbyt dużym szoku, by zareagować na ton chłopaka.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Narcissa Malfoy
Administrator
PostWysłany: Śro 23:01, 26 Sty 2011 Powrót do góry


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 983
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!

W O W !
Mogę tylko tyle powiedzieć xD

No, no, no... muszę przyznać, że to jak na razie najlepszy rozdział spośród poprzednich.
Zachwyciłaś mnie tym rozdziałem?
Zbyt dosłownie...
Czy spodobał mi się Twój rozdział?
Zbyt oczywiste...
Jestem absolutnie zdumiona, nie tyle akcją i fabułą... ale opisem bohaterów i ich dialogami. Są dokładnie odwzorowane i współgrają z charakterem postaci xD

Nie wiem co mam jeszcze powiedzieć... ale słowa, że zachwycił mnie ten rozdział nic nie dadzą Very Happy
Nie opiszę uczucia jakie mi towarzyszyło ... bezcenne!
ja wiem, że to opowiadanie o Draco... ale co by się stało gdybym nie pokusiła się o wnikliwą analizę Lucjusza i Narcyzy!
Powiem tylko tyle: perfetto!!! Brawo <333


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Chochlik
Przyszła pani Malfoy
PostWysłany: Śro 23:43, 26 Sty 2011 Powrót do góry
Przyszła pani Malfoy


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z sypialni Dracona (cii to tajemnica - jego rodzice o tym nie wiedzą!)

Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję! :*

Prawdę mówiąc, cały czas obawiałam się tych dialogów. Zastanawiałam się czy dobrze je odwzorowałam. Prawdę mówiąc najwięcej problemów miałam z Voldemortem, nie chciałam przesadzić w żadną stronę. Starałam się trzymać kanonu, choć w tej kwestii. I cieszę się, że według Ciebie, udało mi się to.

Lucjusz i Narcyza to nieodłączna część tego opowiadania! xD
Szczególnie jeśli patrzeć na to gdzie umiejscowiłam akcję. Wink

Jeszcze raz dziękuję! <3


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Narcissa Malfoy
Administrator
PostWysłany: Czw 12:20, 27 Sty 2011 Powrót do góry


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 983
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!

Obawiałaś się... ale teraz już nie masz czego xD
No wiem, co do Voldemorta to jest naprawdę trudno xD
Mnie też za niedługo czekają te dialogi i ta postać... ale Tobie wyszła znakomicie.
Jestem zachwycona bo jest dokładnie taka sama jak w książce i to jest świetne xD

Tak... wiem, że Narcyza i Lucjusz to nieodłączna część tego opowiadania, ale nawet jeśli... to mnie to bardzo cieszy xD
M moim opo tez będzie Draco, ale na niego jeszcze nie pora xD

Ha xD
Nie masz mi za co dziękować..mówię prawdę xD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Chochlik
Przyszła pani Malfoy
PostWysłany: Czw 18:03, 27 Sty 2011 Powrót do góry
Przyszła pani Malfoy


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z sypialni Dracona (cii to tajemnica - jego rodzice o tym nie wiedzą!)

Podziękować zawsze wypada! Smile

Dasz sobie radę, Ciss!

Swoją drogą, to świetnie, że u Ciebie w opowiadaniu będzie Draco! Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Andromeda
Pani Voldzia
PostWysłany: Sob 19:37, 29 Sty 2011 Powrót do góry
Pani Voldzia


Dołączył: 04 Gru 2010

Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Świetne rozdziały. Bardzo mi się podobają. Niestety miałam braki i musiałam 2 nadrobić. Ale wyszły genialnie zwłaszcza przybycie Voldzie do Malfoy Manor;D
Życzę weny na kolejne wspaniałe rozdziały


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Chochlik
Przyszła pani Malfoy
PostWysłany: Sob 19:40, 29 Sty 2011 Powrót do góry
Przyszła pani Malfoy


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z sypialni Dracona (cii to tajemnica - jego rodzice o tym nie wiedzą!)

Dziękuję baardzo! Smile

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Chochlik
Przyszła pani Malfoy
PostWysłany: Pon 21:34, 18 Lip 2011 Powrót do góry
Przyszła pani Malfoy


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z sypialni Dracona (cii to tajemnica - jego rodzice o tym nie wiedzą!)

ROZDZIAŁ PIĄTY

Tej nocy nikt z mieszkańców Mafloy Manor miał nie zasnąć. Wizyta, której tak się obawiano przyniosła nieoczekiwane skutki, mające jeszcze bardziej utrudnić życie czarodziejów. Księżyc był już nisko na niebie, jednak piątka osób nadal stała w salonie.
- Powinnaś być zaszczycona, Cyziu – oznajmiła Bellatrix uśmiechając się do siostry. Ta jednak nie odwzajemniła tego.
Annabell stała naprzeciwko rodziny miętosząc w rekach swój szal.
- Nie jestem, Bella – szepnęła kobieta przysuwając się do swojego męża i z troską spojrzała na swojego syna.
- To zaszczyt dla całej naszej rodziny! Wrócicie do jego łask! – zawołała ciemnowłosa kobieta. – Jutro zaczniemy ćwiczenia. Dużo pracy przed nami, prawda kochana? – Spojrzała na dziewczynę. Blondynka stała ze spuszczoną głową, jakby zupełnie nie docierało do niej co dzieje się dookoła.
- Annabell – szepnęła Narcyza, zaczynała się martwić czy aby na pewno dziewczyna dobrze się czuje. Draco prychnął, poniżono go w obecności rodziny i to wszystko przez nią!
- Tak? – zapytała po chwili, wyrywając się z zamyślenia. – Przepraszam.
Lucjusz skinął głową nie patrząc na More.
- Od jutra zaczynamy lekcje – powtórzyła Bellatrix i zaśmiała się krótko, dziewczyna zrobiła krok w tył, jakby to miało opóźnić spotkania z kobietą. Dziewczyna czuła, że madame Lestrange jest nieobliczalna, coś w jej zachowaniu mówiło to.
- Dobrze – szepnęła słabo.

Następnego ranka rodzina Malfoyów i ich gość zebrali się wspólnie na śniadanie. Ann nie miała zupełnie apetytu, jednak nie chciała urazić swoich gospodarzy i nałożyła sobie trochę twarogu. Zerknęła na Narcyzę i Lucjusza, wglądali podobnie do niej – tak jakby nie udało im się zmrużyć oczu tej nocy. Kiedy Draco odprowadził ją do sypialni i życzył dobrej nocy, wiedziała, że tak nie będzie. Udało jej się zasnąć zaledwie na godzinę, kiedy zaczęło świtać po cichu wyszła z dworu i udała się do parku. Spędziła w nim kilka godzin pozostałych do śniadania spacerując wzdłuż alejek. Wróciła do pomieszczeń tak by zdążyć się przygotować na śniadanie. Założyła czarną sukienkę i w niewielkiej kieszonce ukryła różdżkę. Włosy upięła w kok i choć wiedziała, że wygląda dużo poważniej, tym razem nie przeszkadzało jej to. Z letargu wyciągnął ją odgłos aportacji. Podniosła wzrok z nad swojego talerza i spojrzała na stojącą u jego szczytu Bellatrix.
- Witajcie – powiedziała kobieta i zerknęła na prawie nietknięte jedzenie. – Zjedź coś, Draco, przed nami dużo pracy.
Chłopak skrzywił się nieznacznie, jednak nie sięgnął po jakikolwiek półmisek. W pomieszczeniu zapadła nerwowa cisza.
- Usiądziesz z nami, Bello? – zapytała pani Malfoy. Siostra posłała jej kpiące spojrzenie i rzekła:
- Przyszłam po Dracona i dziewczynę.
- Możecie ćwiczyć w wschodnim salonie – stwierdził Lucjusz i zawołał skrzaty. Ruchem ręki kazał służącym sprzątnąć ze stołu.
- Nie traćmy czasu – rzuciła Lestragne i skinęła na młodzież. Posłusznie udali się za kobietą. Dziewczyna po raz kolejny próbowała zapamiętać drogę do pokoju, jednak po kilku zakrętach uświadomiła sobie, że sama nie dotarłaby nawet do połowy drogi. Stwierdziła też, że Malfoy Manor zostało tak zaprojektowane by zmylić gości przed dotarciem do odpowiedniej części posiadłości.
Szli najwyżej kilka minut, kiedy zatrzymali się przed dużymi drzwiami. Bellatrix wskazała różdżką na zamek i ten otworzył się z cichym szczękiem. Weszli do środka nieużywanego salonu, Annabell zauważyła, że był mniej okazały niż ten, w którym wczoraj przyjmowano gości. Ku zdziwieniu dziewczyny na gustownych stoliku stał rząd słoików z przeróżnymi pająkami w środku. More wzdrygnęła się na ten widok.
- Poćwiczymy zaklęcia niewybaczalne – zachichotała kobieta i zerknęła zadziornie na swojego siostrzeńca. Ann cofnęła się o krok i zacisnęła oczy. Słyszała wiele o opowieści o skutkach tych okropnych zaklęć, ich działanie znała z podręcznikowych tekstów. Przeszedł po jej plecach niemiły dreszcz, nikt w jej obecności nie użył karalnego zaklęcia.
Bellatrix Lestragne spojrzała na dziewczynę, zupełnie nie rozumiała dlaczego ona jest tak niesamowicie ważna dla Czarnego Pana. Była słaba, nigdy (o ile w ogóle zostanie) nie będzie dobrym śmierciożercą. Annabell była delikatnym dzieckiem, które nie skrzywdziłoby nawet muchy. A jednak to ją stawiał ponad wszystkich innych Lord Voldemort. Co więcej, Bella czuła gorzki smak porażki i bardziej niż kary za nie nauczenie dziewczyny zaklęć niewybaczalnych, obawiała się niezadowolenia swojego pana.
Ciemnowłosa wręczyła Draconowi słoiczek z dużym, patyczkowatym pająkiem. Taki sam podała dziewczynie.
- Zaczniemy od Imperiusa – powiedziała miękko. Chłopak skinął głową i tak jak ciotka wydobył ze słoika zwierzątko. Ann niepewnie otworzyła słoik. Trzęsły jej się ręce.
- Musisz chcieć przejąć władanie nad umysłem tego pajączka – usłyszała nad swoim uchem. – Draco! Pokaż jej jak to się robi!
- Imperio – powiedział lekko i już po chwili sterował pająka za pomocą swojej różdżki.
- To takie łatwe – szepnęła jej kobieta. – Próbuj, a nie stoisz jak słup soli!
Wysypała pająka na stolik i wskazała na niego swoją różdżką. Nie znała zaklęcia, które imitowałoby klątwę.
- Dalej! – popędzała ją Lestragne. Annabell wysypała pająka na stoik i niepewnie wskazała na niego swoją różdżką.
- Im- im – imperio – wydukała cicho. Słyszała jak Malfoy zaśmiał się. Zerknęła na niego wściekłym wzrokiem.
- Bądź pewna, że tego chcesz! – warknęła Bellatrix. – Próbuj!
- Imperio – szepnęła i wskazała na pająka.

Tego dnia skończyli ćwiczenia dopiero przed obiadem. Ann próbowała rzucić klątwę, ale zdaniem madame Lestragne nie starała się wystarczająco. Zmęczona szła za nią i Draconem, mając nadzieję, że to już koniec jej męczarni. Że będzie mogła schować się w swoim pokoju i pozostać w nim co najmniej do kolacji.
- Później zajmiemy się oklumencją – zawołała Bella, kiedy stanęli przed drzwiami. Miała nadzieję, że chociaż tego uda jej się nauczyć dziewczynę. Gdyby zrobiła chociaż minimalne postępy, gdyby potrafiła zawładnąć umysłem kogoś słabego… uchroniłaby ją przed gniewem Lorda...


Chyba wróciłam do pisania opowiadania. Obiecuję, że następny rozdział będzie dłuższy i lepszy jakościowo, powoli zaczynam się na nowo wciągać w tę historię!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Narcissa Malfoy
Administrator
PostWysłany: Pon 22:23, 18 Lip 2011 Powrót do góry


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 983
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Malfoy Manor, dokładnie ściana przy sypialni Dracona! Ah ... salon i winnica!

Ach... Już zapomniałam jak to jestem zakochana w tym opowiadaniu!
To jest najlepsze opo o Draconie i jego rodzinie jakie czytałam... xD
uwielbiam kreację poszczególnych postaci, ale to już Ci kiedyś powiedziałam.
Kiedy Ty się znowu wciągnęłaś w tę historię, ja nie mogę uczynić nic innego jak ślepiec podążający za psem, idę za Tobą.
Znowu się wciągnęłam w problematykę postaci, ich uczucia i przemyślenia.
Nie mogę się doczekać na ciąg dalszy ( przyznaję, że ten rozdział był krótszy od pozostałych xD), i życzę przy tym weeeeny Very Happy <3 Smile

:hamster_beautiful: :hamster_beautiful: :hamster_beautiful:

Aww! Przypomniałam sobie o chomiczkach! Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Narcissa Malfoy dnia Pon 22:24, 18 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Chochlik
Przyszła pani Malfoy
PostWysłany: Śro 17:13, 20 Lip 2011 Powrót do góry
Przyszła pani Malfoy


Dołączył: 03 Gru 2010

Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z sypialni Dracona (cii to tajemnica - jego rodzice o tym nie wiedzą!)

Dziękuję za komentarz. Jest mi niesamowicie miło słyszeć (czytać), że masz takie zdanie o moim opowiadaniu. Akurat w tym rozdziale kreacja chyba trochę szwankuje, ale obiecuję poprawę! Podążaj za mną, ale jak się pewnie zorientujesz w Łodzi kiepski ze mnie przewodnik.

Miałam cichą nadzieję, że napiszę coś dzisiaj, ale jestem tak nie ogarnięta, że to poezja!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SSLYTHERIN - DARK SIDE Strona Główna -> Twórczość fanowska / Czytelnia dłuższych opowiadań Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare